Rozdział 21

3K 85 7
                                    

Holdy

Z dnia na dzień moje samopoczucie polepszało się, jedynie nakładanie różnych specyfików na już gojące się miejsce przypominało o tym okropnym zdarzeniu. Najgorsze było to, że ślad po Suzy zniknął, nikt nie widział jej od tamtej sytuacji, a nadzieje na schwytanie jej malały z każdym dniem. 

Opadłam na kanapę obok matki i ukryłam dłonie pod bluzką z długim rękawem. Skanowała moje dziwne zachowanie wzrokiem. 

-Coś cię boli skarbie? 

Pokręciłam od razu głową i zagryzłam delikatnie wargę. 

-Mamo, bo zbliża się ten moment, wiesz o który chodzi. Chcę sama wybrać tort, oraz ozdoby, nie chce by Michael wiedział cokolwiek - odparłam poprawiając się. Zdziwiona odstawiła kubek z parującą kawą na stolik i obróciła się w moim kierunku. 

-Kochanie, ale wiesz, że tak nie można - uśmiechnęła się delikatnie - A propos dziś już macie jechać do miejsca gdzie planowanie ma się wszystko odbyć, nie mówił ci nic Michael? 

Problem był w tym, że nie miałam z nim żadnego kontaktu odkąd odbyła się kolacja z Angel która swoją drogą także tamtego dnia miała wizytę kontrolną, na którą Vincent aż się wystroił niczym dosłownie jakiś psychol. 

-Nie, tak wyszło, że nikt mi nie wspomniał - wywróciłam oczami i zrezygnowana poszłam do kuchni gdzie wzięłam swoje owoce które jadłam codziennie w ramach jakiejkolwiek diety by wcisnąć się w suknię ślubną jaką przymierzyłam kilka dni wcześniej. Była śliczna, ale...widok siebie w niej, bolał mnie dość mocno. Problem  był, że biorąc ślub chciałam by wszystko było jakbym to ja chciała, mieć obok siebie faceta którego kocham ja, i on kocha mnie. Zaś trafiło mi się jak zwykle...

-Zapewne zaraz się zjawi, może idź się przebierz, na zewnątrz jest dość duszno, a słońce żywo świeci - dotarł do mnie głos matki z salonu. 

Zerknęłam za panoramiczne okno w salonie i stwierdziłam, że miała rację. Na zewnątrz świeciło niczym miało by uprażyć każdego kto by tylko postanowił się wyjść bez żadnej ochrony, typu nałożonego na ciało kremu czy okrycia głowy. 

Powoli poszłam w stronę schodów co jakiś czas biorąc z miski swoje owoce. W pokoju stałam dość przed ciężkim wyborem, miałam ochotę porządnie sprowokować Michaela, musiałam dobrać do tego odpowiedni strój, krótkie szorty i biały top zdawał się być bardzo dobrą opcją. 

Ubrana poszłam do łazienki i zrobiłam wysokiego kucyka, pociągnęłam także szminką po pulchnych ustach, i spojrzałam za siebie. Stojące obok komody szpilki kusiły, i to dość bardzo, ale z powodu jeszcze lekkich dolegliwości musiałam odpuścić dziesięciocentymetrowe szpilki w kolorze złota, alternatywną opcją zaś stały się sandały w podobnym kolorze na niskim słupku, optycznie wydłużyły mi zgrabne nogi. 

Wyszłam z pokoju, a na dole usłyszałam ten znienawidzony głos. Okazało się, że mój przyszły małżonek w najlepsze gawędził z moją rodzicielką na temat jakiś bibelotów które jest możliwość doczepić do stolika. Wywróciłam oczami i stanęłam przed nimi kompletnie ignorując bruneta. 

-Mamo, mam nadzieję, że nie namówiłaś go na kokardy które są większe od jego głowy - uśmiechnęłam się sztucznie i oblizałam górną linie zębów. 

-Och Holdy, te kokardy są naprawdę śliczne, nie wiem o co ci chodzi, ale zmieniając temat, jedźcie już, czas was goni - spojrzała na zegarek, a ja z ukosa zaczęłam skanować Michaela. Miał na sobie czarne spodenki, sportowe buty i białą koszulę podwiniętą do połowy łokci, no niestety musiałam to przyznać, że wyglądał dość dobrze. 

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz