Epilog

4K 106 20
                                    

Holdy

Spojrzałam po raz drugi na kalendarz i zmrużyłam oczy. Zaskoczona tym, że tamtego dnia był dokładnie osiemnasty maja złapałam za telefon i wybrałam numer do cioci, chodź miałam do nich kilka kroków postanowiłam skorzystać z prostszej opcji. 

-Stało się coś skarbie? - zapytała zaniepokojona, a ja z syknięciem delikatnie poruszyłam się na łóżku. 

-Nie ciociu, dzwonię z pewnym pytaniem, tylko nie powiedz nikomu, że pytałam, bo...- zagryzłam delikatnie wargę i wzięłam drżący oddech - Michael ma urodziny dziś? 

-Och skarbie! Zapomniałam o urodzinach syna! - pisnęła tak, że musiałam odsunąć telefon od ucha by bębenki mi nie pękły. 

-Mam pewien plan, ale bez waszej pomocy i nie wiedzy Michaela to nie wyjdzie. 

Zaczęłam opisywać jej wstępnie całe moje myśli jakie kumulowały mi się w głowie przez dobre kilkanaście minut, oczywiście nie obyło się bez opierniczenia mojej osoby, tak dosłownie powiedziawszy lecz czując się o dużo lepiej postanowiłam zaryzykować. 

Zwlokłam się z łóżka i korzystając ze swojej samotności poszłam wziąć delikatną kąpiel, wiedziałam, że to było nie odpowiedzialne ale potrzebowałam chwili relaksu. 

Po sytuacji gdy wraz z Michaelem postanowiliśmy zamknąć się sami w naszym skrzydle, sądziłam, że zrządzenie losu pod nazwą: "Nagłe przypomnienie sobie całego świata o naszej dwójce" nie da o sobie znać lecz...

Minęło może z pięć godzin gdy zasnęliśmy, a jego telefon wybudził nas. 

Cały świat, dosłownie stał wtedy między nami, zaś ja...uświadomiłam sobie, że Michael niczym huragan wkroczył tam gdzie nigdy więcej nie miał. 

Otworzył te zamknięte na kłódkę drzwi serca, i oślepił je swoim blaskiem.

Oparłam się o zimne kafelki i przymknęłam powieki, wzięłam głęboki wdech i napierając dłońmi tuż obok uniosłam się, a woda zaczęła kapać na ciemno szare kafelki. Sięgnęłam z dużym bólem po puchaty ręcznik i otarłam wolnymi, niczym ślimak ruchami. 

Jak tylko znalazłam się w garderobie wzięłam głęboki wdech i wzięłam czystą bieliznę, oraz zwykły, jasny dres. 

Kiedy usłyszałam głośne pukanie do drzwi podskoczyłam przestraszona, i zerknęłam za okno sypialni, z którego widać było idealnie to kto do nas postanowił zajrzeć. 

Uśmiechnęłam się szeroko widząc braci Michaela, Mary, ciocię oraz wujka. Już pewna byłam, że mój plan się uda. 

***

-Czy to pasuje tu? - zapytałam gdy Fabiano kucał i przy małym drzewku, trzymał w dłoni ogromną kokardę. 

-Nie mam pojęcia, ale mam dość już i zaczepię to już tu - westchnął i zwinnym ruchem wykonał tę czynność. 

Westchnęłam i rozejrzałam się po ogrodzie, wszystko było pięknie ozdobione w taki sposób jaki tego chciałam. Duże dwie cyfry: dwa i jeden. Powiewały swobodnie na sznurkach ze złota. Zasłoniłam dłonią oślepiające słońce i podałam Mary słoik z płatkami róż. 

-Mary czy rozsypiesz je na ścieżce? 

Pokiwała twierdząco głową i biegiem udała się w wyznaczonym przeze mnie kierunku. 

-Michael ma zjawić się za godzinę, pomóc ci się przebrać? Wiem jaki to wysiłek - zapewniła, uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową. 

Obydwie powolnym krokiem poszłyśmy do wewnątrz skrzydła które zamieszkiwałam, gdy znalazłyśmy się w sypialni pokazałam na kreację jaką wybrałam. 

Zwiewna, jasno żółta sukienka leżała na dużym materacu. 

-Śliczna, daj - pokazała na materiał, podałam jej ją i delikatnie uniosłam materiał dresów. 

Jak tylko przebrana usiadłam na łóżku ciocia Lauren kucnęła na przeciwko i złapała za dłonie. 

-Skarbie wyznam ci coś, zawsze chciałam byś była z Michaelem, nie patrząc już na jakieś powiązania, nie patrząc na nic...

Chciałam ją przytulić lecz nie mogłam się zgiąć. 

-Nie wysilaj się, słońce. Zaraz przyjedzie mój syn, więc powinnyśmy zejść.

-Ale ja muszę się jeszcze pomalować...

-Nie, wyglądasz pięknie, nawet bez makijażu, nie niszcz sobie cery - zaśmiała się, na co wywróciłam delikatnie oczami - Chodź. 

-Ciociu zaraz sama zejdę, wezmę tylko coś. 

Skinęła głową i opuściła pomieszczenie, z grymasem sięgnęłam po skrzynkę którą zamkniętą miałam ciągle pod meblem na którym siedziałam. 

-Najwyższy czas by ci to dać, najdroższy - wzięłam głęboki wdech. 

Znalazłam się na dole, a tam dotarł do mnie odgłos silnika, spięłam się i kulejąc podeszłam do okna przy drzwiach, na widok swojego męża usta uformowały się w szeroki banan. 

Schowałam za siebie to co przygotowałam i zabrałam z siedziska w holu chustkę w kolorze czerni, i pomijając ból szybkimi krokami znalazłam się obok niego. 

-Nie mów nic, jedynie zasłoń sobie oczy, bo ja nie dosięgnę. 

Zdziwiony odebrał ode mnie materiał i mając czułą minę wykonał polecenie, złączyłam nasze dłonie i powoli pociągnęłam w miejsce gdzie wszystko zostało naszykowane. 

-Zdejmij chustkę - wyszeptałam, gdy to zrobił każdy łącznie ze mną krzyknął:

-Niespodzianka! 

Uśmiech jaki posłał mi w tamtym momencie rozerwał ostateczne blokady. 

Serce zabiło najmocniej jak mogło, a na język cisnęły się jedynie dwa słowa. Silne i tak pewne. 

-Zdradzić ci pewien sekret? - nachylił się tuż obok mojego ucha.

Wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie ciarki.

-Mhm- mruknęłam. 

-Jak tylko cię zobaczyłem moje serce się od razu w tobie zakochało...

Kochani!

Z całego serca chcę wam podziękować za to, że byliście ze mną podczas przeprawy przez tę część, haha. 

Jest mi cholernie smutno, gdyż przywiązałam się do tych bohaterów dość mocno, ale...mam dla was niespodziankę. 

Niedługo pojawi się więcej informacji! 

Dziękuje!

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz