Goldie
Po kąpieli Abel wytarł mnie starannie i nagą zaniósł mnie do jakiegoś pokoju znajdującego się w podziemiach. Nie mogłam nazwać tego miejsca piwnicą, gdyż było tutaj zbyt przytulnie, ale na pewno czułam się tu jak więzień.
Oprócz drzwi, za którymi miał skrywać się "mój" pokój, były tutaj kraty jak w celi. Można było więc otworzyć drzwi od strony pokoju, ale żeby wyjść na zewnątrz, trzeba było pozbyć się również przeszkody w postaci krat.
Kiedy mężczyzna wprowadził mnie do środka, ujrzałam dwuosobowe łóżko. Przeszło mi przez myśl, że może Abel zechce ze mną spać. Bałam się zostać w tych podziemiach domu sama, ale jego towarzystwo nie byłoby wcale lepsze. Abel mnie przerażał i nie chciałam mieć z nim nigdy więcej do czynienia. Musiałam jednak wprowadzić swój plan ucieczki w życie, dlatego chciałam, aby nabrał do mnie zaufania.
- Podoba ci się, złotko? To twój nowy pokój.
Tak, jakbym tego jeszcze nie zauważyła, skurwielu.
Pokój sam w sobie był ładny. Ściany pomalowane były na kolor lawendowy. Znajdował się tu kominek i liczne lampki, a także świece. Rzecz jasna, nie było tu okna, dlatego ten pokój nieodparcie kojarzył mi się z celą, ale było tu dosyć przytulnie.
Abel położył mnie na miękkim łóżku. Uśmiechnął się, przez co jego pobliźniona twarz się wykrzywiła.
- Zostaniemy tu na noc razem. Początkowo chciałem, abyś spędziła pierwszą noc sama, ale nie mam serca zostawić cię po tym, jak się trzęsłaś. Nawet takie ludzkie śmiecie jak my mają uczucia, prawda?
Ten człowiek był chory. Uważał siebie samego za jakiegoś podczłowieka, nieustannie nazywając siebie ludzkim śmieciem. Nie podobało mi się, że we mnie widział to samo. Miałam przecież wiele do zaoferowania. Nie byłam żadnym śmieciem, ale wolałam być nazywaną przez niego w ten sposób, niż gdyby Abel nazywał mnie dziwką.
Po kąpieli Abel się nie ubrał. Podobnie jak ja, był zupełnie nagi.
- Abel, czy mogłabym cię o coś prosić?
Starałam się, aby mój głos brzmiał przyjemnie. Miałam nadzieję, że może uda mi się z nim jakoś dogadać. Miał w sobie jakieś emocje, gdyż nie traktował mnie tak zupełnie sucho. Nie wtrącił mnie do jakiejś zimnej celi i nie przykuł mnie łańcuchami do haków na ścianie. Pokazywał mi, że coś kryło się w jego wnętrzu, ale nie byłam pewna, czy byłam gotowa, aby odkryć, co się w nim znajdowało. Chyba nie czułam się na siłach, aby poskramiać demona mężczyzny, który pozwolił trzem swoim przyjaciołom mnie zgwałcić, ale nie miałam innego wyboru. Musiałam robić to, co uważałam za słuszne, aby przetrwać.
Kostucha posłał mi kolejny uśmiech. Oparł się na przedramieniu, zwracając swoje ciało do mnie bokiem. Widziałam jego pobliźnioną i wytatuowaną pierś. Miał krzywo rosnące paznokcie u rąk. Jego palce wyglądały tak, jakby kiedyś były połamane. Podobna sytuacja miała zresztą miejsce, jeśli chodziło o jego nos. On również w przeszłości musiał zostać złamany i krzywo się zrósł.
Nigdy nie widziałam tak przerażającego mężczyzny. Owszem, po ulicach Crest Hill czasami przechadzali się wytatuowani faceci w kapturach na głowach, ale nigdy nie widziałam kogoś, kto wyglądałby jak rozłożony na części, a następnie zszyty człowiek.
Abel musiał przejść piekło i pewnie dlatego teraz chciał mścić się na innych. To był naturalny mechanizm ofiar. Wiele z nich uważało, że cały świat zasłużył na zbawienie. Ofiary przemocy sądziły, że są w stanie zmienić przyszłość, ale zamiast faktycznie skupiać się na czynieniu dobra, miały swój wypaczony sposób na "naprawianie" ludzkości. O takich przypadkach czytałam czasami w książkach i słyszałam w telewizyjnych wiadomościach, lecz ten świat wydawał mi się odległy. Miałam wrażenie, że nigdy nie zaznam spotkania twarzą w twarz z morderczym psychopatą.
CZYTASZ
Legatus Mortis
ActionWysłannicy Śmierci to zamaskowana grupa kierowana przez Abla Luciano. Mężczyzna przeżył w dzieciństwie piekło i wraz ze swoimi przyjaciółmi pragnie naprawić ten pełny obłudy świat. Uważa, że jest kimś w rodzaju Boga. Człowiekiem, który nawróci świat...