Rozdział 9

3.1K 101 12
                                    

Holdy

Rankiem kiedy wstałam postanowiłam od razu iść do pokoju brata, lecz kiedy otworzyłam drzwi okazało się, że po prostu go tam nie ma! Wściekła zeszłam na dół z nadzieją, ale nikogo prócz dekoratorek i szlajających się ochroniarzy nie zastałam, miałam ochotę wytarmosić ich wszystkich bo nawet Giorgia nie chciała mi powiedzieć, co się działo pod moją nie obecność, że Vincent ma pogorszoną sytuację z rodzicami jak i w tym pieprzonym kartelu. 

Wróciłam do swojego pokoju i z racji iż w dzień kiedy tu przyjechałam nie dane mi było w spokoju tego zrobić, rozpakowałam do końca dwie walizki które ze sobą wzięłam, w jednej był cały wypas związany z przyjęciem tamtego dnia, zaś w kolejnej zwyczajne odzienie na resztę pobytu w rodzinnej posiadłości. 

Postanowiłam nie ubierać na razie nie wiadomo czego i postawiłam na zwyczajne, jasne jeansy i biały top. Mimo, że brzydziłam się sobą w jakiś sposób, przecież musiałam stwarzać pozory normalnej, ustatkowanej psychicznie dziewczyny z dobrej rodziny której imię zostało w jakiś sposób zniszczone na jakiś czas, nie wiedziałam dlaczego, więc postanowiłam dowiedzieć się tego na własną rękę. 

Kiedy nikogo nie było w pobliżu najciszej jak mogłam udałam się w stronę drzwi od gabinetu ojca, pamiętałam gdzie trzymał klucz by o otworzyć, ale okazało się, że nie musiałam go brać. Gabinet był otwarty, a kiedy przekroczyłam jego próg dotarły do mnie wspomnienia jako małej Holdy siedzącej na kolanach ojca na tym samym fotelu przy masywnym biurku o tym jak bardzo kocha mnie i mamę, wtedy nie wiedziałam, że była w ciąży z Giorgią, a Vincent szalony wraz z jeszcze normalnie zachowującym się Michaelem biegali w koło. 

Przymknęłam powieki na bolesne wspomnienia i zamknęłam za sobą drzwi jak było to zrobione wcześniej, kiedy jednak podeszłam do stojącego na samym środku mebla okazało się, że wszystko było zamknięte na zamek a przy tym był jeszcze kod niczym do sejfu. 

Odpuściłam, bo bałam się jeszcze, że coś zniszczę, a to by nie poszło na moją stronę. Musiałam starać się wyciągnąć od kogokolwiek informacje na temat tego...potwora który zniszczył mnie ponownie w środku, przy tym co robił mi Michael, to było o sto kroć gorsze. 

Wracając do swojego zakątka natknęłam się na Giorgię która szczęśliwa obracała się w koło przy lustrze na samym końcu korytarza. Widząc mnie delikatnie się speszyła i zaprzestała. 

-Nie, idzie ci świetnie. Ćwiczysz balet? - zapytałam podchodząc bliżej. 

Skinęła głową i wygładziła jasno różowy materiał sukienki smukłą dłonią, nie mogłam pogodzić się z tym, że za jakiś czas przyjdzie jej podzielić los jakiejś innej nieszczęśniczki która zmuszona została do zawarcia związku małżeńskiego z jakimś oblechem. 

-Cieszę się - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją delikatnie - Nie mogę uwierzyć, że masz już dwanaście lat - wyznałam, na co usłyszałam jej chichot - Nie śmiej się ze starej siostry - zarzuciłam jej, na co na chwilę przestała, ale kiedy i ja zaczęłam się śmiać dołączyła po raz kolejny. 

-Nie jesteś stara, jesteś już dojrzała, a to bardzo duża różnica - zaznaczyła. 

-Ale mi się mądra siostra trafiła, szkoda, że i nie brat - mruknęłam krzywiąc się nie znacznie - Giorgia słonko powiedz mi ty chodź jedna o co chodzi? W jakie bagno wpakował się Vincent, każdy mnie zbywa - jęknęłam rozpaczliwie biorąc ją na litość ale mocniej zacisnęła usta w wąską linie - Och i ty przeciwko mnie? 

-Cholernie bym chciała Holdy, ale ojciec kategorycznie mi zabronił to robić, nie chcę mu się narażać bo już i tak o mały włos nie zdemolował całego domu na wieść o tym co zrobił Vincent - wyszeptała, a jej warga zaczęła delikatnie drgać. 

Mimo wszystko ponownie wzięłam ją w objęcia i przytuliłam. 

-Gi, co tu się dzieje, boisz się ojca? 

Pokiwała głową i cicho zaczęła płakać w moje ramie, byłam w totalnym szoku. Kiedyś na myśl o ojcu przychodził mi jego uśmiech i miłość do mamy, a wtedy? Sam strach i płacząca Giorgia w moich ramionach. 

Mijały godziny, minuty, sekundy a ja zamiast przygotowywać się do przyjęcia zagłębiłam się w Internecie szukając jakiś medialnych skandali z moim bratem, ale nie znalazłam nic prócz jakiś zdjęć brukowców którzy zrobili mu z ukrycia sesję zdjęciową z kolejną landrynką do kolekcji, na niektórych były nagłówki z Michaelem ale nawet nie kliknęłam w żaden, nie obchodziło mnie to. 

-Kochanie co ty wyprawiasz? - nagły pisk matki spowodował mnie o krzyk i kołatanie ze strachu serca. Wystrojona niczym przepiękna dama w czerwoną garsonkę ze złotymi ozdobami i jedną broszką którą dostała od ojca, całość stylizacji dopełniała idealnie pasująca biżuteria wykonana z najdroższych kamieni jakie zdołano znaleźć - Skarbie do rozpoczęcia przyjęcia zostało trzydzieści minut, chcieliśmy całą rodziną powitać gości. 

Zerknęłam na zegarek stojący na komodzie przede mną i ze skruszoną miną odstawiłam laptopa na materacu łóżka, oczywiście wyłączonego, zapewne gdyby zobaczyła co szukałam wpadłaby w szał skoro to aż tak ważny temat. 

-Obiecuję, że zejdę równo o dwudziestej mamo - sięgnęłam po materiał leżący obok mnie w kolorze czystej czerwieni. 

-Ale piękna - podeszła do mnie i złapała za sukienkę - Będziesz się ślicznie w niej prezentować, a teraz szykuj się - sięgnęła po moje czoło i złożyła na nim czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się na ten gest. 

Zostawiła mnie samą a ja w prędkości światła wzięłam prysznic przy tym nie mocząc włosów, miałam szczęście, że umyłam je z samego rana. Owinięta w ręcznik zaczęłam tworzyć dzieło na twarzy, bez zbędnych ceregieli przeciągnęłam szminką po ustach, i poprawiłam podkład, oraz tusz do rzęs, po czym dokleiłam delikatne kępki w samym rogu by wyciągnąć oko wyżej, gdyż nie miałam czasu na robienie kresek. Pomalowana nago poleciałam do pokoju gdzie założyłam stringi a na piersi nic, ponieważ sukienka miała delikatne ramiączka i miseczki na nie wszyte już w gorset. 

Prezentowałam się ślicznie, a wycięcie na kolanie wydłużało moje nogi. Na stopach miałam złote sandały na wysokim słupku ze wzorem gwiazd. Zerknęłam na zegarek i w szoku przyznałam, że zostało jedynie pięć minut, chodź i to był dobry czas. 

Założyłam biżuterie i poprawiłam ostatni raz blond loki. Wyszłam z pokoju, a mimo zdziwienia na dole roiło się już od gości. Kiedy schodziłam wszystkie pary oczu skierowane były na mnie. Czułam się jak jakaś największa gwiazda wieczoru chodź to moi rodzice powinni być nią. 

-To ta od Vincenta? - nagle dobiegł mnie głos jakiegoś mężczyzny z boku. Udałam, że tego nie słyszałam ale mimo wszystko udając, że szukam rodziny podeszłam bliżej. 

-Nie tamta podobno jest brunetką, i zapewne widać jej już brzuch, sam mówił, że jest w piątym miesiącu. 

Otworzyłam szeroko oczy domyślając się już o co chodzi. Mój brat spłodził jakiejś dziecko...

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz