Michael
-Ojcze jeśli niedługo ma nadejść kolejna dostawa czy mogę zmienić kurs i wysłać to od razu do Kolumbii? - zapytałem pocierając skronie. W żadnym przypadku nie miałem ochoty jechać na magazyny i czekać kilka dobrych godzin by rozładowali to wszystko.
Spojrzał na mnie i pokręcił przecząco głową.
-Nie ma opcji, musimy sami najpierw sprawdzić czy z towarem jest wszystko dobrze - odparł pochylając się na swoim biurkiem. Wywróciłem oczami i już miałem w głowie plan by wysłać Liama bądź Fabiano. Sam musiałem załatwić coś innego. - Jak z Holdy? Próbujecie się dogadać czy na to nie ma nawet szans?
-Naprawdę teraz zaczynasz temat Holdy i ślubu? Nie mam ochoty o tym rozmawiać - odparłem robiąc się coraz bardziej nabuzowany.
-Za trzy dni bierzecie ślub, co za tym idzie razem przeprowadzicie się w prawe skrzydło domu, wiesz jaka jest tradycja. Poza tym musimy tam zajrzeć i zobaczyć czy wszystko zostało dopilnowane w trakcie remontu.
-Mówisz poważnie? Ja i ona mamy mieszkać w tym samym domu? Z tego co wiem wuj kupił jej dom w Meksyku, sądziłem, że tam zostanie .
Byłem zaskoczony obrotem sprawy, stryj od samego początku gdy tylko powiadomił mnie jak i ojca o zakupie pseudo prezentu dla niej, oświadczył, że w tym domu Holdy będzie mogła zatrzymać się po ślubie. Nie chciałem z nią mieszkać, od kilku dni miałem w sobie tyle złości oraz niewyładowanego napięcia seksualnego, że mogło ponieść mnie w każdym momencie.
-Taki był zamysł Carlosa, ale wybiłem mu to z głowy. Zapewniłem, że nie stanie jej się tu krzywda, prawda Michael? Zarzeknij mi, że nie zrobisz jej nic, musisz w końcu wydorośleć i odłożyć te swoje głupie kaprysy na bok. Nie możesz jej ubliżać! Mimo wszystko to kobieta, księżniczka z rodu Giovanii, musi otrzymać względny szacunek przy innych, a wiec, że masz konkurencje - wskazał na mnie palcem.
Kiedy przekalkulowałem to co powiedział, zrozumiałem, że to prawie całościowo było powtórzenie tego co mówił zawsze, lecz zaciekawiły mnie ostatnie jego słowa.
-Jaką konkrecję?
Klasnął w dłonie i oparł się o oparcie fotela biurowego.
-Juan, ostatnimi czasy krąży wieść o tym, że jego jakże cudownie młoda żona prowadzi bardzo otwarte życie towarzyskie. Mogłeś jak i inni zauważyć, że na rocznicy ślubu Carlosa i Kate, jadł ją wzrokiem, między nimi może coś się wydarzyć, a ty musisz dopilnować tego by nie ośmieszyć naszej rodziny. Odbicie Holdy przez niego może skutkować zaatakowaniem Rosji i zniszczenie naszego sojuszu ze wschodem, a wtedy jak sam możesz wiedzieć to zrujnuje nas wszystkich - syknął, a ja oblizałem górną wargę ust koniuszkiem języka.
-Myślisz, że poleciałaby na takiego starca? - prychnąłem, na co skarcił mnie wzrokiem.
-Nawet nie żartuj sobie z tego, gdy upadniesz konsekwencje będą odbijały się na wszystkich, z tobą na czele. Nie masz dopuścić go do niej, zrozumiano? Możemy spodziewać się po nim wielu rzeczy, przecież obdarł ze skóry cztery osoby przy ich rodzinie, zapamiętaj to.
Skinąłem głową, wkurwiało mnie to, że gdy tylko zjawiła się ponownie w Nowym Jorku wszystko zaczynało krążyć wkoło niej, inne sprawy zeszły na tor boczny, nawet ślub Vincenta który niegdyś był numerem jeden nagle ucichł.
