Rozdział 25

2.6K 89 5
                                    

Holdy

Godziny, minuty, sekundy minęły w zawrotnym tempie. Nim się obejrzałam kosmetyczka robiła mi makijaż ślubny, a fryzjerka idealne loki które opadały na odkryte łopatki. 

-Stresujesz się? - zapytała Georgia i podała mi czerwoną podwiązkę którą subtelnym ruchem nasunęłam na swoje nagie udo. 

-Nie, czym miałabym się stresować? Przecież to tylko ślub - przełknęłam głośno ślinę i wzięłam od Mary która razem z siostrą stały obok mnie i pomagały mi. 

-Wydajesz się spięta Holdy - odparła słusznie siostra tego nieudacznika który niedługo miał stać się moim przeklętym mężem. Nie chciałam pokazywać tego jak w środku byłam rozerwana na strzępy, więc wymusiłam uśmiech i pokręciłam głową.

-Podajcie zapinki - wystawiłam dłoń zmieniając temat, nadszedł czas by założyć tą śliczną suknie na siebie. 

Zerknęłam na wieszak, wiszący przy szafie. Wisiała na nim biała, długa suknia mająca gorset wykonany z diamencików, oraz duł z mieniącego się materiału który powiewał równo z wiatrem za oknem które było otwarte szeroko. 

Założyłam na siebie suknie i poprosiłam by dziewczyny zasznurowały z tyłu, gdy poczułam, że wszystko trzyma się jak należy zerknęłam w lusterko. Wyglądałam jak jebana księżniczka mająca diadem i kolię, ale tak się nie czułam.

Zagryzłam jasno pomalowaną, pulchną wargę i sięgnęłam po ozdobne kolczyki. Złoto odbijało się w świetle słońca. Zmrużyłam delikatnie oczy i siadłam na łóżku by założyć szpilki. 

-Ale ślicznie wyglądasz - nagle usłyszałam wzruszony głos rodzicielki, zerknęłam na nią kiedy ocierała lecące ciurkiem łzy po poliku. 

-Mamo nie płacz, cały makijaż sobie rozmażesz - zaśmiałam się delikatnie i zapięłam paseczki na kostkach. 

Podeszła bliżej i poprosiła by Mary i Georgia wyszły już na zewnątrz gdzie słychać było już głosy przybyłych gości. W żołądku zacisnęła mi się niewidzialna pętla, która prowokowała by lecieć do łazienki i zwymiotować wszystko co miałam w sobie.

-Holdy jesteś prześliczną panną młodą, Michael mimo wszystko będzie miał potworne szczęście - wyszeptała łapiąc mnie za dłonie.

-Mamo - jęknęłam i uniosłam się z materaca łóżka - Czy my już nie powinnyśmy iść? 

-Ojciec po ciebie przyjdzie - zmroziło mnie, nim się obejrzałam drzwi pokoju się ponownie otworzyły, a przez nie wszedł ten cholerny zdrajca! W dalszym ciągu nie potrafiłam nawet na niego spojrzeć, wzbudzał we mnie tyle okropnych emocji, że gdybym mogła wyminęłaby go i poszła tam sama. 

Spojrzeli na siebie, a ja już wiedziałam, że matka dowiedziała się o wszystkim, jej ból w oczach i ten cholerny żal do niego wyczuwalny był w obrębie całego siedliska. 

-Wyglądasz cudownie, Holdy - podszedł do mnie, ale ja jedynie zagryzłam wargę by nie puścić emocji na wierzch. 

-Zrobiłeś mi najlepszy prezent na ślub, wiesz? - zapytałam kiedy wyszliśmy, nie przyjęłam jego ramienia. 

-Holdy ciesze się, że podoba ci się dom w Meksyku - usłyszałam z boku, zacisnęłam pięści. 

-Nie chodzi o dom, chodzi o moją przyrodnią siostrę która jak się okazało chciała mnie zabić, ale wiesz co jest najlepsze? To, że zdradzałeś z tą szmatą która jest na dole mamę, nie wybaczę ci tego nigdy! - wydarłam się mu prosto w twarz. 

Nie zaprzeczył, nie próbował niczego tłumaczyć, chodź w sobie miałam delikatną nadzieję, że to była jakaś okropna pomyłka lecz nie...on naprawdę to zrobił. 

-Nie chcę z tobą iść do tego jebanego ołtarza, chcę zrobić to sama - wysyczałam i szybkimi krokami udałam się do wyjścia. Będąc już na podeście który prowadził do samego środka piekła, obejrzałam się do tyłu. 

-Holdy dziecko, ale...-ojciec nie dawał za wygraną i złapał mnie za bark - To było tyle lat temu, że to co się zdarzyło poszło w nie pamięć, nie ma niczego innego niż wy. 

-Zostaw mnie w spokoju, widziałam te zdjęcia...jesteś obrzydliwy! 

Nie sądziłam, że kiedykolwiek bym tak szybkim tempem poszła w kierunku Michaela który w granatowym garniturze stał przy pastorze, oraz białych dekoracjach z czerwonymi różami . 

Ludzi było multum, każdy obserwował moje wolne ruchy, ścisnęłam bukiet róż w dłoni i starałam się stawiać pewne kroki do przodu. 

Nie patrzyłam nawet na bruneta kiedy stanęłam na podeście. Wszystko wydawało mi się takie sztuczne, bez grama prawdy. Chodź zapewne dawniej, za czasów okularnicy i kujona w aparacie na zęby skakałabym pod niebiosa, wiedząc, że to on zostanie moim mężem, lecz...

-Zebraliśmy się tu, by...-pastor zaczął, odważyłam się spojrzeć w prawo. 

Brunet ciągle miał utkwiony we mnie wzrok, czułam się przytłoczona i delikatnie zaskoczona.

Za kilkanaście chwil miałam zostać już z nim na zawsze, to było do tego stopnia chore, że postanowiłam wejść na ostatni tor rozgrywki jaką prowadziliśmy, albo śmierć, albo odrobina szczęścia. 

Musiałam celnie rzucać kostką, by nie trafić jedynie na czerwone pola, by nie stracić ważnych punktów które zdobywałam. Wtedy prowadziłam ja i chciałam by tak zostało. 

Cała regułka jaką mężczyzna przed nami czytał zakończyła się, a wtem poprosił byśmy połączyli ze sobą dłonie. Na zetknięcie się z nim poczułam przepływ dziwnego prądu, a żołądek po raz kolejny związał się w supeł, zaś miałam wrażenie, że tego już nie dało się rozwiązać. 

Powtarzaliśmy wszystko jak roboty, nie można było tam wyczuć nić prócz nienawiści jaką do siebie przekazywaliśmy w słowach. 

-Załóżcie sobie obrączki - tuż obok zjawił się znudzony Fabiano i podał nam na małej, złotej tacy obrączki z czarnego złota. 

Drżącą dłonią sięgnęłam po jego, i nałożyłam w dość brutalny sposób, miał przy tym podrapany palec moimi paznokciami, a na widok delikatnego zaczerwienienia uśmiechnęłam się pod nosem. 

On zaś niczym delikatnie jak piórko nałożył mi moją, byłam w szoku. Sądziłam, że zapewne chciałby zrobić mi coś gorszego, ale obyło się bez tego. 

-Możesz pocałować panną młodą! 

Nim się zorientowałam w brutalny sposób złapał za moje poliki i wręcz zaczął gwałcić moje gardło swoim językiem! Zaczęłam niby pochylać się, ale chciałam się wyszarpać, udało się a wtedy moje płuca szaleńczo pracowały jakbym przebiegła maraton. 

-I co teraz suczko? Jesteś już na mojej smyczy - jego zmysłowy na swój sposób głos rozbrzmiał przy moim uchu. 

Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się w dziki dość sposób. 

-Zobaczymy kto na czyjej psie.

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz