Mosculio
Dwadzieścia lat wcześniej...
Gdy miałem pięć lat sądziłem, że miałam cudowną rodzinę. Kochałem babcię jak i dziadka którzy byli ze mną w każdym trudnym momencie.
-Babciu! - krzyknąłem do kobiety mającej owiniętą głowę jasnozieloną chustką.
Obróciła się mając koszyczek z truskawkami w ręku.
-Och Mosculio! Dziadek miał cię przypilnować!
Zaśmiałem się i podszedłem do małej huśtawki na którą się wdrapałem. Złapałem się rękoma za dwie linki dzięki którym się utrzymywała na drzewie.
-Babciu pohuśtasz mnie? Proszę - zrobiłem z ust dzióbek.
Westchnęła i podeszła powoli do mnie i delikatnie poruszyła. Zacząłem piszczeć zadowolony na co posłała mi uśmiech.
-Babciu gdzie jest moja mamusia?
Wzięła głęboki wdech i odpowiedziała:
-Twoja mamusia jest już dawno w niebie, z Aniołkami skarbie - pochyliła się i złożyła pocałunek między moimi włosami.
Nie pamiętałem mojej mamy, a o ojcu nie wiedziałem kompletnie nic.
Dziadkowie jedynie opowiadali mi o rodzicielce, nigdy nie pisnęli słowa chodź o tacie, omijali ten temat szerokim łukiem.
Gdy zmęczony wróciłem do domku, przy wybrzeżu Ligurii. Wychowywałem się tam, a przechadzki z dziadkiem po Riwierze były niczym stały elementem mojego młodego życia.
Wśród zabudowanych miejsc domkami prawie, że ze sobą połączonych mogłem dostrzec uśmiechnięte rodziny, było mi potwornie smutno, że nie zaznałem w życiu matczynej jak i ojcowskiej miłości.
Teraźniejszość...
Zadowolony z siebie odchyliłem głowę do tyłu i zaciągnąłem się dymem papierosowym.
Ciepły wiatr Cinque Terre otulił moje poliki. Czułem się jak nowonarodzony, po przylocie z tego nędznego Nowego Jorku mogłem pozwolić sobie na chwilę relaksu.
-Szefie, a co z tym trupem? - zapytał Alec.
-Nie wyrzuciliście tego chuja jak wam kazałem do morza? Ja pierdole - warknąłem - Do kwasu z nim.
Skinął głową i odszedł.
Zacząłem pukać opuszkami palców w swoje udo przypominając sobie widok tej jebanej żony mojego przybranego braciszka czułem satysfakcję.
Musiałem w końcu uderzyć, po tym jak dowiedziałem się prawdy nie widziałem innego wyjścia. Treyvon Garcia, mój ojciec miał zapłacić za to, że zabił moją matkę, i zostawił mnie jedynie z dziadkami.
Mała Giovanii była piękna, to mogłem jasno stwierdzić. Miała w sobie coś co przykuwało uwagę, i chciałem ugrać coś jej kosztem.
Wiedziałem, że wizyty w Nowym Jorku od czasu gdy postanowiłem uderzyć były w częstych planach. Musiałem zgrywać poważnego biznesmena, chodź...na głowie miałem familię Ranches.
Ojca znalazłem w obcym mi człowieku po śmierci dziadków.
Rolin Ranches. Osoba która nauczyła mnie jak trzymać broń w dłoni, czy pod jakim kątem podcinać komuś gardło by nie dać szansy na przeżycie.
Historia z nim była dość zagmatwana. Błąkając się po mieście szukając jedzenia bądź pomocy staną na mojej drodze i określając mnie jako jednego w wieku dwunastu lat kazał zabić jakiegoś dłużnika.
PS. Wiem, że rozdział krótki ale...nie chciałam od razu zdradzać wszystkiego. Reszta niebawem <3
CZYTASZ
Zatraceni w Sobie |18+
RomanceJest to kolejna cześć z serii Uwikłani. Michael Garcia, najstarszy syn Treyvona i Lauren Garcia. Miłośnik motoryzacji i pięknych kobiet będzie musiał stawić czoła dawnej, utrzymywane w tajemnicy przysiędze jego zmarłego dziadka. Słyszał od ojca tyl...