-Ojcze, a co z jej studiami? Przecież miała zdawać egzaminy, przyleciała na dwa tygodnie, które już dawno temu minęły - ciekawiło mnie to. Sama jakoś szczególnie nie wspominała o Londynie. Mogłem spekulować, że po przykrej sytuacji z profesorem mogła się wycofać, ale mi nawet by było na rękę gdyby tam wróciła.
-To nie wiesz, że Holdy rzuciła studia i postanowiła już więcej się w to nie zagłębiać? Myślałem, że przekazała ci to - odparł biorąc pióro do ręki którym zaczął podpisywać jakieś dokumenty.
-No nie złożyło się by powiedziała cokolwiek - mruknąłem i wstałem ze swojego fotela, uniósł wzrok na mnie kiedy poprawiałem rękawy białej koszuli.
-Gdzie się wybierasz? - zapytał.
-Jadę coś załatwić- mruknąłem jedynie i szybkimi krokami opuściłem jego gabinet. Buzowało we mnie dziwne uczucie, nie mogłem go opisać, mieszało się ze złością ale i tą cholerną powściągliwością. Gdy jakimś cudem wyobrażałem sobie Juana przy Holdy ono nasilało się, wychodziło poza moją strefę komfortu.
Wyszedłem z domu i zerknąłem na prawe jego skrzydło, nie wyobrażałem sobie życia w jednym miejscu z nią, w żadnym przypadku. Zabicie się wzajemnie było jedną z pierwszą nadchodzą myślą gdybyśmy znaleźli się pod jednych dachem z blondynką.
Postanowiłem wejść do środka, miejsca gdzie miałem niedługo się przenieść. Otworzyłem duże, białe drzwi i już po chwili dotarł do mnie zapach nowości. Za pamiętnych czasów kiedy owe skrzydło było zaniedbane można było poczuć pleśń i jakiś nie określony odór.
Cała przestrzeń nabrała nowoczesności i uporządkowania czego brakowało. Pierwsze w oczy rzuciło mi się to, że ściana która kiedyś nie posiadała okien, miała jedno, panoramiczne. Podszedłem do niego i zdołałem zauważyć, że prowadziło na ogród. Oparłem się o boki nowej kanapy w kształcie L, i rozejrzałem się.
Kuchnia była przestronna, i połączona z salonem. Schody wykonane z brązowego drewna idealnie komponowały się z jasno orzechowymi ścianami. Kusiło by pójść na górę, tak też zrobiłem.
Znajdowały się tam dwie pary sporych drzwi. Za jednymi zdołałem zauważyć ogromną sypialnie, a za drugimi gabinet. Zacisnąłem mocniej powieki i głośno westchnąłem. Mimo przytulnego wystroju nie mogłem tam czuć się swobodnie, widok dużego łóżka, okrytego satynową, w kolorze burgunda pościelą wzbudzał we mnie pewnego rodzaju strach, nie chciałem spać wśród tego materiału z nią. Bałem się, że naprawdę stracę kontrolę, a to by zaprzepaściło wszystko co starałem się budować przez te kilka lat.
Zszedłem szybko na dół, zlokalizowałem miejsce gdzie mogłem się ulokować. Kanapa wydawała się odpowiednia. W tylko niej widziałem jakikolwiek ratunek na siebie. Wchodziłem w przyszłość, kompletnie boso, bez butów. Mogłem się topić, upadać, ranić. To wszystko bym czuł.
Wiedziałem, że te trzy dni minął w prędkości światła. Musiałem przyszykować się do nowego rozdziału w życiu, ale nie potrafiłem. Nie wyobrażałem sobie życia z Holdy, kiedyś jako małolat zapewne oddałbym za to wszystko, ale z upływem czasu...chciałem uciekać, ale nie mogłem.
CZYTASZ
Zatraceni w Sobie |18+
RomanceJest to kolejna cześć z serii Uwikłani. Michael Garcia, najstarszy syn Treyvona i Lauren Garcia. Miłośnik motoryzacji i pięknych kobiet będzie musiał stawić czoła dawnej, utrzymywane w tajemnicy przysiędze jego zmarłego dziadka. Słyszał od ojca tyl...