3

3.2K 93 15
                                    

Goldie

- Czterech zamaskowanych mężczyzn napadło niewinnego mieszkańca miasteczka Crest Hill po raz kolejny w tym tygodniu. Monitorujemy na bieżąco sprawę. Lokalne władze nie są w stanie stwierdzić, czym kierują się zamaskowani mordercy przy wybieraniu swoich kolejnych ofiar. Zalecamy pozostanie w domach w najbliższych dniach, aby uniknąć...

- Bzdura.

Wyłączyłam telewizję. Nie chciałam się niepotrzebnie denerwować. Według mnie, zamaskowani mordercy, o których od kilku tygodniu trąbiono w wiadomościach, byli zwyczajną grupą niewyżytych nastolatków, którzy chcieli się zbuntować i zaczęli zabijać. To nie był taki pierwszy przypadek w Crest Hill. Od lat na ulicach tego miasta panowała przemoc, a lokalne gangi nie były czymś, co mogło zdziwić mieszkańców. 

Spakowałam plecak na wieczorne zajęcia i wyszłam z mieszkania.

Mieszkałam w Crest Hill od roku. Rok temu rozpoczęłam tutaj bowiem studia na kierunku dziennikarstwa i stosunków medialnych. Był to nowy kierunek na tutejszej uczelni, a jako, że od lat byłam zainteresowana mediami i chciałam w nich pracować, zostawiłam swoje życie w Nevadzie na rzecz przeprowadzki tutaj.

Wynajmowałam niewielkie mieszkanie w kamienicy, która nie była w najlepszej kondycji, ale mieszkało mi się tu dobrze. Byłam przyzwyczajona do szemranej dzielnicy, jednak bezdomni nigdy nie wchodzili mi w drogę. Czasami dawałam im drobne, choć sama nie miałam wielu oszczędności. Pracowałam w kawiarni na rogu, ale ledwo starczało mi na czynsz. Nie chciałam jednak pożyczać pieniędzy od rodziców, gdyż im również nie powodziło się najlepiej.

Po części ich status materialny był jednym z powodów, dla których zdecydowałam się opuścić rodzinne strony. Mama i tata czuli się odpowiedzialni za zapewnienie mi dobrych warunków do uczenia się w szkole, więc na studia nie miałam prawa ich naciągać. 

Była osiemnasta. Zaczynałam zajęcia za pół godziny. Moja uczelnia miała niewiele sal, dlatego studenci musieli przygotować się na to, że zajęcia będą odbywały się o różnych porach dnia. W poniedziałki zaczynałam o siódmej rano, a w środy, czyli właśnie dzisiaj, zaczynałam zajęcia o osiemnastej trzydzieści i kończyłam je o dwudziestej drugiej.

Na uczelni uczyło się siedmiuset studentów, więc konieczna była ciągła płynność wymiany sal i uczenia się w niekoniecznie atrakcyjnych godzinach. Crest Hill chciało wypromować nowe kierunki, dlatego wzięło pod swoje skrzydła tak wielu studentów, niekoniecznie mając warunki, aby podołać takiej liczbie uczniów.

Uliczne lampy świeciły tylko w liczbie kilku latarni. Niektóre żarówki były od dawna przepalone, a inne mrugały. Mogłam skorzystać z oświetlenia w telefonie, ale wolałam oszczędzać baterię, gdyż zajęcia do późna zwykle niemiłosiernie się dla mnie ciągnęły i wolałam oglądać jakieś głupawe filmiki w Internecie, niż słuchać wykładowców. Uczyłam się dobrze i byłam pilną studentką, ale po całym dniu spędzonym w pracy, siedzenie na uczelni do dwudziestej drugiej nie było moim wymarzonym zajęciem.

Skręciłam w uliczkę, która była niezwykle wąska, dlatego też nie mieszkali tu nawet żadni bezdomni. Mieszkańcy Crest Hill woleli osiedlać się na obrzeżach miasteczka i tam budować sobie piękne domy, podczas gdy my, biedniejsi przedstawiciele tej społeczności, gnieździliśmy się w centrum patologii. 

Torba zsunęła mi się głucho z ramienia na ziemię, gdy ktoś owinął wokół mnie ręce. Chciałam krzyknąć, ale gdy otworzyłam usta, ktoś wsunął mi do nich knebel na kulce. Szarpałam się i wiłam w uścisku mężczyzny, ale on działał szybko i sprawnie. Wydawało mi się, że minęła chwila, a ja byłam już unieruchomiona. 

Legatus MortisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz