Rozdział 16

2.9K 118 65
                                    

Holdy

-Ciociu proszę pomóż mi - jęknęłam rozpaczliwie ale kobieta po drugiej stronie dalej starała się mnie uspokoić, lecz panika coraz bardziej mnie paraliżowała.

-Kochanie bardzo bym chciała, ale już po. Musisz się z tym zmierzyć i dokopać temu gnojkowi, wierzę w ciebie, i niedługo przylecę z Joseph - zapewniła, ale na nic to mnie nie mogło pocieszyć.

-Ciociu, mam dość - rozłączyłam się wiedząc, że nie dostanę już od nikogo pomocy. Zebrałam się w sobie i postanowiłam grać dalej, otarłam dłońmi zapłakaną twarz i uniosłam się z łóżka, spojrzałam na zegarek, dotarło do mnie, że miałam godzinę na zrobienie z siebie prawowitej suki która ma każdego w tyłku.

Poszłam do łazienki, a tam zdjęłam z siebie znoszony, ulubione dres, naga weszłam do wanny gdzie by tradycji stało się zadość dosypałam płatki róż które są ze mną zawsze. Piana zasłaniała moje miejsca intymne, a zapach niczym z ogrodu zaczął unosić się w całym, zaparowanym już pomieszczeniu.

Umyta zwinęłam włosy w turban, a ciało jedynie wytarłam. Sięgnęłam po suszarkę i wysuszyłam włosy, następnie nakręciłam loki i mocno pomalowałam twarz, jednym z powodów było widoczne zmęczenie i worki pod oczami, a po drugie by kreować się tak jak zamierzałam musiałam nałożyć mocną szminkę na usta i zrobić te przeklęte kreski, zrobienie ich zajęło chyba najwięcej czasu.

Wyjęłam białe, koronkowe body, a do tego w tym samym kolorze spodnie z dziurą na kolanie. Złote sandały na szpilce idealnie komponowały się z całą stylizacją. Spojrzałam w swoje odbicie lustrzane po czym wzięłam kilka głębokich wdechów, wyprostowałam się, i wypięłam spore piersi które w topie były idealnie uwzględnione.

Kiedy dobiła odpowiednia godzina opuściłam pokój i nie rozmawiając z rodzicami, oraz Vincentem i Giorgią udałam się do SUV- a którym mieliśmy jechać. Ojciec wsiadł z przodu tuż przy ochroniarzu który robił za szofera, matka z siostrą zajęły miejsca przy samym wyjściu, zaś ja i brat na samym końcu.

Ciągle patrzyłam w telefon unikając jakiegokolwiek kontaktu wiedząc, że to by się źle skończyło. Mogłam w każdym momencie nabuzowana powiedzieć coś czego potem bym żałowała.

Dojechaliśmy na miejsce w ciszy, kiedy każdy opuścił samochód ja dopiero wtedy wyłączyłam telefon i schowałam go do kieszeni spodni. Wyszłam z gracją i powiodłam krokiem za rodziną. Vincent ścisnął delikatnie moją dłoń dając znak, że w tamtym momencie miałam w nim wsparcie, to naprawdę dużo dawało. Czasami łapałam się na tym, że chciałam mu powiedzieć o tym co zrobił mi profesor ale...bałam się.

Kiedy weszliśmy do środka, poczułam napiętą atmosferę od razu. Na moje nie szczęście Michael jednak był i perfidnie uśmiechał się do mnie żując gumę, chciałam w tamtym momencie ponownie dać mu w twarz.

-Siadajcie, zaraz podadzą kolację - ciocia pokazała na miejsce w jadalni, udaliśmy się tam. Ciągle czułam perfidny wzrok na sobie, więc obróciłam się i uśmiechnęłam najszerzej jak mogłam do jego osoby.

-Och wieprzu jak się nie mogę doczekać kiedy cię wykastruję! - pisnęłam niczym nastolatka by wkurwić go najbardziej jak mogłam, widziałam jak hamował emocje, więc postanowiłam dolać oliwy do ognia - Suzy zostawiła ci szminkę w kąciku ust, gdyby to dostrzegł twój jak i mój ojciec wisiałbyś już do góry jajami, a ja nie musiałabym robić tego sama.

Poczułam mocne szarpnięcie, mało co nie upadłam, ale on pociągną mnie w sam kąt, i nachylił się, czując mój zapach lekko otworzył zaszokowany usta, ale potem momentalnie mnie puścił i odszedł.

-Co za palant! - syknęłam pod nosem i powędrowałam za nim, kiedy znalazłam się znowu w jadalni zauważyłam, że jedyne miejsce które zostało to, to przed nim. Wypinając się jak tylko mogłam zasiadłam i odgarnęłam loki opierając głowę o piąstki.

-Kochani chce zacząć temat ślubu - wuj zaczął ale ja mu natychmiast przerwałam.

-Wuju wybacz ale jeśli ten cyrk ma kiedykolwiek się odbyć to na zasadach takich jakich ja i ten wieprz chcemy, czyli bez jakiś nie wiadomo jakich czułości typu pocałunki. Nigdy nie pocałuje męskiej kurewki, po drugie...- nagle poczułam mocne uderzenie pod stołem. Udałam zdumienie i przekręciłam głowę - Och chcesz coś dodać?

-Tak, nie oceniaj książki po okładce, Holdy - dał nacisk na każde słowo, zachichotałam zakrywając usta.

-I kto to mówi, co? - uniosłam wysoko brew, po czym wróciłam do omawiania wesela z resztą - Więc bez żadnych wymuszanych zbliżeń, i z racji iż nic prócz na papierze nie będzie nas łączyło, to chce byś wuju dał mu swobodę i daj mu się wyszaleć, knur póki ma czym niech się tam zabawia - sama się dziwiłam ile odwagi miałam w sobie, ale musiałam im wszystkim pokazać, że mam go głęboko gdzieś i najlepiej jakby zniknął.

Wszyscy patrzyli na mnie lekko zadziwieni, a ojciec i Michael jakby zdenerwowani ale jakby nigdy nic sięgnęłam po napełnioną lampkę wina i upiłam je odrobinę chodź miałam ochotę wypić wszystko naraz, ale zdradziłoby mnie to.

Kolacja mijała w najlepsze, a mi zaczynało się nudzić. Szczerze? Liczyłam na jakieś riposty ze strony bruneta ale on jakby nigdy nic siedział i grzebał w jedzeniu.

-Muszę do toalety, wybaczcie - wstałam z krzesła i udałam się w dobrze znanym mi kierunku. Będąc w łazience zrobiłam to co miałam i zaczęłam myć delikatnie dłonie, lecz kiedy to robiłam nagle rozległ się za mną huk, przestraszona obróciłam się, zobaczyłam twarz Suzy która wymierzała we mnie prosto pistoletem, kiedy krzyknęłam spanikowana a ból w klatce piersiowej zaczął mnie rozrywać, upadłam uderzając o kant wanny.

Nagle zniknęło wszystko, dosłownie wszystko.

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz