Rozdział 27

2.6K 91 7
                                    

Holdy

Holdy uspokój się, wszystko będzie dobrze...

Głos w głowie nie uspokajał mnie w żaden sposób, ciągle czułam jak żołądek miałam związany w supeł, widok ojca który udawał jakże szczęśliwego, widok matki tej szmaty która kleiła się do niego, oraz Michael...to wesele było od początku spisane na straty, ale sądziłam, że jakkolwiek by się to wybroniło, lecz niestety...

-Gdzie idziesz? - Michael złapał mnie mocno za łokieć kiedy wstałam z miejsca, przełknęłam głośno gorycz i wyrwałam się bez robienia niepotrzebnego szumu w koło nas. 

-Idę stąd, dłużej nie zniosę tej maskarady - odpowiedziałam dość szczerze. 

Zamknął powieki i wziął kilka głębokich wdechów. 

-Pojdę z tobą, nie mogę zostać tu sam, bo też jebne psychicznie - jęknął. 

Kiedy mijaliśmy tę starą dziwkę, inaczej nie mogłam jej określić podeszłam do niej. Wypite kieliszki alkoholu robiły swoje. 

-Ty stara kurwo - syknęłam, brunet stanął obok mnie i zmarszczył czoło. 

Kobieta obróciła się i zmierzyła mnie lekceważącym wzrokiem, do akcji wkroczył jeszcze mój ojciec. Poszłam po mikrofon i stanęłam na scenie. 

-Zajmę wam ostatnie kilka minut mojego wesela, jedyne co chce zaznaczyć, to to, że nie życzę sobie tej kobiety - pokazałam na blondynkę - na moim ślubie, ach i chcę zaznaczyć, że kobiety pilnujcie swoich facetów, lubi obce kutasy i rozbijać rodziny więc...

Nim się obejrzałam Michael złapał mnie za biodra, zabrał mikrofon i w stylu panny młodej zaczął wynosić z sali, szarpałam się, ale na nic. 

-Co ty odpierdalasz?! - zamknął z ogromną siłą drzwi, lecz ja zdjęłam szpilki i zaczęłam w nie uderzać, tak okropnie bolało mnie to co działo się w naszej rodzinie, że jedyne co chciałam zrobić to zabić tę starą kurwę. 

-Nic! 

-Właśnie widzę, mogłaś sobie darować to - złapał mnie w pasie, ale uniosłam nogi i nimi uderzałam. 

-Puszczaj, zabije ją! - zaczęłam macać dłonią z tyłu jego boki, wiedziałam, że miał przy sobie broń lecz gdy tylko poczułam kaburę mocno ścisnął dłoń. 

-Uspokój się! Wytłumacz o co chodzi! - popchał mnie na łóżko, opadłam a z racji, iż byłam pijana emocje puściły, i zaczęłam płakać mając twarz schowaną w dłonie. 

-Mój ojciec zrobił coś okropnego - wyszeptałam i otarłam wierzchem poliki, zapewne cały makijaż się zaczął rozpływać pod wpływem słonej cieczy. 

Siadł obok i widziałam po twarzy, że chciał wiedzieć więcej.  

-Suzy była moją przyrodnią siostrą! Ojciec zdradził matkę, a wiesz co najlepsze? Twój dobrze o tym wiedział! 

Otworzył szeroko usta, nie wiedział co powiedzieć, a ja zdawałam sobie sprawę co mógł myśleć. 

-Ale...jak to? Przecież wuj od zawsze zdradę uważał za tchórzostwo, zabijał za to - przyznał. 

Wstałam z łóżka chwiejąc się, poszłam do łazienki i opłukałam twarz zimną wodą. 

-Hipokryta, nienawidzę tej dwójki całym sercem - syknęłam, a łzy znowu zaczęły zbierać się  w moich oczach - Każdy niszczy mi życie, mam już tego kurwa dość! 

Uderzyłam pięścią w lustro, rozbiło się w drobny mak, a z poranionych knykci zaczęła kapać krew. Biały materiał miał kilka kropel na sobie. 

-Holdy na Boga co ty robisz?! - Michael złapał moje dłonie i wyjął skądś gdzieś apteczkę, delikatnie polał czymś rany, jedynie syknęłam a poza tym nie ruszałam się wcale - Dlaczego wszystko trzymasz w sobie, co? 

Prychnęłam i pokręciłam głową. 

-A od kiedy ty taki jesteś co?

-Jaki?- uniósł wysoko brew i owinął mi bandaż.

-Miłosierny Samarytanin się znalazł - warknęłam, wybuchł śmiechem ale po chwili się uspokoił. 

-Teraz wiem, że alkohol będziesz piła w małych ilościach, albo w cale - wstał z kucek i zaniósł apteczkę na swoje miejsce. 

-Jeśli myślisz, że będę się ciebie słuchać, to grubo się mylisz! 

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz