Rozdział 24

2.6K 80 6
                                    

Holdy

Myślałam, że go uduszę! Michael stawiając kroki podeptał mi palce u stóp co skutkowało ich bólem gdy tylko przymierzyłam szpilki w których możliwe, że miałam pójść do ołtarza. 

-Dziecko - matka jęknęła i wraz z ciocią podały mi srebrne sandały na dwu centymetrowej platformie, oraz wysokiej szpilce. 

Już wiedziałam, że to była najlepsza opcja, niż te z zabudowanym szpicem które miałam wybrane już wcześniej. 

-Holdy, a może wybierz coś niższego, przecież to będzie katorga dla twoich stóp i kręgosłupa - ciocia Beatrice pokazała na małe baleriny ze złotymi paskami. Pokręciłam głową, chciałam zrobić furorę, moje przedstawienie które chciałam zrobić potem wymagało tego. 

Byłam ciekawa czy matka była świadome tego co zrobił ojciec...dalej siedziało w mojej głowie to, że ta suka była moją przyrodnią siostrą! Widząc go na kolacji nawet nie odpowiadałam na jego pytania, unikałam jak ognia. Zrobił coś okropnego. Miałam jeszcze obawę co do jednego.

Suzy była młodsza ode mnie o kilka miesięcy, prawie rok. Wychodziło na to, że zdradził moją mamę! Wstręt nasunął się także na wuja Treyvona który widoczny był też na tej przeklętej fotografii. 

Odsunęłam te okropne myśli od siebie, i powróciłam na ziemię. 

-Och no dobrze, została nam biżuteria. Holdy a zechciałabyś założyć, to? - na moje dłonie delikatnie została położona ogromna kolia, z zielonym szafirem. Była piękna. Gdy przyłożyłam do białego materiału sukni, idealnie ze sobą komponowało. 

Obok znajdowała się czerwona podwiązka ślubna, którą miałam następnego dnia założyć na swoje udo. 

-Rano przyjedzie kosmetyczka z fryzjerką. Przyprowadzone od razu będą do twojego pokoju, ach i pamiętaj. Nie może zobaczyć cię Pan młody - wskazała na mnie palcem rodzicielka, wywróciłam oczami. 

Nie wierzyłam w te zabobony, już i tak to małżeństwo było spisane na straty, jeszcze przed tym jak założyliśmy sobie przeklęte obrączki na palce. 

-Mhm, tak. Już wszystko? - zapytałam wstając z materaca łóżka. 

-Tak, a jeszcze jedno. Nie zauważyłam byście cokolwiek robili w kierunku pierwszego tańca - ciekawość ciotki wygrywała z nią całą. Prychnęłam i westchnęłam biorąc do rąk wieszak z suknią ślubną. 

-Moje stopy mówią same za siebie. Michael nie umie tańczyć więc możliwe, że nawet owy taniec się nie odbędzie - wymusiłam w ich kierunku uśmiech. 

Najchętniej zrobiłabym wszystko by ta cała maskarada nie odbywała się w cale. Podeszłam do białego okna, z drewnianymi ramami kiedy dwie brunetki opuściły mój pokój. 

Znajdowaliśmy się już w dworku, z oddali mogłam zauważyć mostek, postanowiłam udać się tam by mieć chwilę dla siebie, której potrzebowałam wtedy najbardziej. Wychodząc przez ogromne drzwi poczułam za sobą czyjąś obecność, kiedy tylko się obróciłam napotkałam spojrzenie wcześniej poznanego na przyjęciu rodziców Juana, prezentował się bardzo gorąco w granatowej koszuli oraz ciemnych spodniach. 

-Witaj - posłał mi śnieżnobiały uśmiech. 

-Dzień dobry - odpowiedziałam grzecznie. 

Facet przechylił głowę w bok i zaczął mnie skanować, czułam się dość dziwnie z tym faktem, mial przecież żonę, która zapewne gdyby to zobaczyła wyrwałaby mi włosy, albo zrobiła coś gorszego. 

-Nie spodziewałbym się, że jak przylecisz to prawie od razu postawią cię na ołtażu - zaśmiał się, na co zmarszczyłem czoło, jego zachowanie sprawiało mi obawy, gdzieś z tyłu głowy. 

-Ach, ale nie rozumiem. Ślub to kwestia która planowana była już od jakiegoś czasu - skłamałam ciągnąc tę okropną plotkę dalej w świat, którą puściła moja rodzina. 

Skinąłm głową, a gdy chciał otworzyć usta, ja podskoczyłam czując zimne, duże dłonie na swoich biodrach, zapach męskich perfum dotarł do moich nozdrzy, wiedziałam kto zjawił się tuż obok. 

-Juan nie powinieneś być jeszcze u siebie? Goście mieli zjawić się dopiero jutro i zakwaterować się - odparł, a ja udawałam, że jego obecność nie działa na mnie w żaden sposób. Dla wiarygodności uśmiechnęłam się szeroko do mojego pseudo narzeczonego. 

-Twój ojciec poprosił bym przyjechał wcześniej w sprawie spotkania jakie odbędzie się tu jeszcze dziś, przed twoim ślubem Michael - odparł skrępowany i potarł kark. 

-W takim razie do zobaczenia na spotkaniu, kochanie chodź musimy coś jeszcze omówić - na to cholerne słowo poczułam dziwny prąg w sobie, zacisnęłam usta w wąską linie i obróciłam się by nie zdradzić wyrazu swojej twarzy. 

Ruszyliśmy w stronę wyjścia i kiedy znaleźliśmy się na polanie odskoczyłam od niego jak poparzona, zerknęłam za siebie uświadamiając sobie, że Juan dalej nas obserwował. Wymusiłam jak najszczerszy uśmiech i rzuciłam się rękoma na jego kark. 

-Co ty robisz? - zapytał.

-Juan ciągle patrzy, chyba nie chcesz by ktoś na czele z nim zaczął poderzewać, co? - syknęłam i upewniając się, że brunet poszedł odsunęłam się - A poza tym dlaczego położyłeś swoje brudne łapska na moich biodrach?!

-Wiarygodność, a po drugie, on za bardzo zagłębia się w nasze życie, zaczyna mnie w chuj irytować, masz się trzymać od niego z daleka! 

Zmrużyłam oczy i uniosłam wysoko dłoń kierując w niego palec. 

-Nie masz prawa decydować, o mnie. Skąd ty się urwałeś, co? 

Złapał mnie mocno za tył głowy odchylając ją do tyłu. Krzyknęłam przerażona myśląc, że zaraz upadnę na trawnik. 

-Powiem ci to pierwszy i ostatni raz. Jutro zostaniesz moją żoną, a co za tym idzie będę twoim kurwa Panem, będziesz moją suką która będzie latała za mną przy nodze - wysyczał przy moim uchu. Na jego głęboki tembr poczułam strach, ale kiedy słowa dotarły do mnie w pełni wzięłam ogromny zamach kolanem i uderzyłam go w krocze. 

Zgiął się, a ja w tamtym momencie wysbobodziłam się z jego uścisku i pobiegłam z powrotem do pokoju, gdzie się zamknęłam. 

Wyjrzałam przez okno, ale jego już tam nie było, moje serce biło jak jebany dzwon. 

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz