Rozdział 15

2.9K 91 15
                                    

Michael

Wróciłem do domu zmęczony tym wszystkim, jedyne czego pragnąłem to zanurzyć się w jakiejś cipce i mieć we wszystko wyjebane. Wkurwiająca Holdy rujnowała mi każdy dzień odkąd się pojawiła, a myśl o tym, że miałem spędzić z nią resztę tego jebanego  życia, wzbierała we mnie tak potworny gniew, jakiego nie zaznałem nawet podczas zabijania jakiegoś szmaciarza który wisiał mi sporą część pieniędzy. 

-Synu, wiem, że to jest trudne, ale...-matka wkroczyła do akcji, tak samo irytowała mnie jak i tamta. Miałem je dość. 

-Mamo skończ! Mam do ciebie zasadnicze pytanie. Kto mi mówił, że ślub z przymusu, bez żadnych dobrych uczuć to marnowanie sobie życia! 

-Michael, ale sam się na to zgodziłeś - podeszła do mnie i położyła rękę na ramieniu, pokręciłem nie dowierzając głową. 

-Zrobiłem to by potem uwolnić się od tej suki, po tym jak wezmę z nią ślub, na zapisku nie było nic o tym, że nie możemy potem się rozwieść! Nie mam ochoty udawać nie wiadomo czego, kurwa jeśli mam udawać szczęśliwego przy niej wole wziąć pierwszą lepszą dziwkę z klubu, będzie o dużo lepsza od niej, wielka mi świętoszka!

-Jak możesz porównywać, Holdy do dziwek z którymi się ciągle spotykałeś?! Dostałeś kopie testamentu, ojciec ostrzegał cię, że w oryginale mogą znaleźć się zmiany, nie przeczytałeś tego tylko z premedytacją podpisałeś widząc jak tej dziewczynie z tym źle. Zrobiła to by chronić swoją siostrę, jak i kurwa nas wszystkich! Zastanów się nad sobą i swoim zachowaniem, nie mam pojęcia co takiego zrobiła ci Holdy, ale zachowaj swoje żale na moment kiedy będziesz żałował, że tak robiłeś. 

Wyszła zostawiając mnie samego w pokoju. Z jednym miała rację, gdyż kiedy ojciec powiadomił mnie, że jedzie do kancelarii by odebrać oryginał i mogą pewne punkty ulec zmianie, miałem nawet nadzieję, że będzie tam wykreślony punkt o tym przeklętym ślubie lecz na nic. Wrócił i ogłosił, że były tylko jedynie lekkie retusze. Podpisywałem z pewnością, że po kilku dniach ten ślub będzie unieważniony, ale potem? Ona jak i ja wpadliśmy w niezłe gówno z którego musiałem prędko wyjść. 

Opadłem na łóżko i zacisnąłem dłonie w pięści. 

-Przeklęta Holdy Giovanii, zniszczę cię - wysyczałem ze wściekłością. 

Stresowałem się jak nie wiem co, miałem przecież dopiero jedenaście lat, a co za tym idzie byłem kłębkiem nerwów, czekałem aż Holdy wejdzie do klasy i zobaczy mój liścik który napisałem do niej. 

Była najpiękniejszą dziewczyną jaką miałem w tamtym wieku okazję spotkać. 

Brunetka weszła do środka, miała na sobie mundurek szkolny który zawsze przepasała paskiem z motywem kwiatów. Zerknęła na kartkę którą jej zostawiłem i z ciekawością, taką miałem nadzieję otworzyła. 

-Michael, a ty co? - Vincent pojawił się obok mnie i siadł tuż obok mnie, zaczął wyjmować książki i zeszyty, a ja nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu widząc jak Holdy sama posyła przed siebie mały uśmiech gdy tylko przeczytała to co napisałem, zostawiłem przy niej mały płatek róży. Wzięła go i schowała do pokrowca który miała do swoich okularów. 

Minęło kilka dni, a ja postanowiłem zapytać ją w końcu czy zgodzi się zostać moją dziewczyną, jak na jedenastolatka miałem naprawdę wysoką pewność, że Holdy się zgodzi, lecz w pewnym momencie widząc jak jakiś chłopak ze starszej klasy złapał ją za ramię i obrócił, a ona się szeroko roześmiała miałem ochotę iść do niego i wdać się w bójkę. 

Holdy mnie odrzuciła mimo moich wszystkich starań. Stała się jak róża z kolcami którą by wyładować swoją frustrację opisywałem w każdej pisemnej pracy, i czytałem to patrząc na nią z ogromnym żalem, i nienawiścią. 

Tak miej więcej zaczęło się to wszystko, wtedy ja chciałem mieć ją, zaś ona olała mnie jak pierdolniętego dzieciaka który zakochał się w niej od kiedy tylko zaczęła dorastać, już od tamtej sytuacji zapragnąłem ją zniszczyć, jakkolwiek udało mi się to, ale ślub i niszczenie ją psychicznie wydawało się jeszcze lepszą drogą by jej się pozbyć raz na zawsze. 

Uniosłem się na materacu i szatańsko się zacząłem do siebie uśmiechać, postanowiłem zboczyć z planszy gry i pominąć niektóre elementy, za to skończyć ją raz na zawsze, pomału łamać ją jak tylko będę mógł. 

Wziąłem telefon do ręki i zadzwoniłem do Vincenta który ostatnimi czasy zaczyna coraz bardziej stawać za stroną Holdy, więc nie chciałem wtajemniczać go w mój plan, więc pod pretekstem pójścia do klubu się napić chciałem porozmawiać z Suzy, i ustalić z nią pewien układ. 

Zadowolony minąłem rodziców w holu. 

-Nigdzie nie idziesz, niedługo będzie kolacja! - ojciec ryknął za mną, ale nie robiłem sobie z tego nic, musiałem się po pierwsze odstresować, a po drugie urobić tę małą dziwkę. 

-Zdążę wrócić! - w sumie miałem taką nadzieję. 

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz