Rozdział 6

3.2K 100 12
                                    

Michael

-Michael pamiętaj, że ta broń później ma lecieć do Meksyku - ojciec wymierzył we mnie widelcem kiedy całą rodziną jedliśmy co niedzielny obiad. Ta tradycja przetrwała już tyle lat, że to stało się normalne. 

-Ojcze wiem - prychnąłem - A poza tym wuju, chcę wziąć ze sobą Suzy - poinformowałem od razu by potem nie robić zgrzytów. 

Ciotka Kate z moją matką wymieniły potajemne spojrzenia na wzmiankę imienia blondynki. Obydwie nie znosiły jej, to mało powiedziane. Odkąd nakryły mnie, ją i jej przyjaciółkę na trójkącie w jednym z pokoi przeznaczonych dla gości w klubie, moja rodzicielka widząc ją miała wręcz odruchy wymiotne. 

-A dlaczego nie? Przecież jej ojciec także jest zaproszony - wuj Carlos wzruszył ramionami. 

-Nie chcę jakiś nie przyjemności, mamo - skierowałem na nią wzrok. Zrobiła dzióbek jak małe dziecko i westchnęła opuszczając ramiona. 

-Nie mogę ci tego obiecać, Michael. Ta dziewczyna jest bez żadnej godności - pisnęła aż a ciotka skinęła dwa razy głową na potwierdzenie jej. 

Nim cokolwiek odpowiedziałem do salonu wszedł Vincent, oczywiście spóźnienie się miał w swojej rutynie. Mając skwaszoną minę podszedł do mnie, uniosłem swoje dupsko i przywitałem się z nim przybijając piątkę. 

-A tobie co? - zapytałem kiedy siadł obok mnie, dalej był skrzywiony. Sięgnąłem po babeczkę z truskawkami którą wielbiłem. 

-Angela - przyznał, zaskoczony zacząłem się krztusić. Matka zerwała się z krzesła i obleciała cały stół, stanęła za mną i zaczęła klepać po plecach. Mając szeroko otwarte oczy czekałem, aż dopowie mi więcej - Chłopie jestem w dupie - przetarł twarz dłońmi. 

Przy stole każdy ucichł i czekał na rozwój sytuacji. 

-Mów natychmiast o co chodzi! - jego ojciec uderzył ręką w stół. 

-Będziecie kurwa dziadkami, zadowoleni?! - nagły wybuch przyjaciela zaszokował mnie ponownie. Kawałek ciastka ponownie utknął mi w gardle. Wstałem kaszląc omijając matkę która już leciała ponownie, ale ja wziąłem od razu szklankę wody. Wypiłem od razu, z jadalni dochodziły do moich uszu kłótnia między rodziną Giovanni. 

-Ty kurwa oszalałeś? Wiesz co to znaczy? Będziesz musiał wziąć ślub z tą kobietą, w ogóle kim ona do chuja jest? 

-Wuju uspokój się, każdy jest w szoku ale może lepiej jak porozmawiacie na spokojnie - zaproponowałem na co i mi się dostało. 

-Michael, patrz na Vincenta, teraz będzie miał nauczkę, czas na ciebie - ojciec wstał od stołu i poszedł do salonu gdzie jak wrócił trzymał w dłoni szklankę whisky - Jeśli nie ogarniesz się skończysz tak samo jak twój przyjaciel albo jeszcze gorzej, w tym wieku chcesz się plątać w pieluchy? Znając cię synu, nawet nie myślisz o tym, ale w końcu musisz! Seks to nie tylko zabawa, wiąże się on też później z wieloma konsekwencjami! 

Mama zatkała uszy Mary która mając otwarte oczy siedziała przy niej, a moi jakże cudowni bracia zaczęli się chichrać pod nosem, miałem ochotę podejść i strzelić im w mordę z liścia. 

-Zamknijcie się obydwaj, już! Nie jesteście lepsi, ostatnio obydwaj pierdoliliście te samą laskę! Myślicie, że nie wiem?! - wybuchnąłem, Fabiano i Liam patrzyli na ojca przestraszeni, wiedzieli, że trzyma ich pod swoim ramieniem bardziej ode mnie. 

-Koniec! - matka włączyła się do dyskusji - Możecie przestać? Myślicie, że mnie tu nie ma? Pomyślcie chodź chwilę o mnie, nawet nie wiecie jak serce mi się łamie widząc wasze relacje ze sobą - jedna łza spłynęła po jej poliku -Treyvon daj im luz, myślisz, że to trzymanie pod ciągłym nadzorem coś da? - wyszeptała chwytając męża za rękę. Ich miłość, to uczucie jakie ich wiązało to było coś tak potwornie ogromnego, że aż nie realnego wręcz. 

-Mary idź do pokoju, wy dwaj tak samo - ojciec już zniżonym głosem trzymając rodzicielkę mocno w ramionach rozkazał, cała trójką wykonała zadanie. 

Opadłem zmęczony całą sytuacją obok Vincenta który trzymał głowę w dłoniach, pierwszy raz widziałem go tak zdołowanego. 

-Vincent z tobą kartel potem porozmawia, ale Michael - wuj zatrzymał się w połowie wypowiedzi i również wstał z krzesła - Miej nauczkę poprzez mojego syna. 

Nie chciałem ich już wszystkich słuchać, postanowiłem wcześniej jechać na magazyny i tam załatwić sprawy. Atmosfera męczyła mnie nie miłosiernie, nie potrafiłem wyobrazić sobie nawet Vincenta z dzieckiem, a tym bardziej na ołtarzu z tą speszoną Angel. 

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz