Rozdział 8

3K 93 9
                                    

Michael

Wyszedłem z czarnego mercedesa i poszedłem prosto w stronę knajpy gdzie umówiłem się z Vincentem. Ku mojemu zaskoczeniu od razu jak przekroczyłem próg dostrzegłem go przy barze pijącego piwo.  

Ruszyłem w jego stronę, wcześniej zdejmując z siebie skórzaną kurtkę. Przysiadłem tuż obok niego i poprosiłem barmana o szklankę whisky. 

-Nie jesteś autem? - zapytał tępo patrząc przed siebie. 

Westchnąłem i odebrałem od faceta szklankę z alkoholem i od razu upiłem łyk. 

-Jestem, ale w każdym momencie mogę zadzwonić po szofera, a samochód odbierze jakiś cwel z oddziału mojego ojca - wzruszyłem ramionami. 

Nasza wymiana zdań zakończyła się w tamtym momencie, Vincent był niczym dusza nie obecna w ciele, latająca gdzieś w otchłaniach i czeluściach. Rozumiałem, że był wykończony bo sam byłem na tym spotkaniu gdzie cały kartel prócz mnie i ojca krzywo patrzył na przyjaciela, miał już wyrobioną opinię, ale nie dobrą. 

-Vincent, wiem, że ci ciężko ale popatrz z drugiej strony, masz dobrze bo Angel pociąga cię, spotykaliście się przecież od czasu do czasu...

Przerwał mi przecierając twarz dłońmi. 

- Kurwa w chuju mam to, że będę musiał wziąć z nią ślub, nie chodzi o to, a, o to, że nie jestem gotowy zostać ojcem, ja kurwa sam jeszcze zachowuje się jak rozwydrzony dzieciak który nie potrafi zahamować kutasa w spodniach i nim myślę.

Dobrze wiedziałem o co mu chodzi, sam takim samym tokiem myślenia się kierowałem, ale jeszcze nie zrobiłem dzieciaka, taką miałem nadzieję. Chodź zapewne jakby jakaś szmata przyszła pod bramę mojego domu i powiadomiła o tym, że jestem ojcem sam bym zgłupiał i kazał jej spierdalać bo nie byłbym gotowy na dawanie przykładu komukolwiek. 

-Stary na dodatek przyleciała jeszcze Holdy, kurwa nie potrafię jej nawet spojrzeć w oczy, bo wie, że coś zjebałem! - uderzył ręką w blat baru przy którym siedzieliśmy, barman spojrzał na niego karającym wzrokiem. Uniosłem wysoko rękę aby spuścił ciśnienie i wrócił do pracy, tak też zrobił.

Zdziwiony otworzyłem szerzej oczy na myśl, że ugly Holdy zawitała na stare śmieci, z opowieści rodziny Giovanii dowiedziałem się, że w przeciągu tych dwóch lat zmieniła się diametralnie, szczerze? Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, może i zdjęła aparat na zęby ale dalszego wyglądu nie zdołałaby poprawić w przeciągu tylko dwóch lat. 

Ksywka ugly Holdy powstała kiedy za czasów szklonych kiedy idąc do klasy napotkałem ją pod szafkami na korytarzu i oblałem mlekiem które miałem nie wiedząc dlaczego w plecaku. Śmierdziało od niej na kilometr, a każdy miał z niej polewkę do końca nauki. 

-Słuchasz mnie w ogóle? - zapytał wściekły Vincent kiedy powróciłem myślami na ziemię. 

-Tak, ale jakbyś powtórzył nie obraziłbym się - dopiłem do końca drinka, a on westchnął. 

-Jak spotkasz ją na tym przyjęciu jutro u rodziców nie marnuj sobie nerwów jak i jej. Holdy już nie jest tą samą, głupią małolatą która dawała sobą pomiatać, stała się kompletnie inną, piękną kobietą - wyznał, czym nie ukrywając zachęcił mnie jeszcze bardziej do tego by jutro do niej podejść i zażartować z niej.

-Stary wybacz, ale tak średnio w to wierzę, Holdy zawsz można było łatwo złamać, i sądzę, że jak ją tylko spotkam podkuli się i będzie znowu szarą myszką, w okularach, aparacie na zębach i dwóch kitkach - pokręciłem delikatnie głową by go zapewnić moich racji. 

-Sorry bracie ale to co mówisz, nawet nie jest zgodne z prawdą, ani trochę. Holdy ma teraz blond loki, nie nosi aparatu, ma teraz białe, proste zęby którymi się chwali i soczewki - wymusił uśmiech, na co wywróciłem oczami. 

-Och Vincent wiem, że to twoja siostra, sam bym bronił Mary przy innych jakby ktoś ja obrażał, ale to jest złamana prawda, Holdy może zmiany wyglądu w środku dalej jest tą skąpą wieśniaczką która jedyne co potrafi to rozpłakać się na płycie lotniska - na samo wspomnienie jej paniki kiedy wszyscy razem nie raz lecieliśmy samolotem na wakacje miałem ochotę śmiać się jak psychol. 

-Zdziwisz się jutro, uwierz mi - wymierzył we mnie oskarżycielsko palec - A teraz powiedz mi czy będziesz serio moim świadkiem na ślubie - mruknął zniżając wzrok na butelkę piwa która pusta stała przed nim. 

-Kurwa stary pytasz jeszcze? Jasne, że tak, i odpierdolę ci taki kawalerski, że spadniesz z krzesła i to dosłownie - zapewniłem mając już w myślach striptizy dla każdego z nas, osobistej dziwki.

-Nie, nie chce - mruknął czym o mały włos to on nie zrzucił mnie z krzesła. Otworzyłem szeroko oczy. 

-Jaja sobie robisz? Po ślubie będziesz skazany tylko na jedną cipkę, a w rzadkości na jakąś inną, więc nie wiem dlaczego tak mówisz. 

-Problem w tym, że cipka Angeli mi wystarczy, tak sądzę. 

Nie wierzyłem własnym uszom, mój przyjaciel który traktował kobiety jak szmaty wpadł po uszy, on się kurwa zakochał w tej smętnej brunetce!

***

Rozdział miał być później, ale postanowiłam, że dziś jeszcze pojawi się jeszcze jeden rozdział, więc wstawiłam go teraz. Miłego czytania <3

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz