47

1.5K 58 4
                                    

Goldie

Siedziałam samotnie w pokoju tortur, podczas gdy Dash oznajmił, że pójdzie do salonu, aby zadzwonić do Abla. Słyszałam, jak mój porywacz rozmawia z moim mężem, mówiąc mu o tym, co się stało.

Miałam mętlik w głowie, ale nie byłam na siebie zła za to, że zgodziłam się na propozycję Dasha. To nic nie znaczyło. Mężczyzna mógł i tak robić ze mną, co mu się żywnie podobało. Nie potrzebował do tego mojej zgody. Chciał mnie poniżyć. Myślał, że jeśli zgodzę się zostać jego seksualną niewolnicą, moje nadzieje na powrót do Abla umrą śmiercią naturalną, ale tak się nie stało.

Po zbliżeniu Dash przyniósł mi jedzenie. Byłam potwornie głodna i nie obchodziłoby mnie nawet to, że mój oprawca mógł dodać do posiłku jakiejś trucizny. Zabrałam się więc za jedzenie spaghetti. Nie umknęło mojej uwadze, że celowo podał mi plastikowy widelec w razie wypadku, gdybym chciała się na niego z tym rzucić. Nawet na czas posiłku Dash nie rozkuł mi dłoni. Nie było mi łatwo jeść ze skutymi rękami, ale Dash w końcu zobaczył, jak się męczę i podtrzymywał talerz z jedzeniem, podczas gdy ja nawijałam spaghetti na widelec i jadłam. Po posiłku podał mi herbatę w plastikowym kubku. Była tak dobra, że aż zamruczałam z rozkoszy. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio cokolwiek jadłam, dlatego byłam mu wdzięczna za ten posiłek, choć wciąż go nienawidziłam. 

Przystawiałam ucho do drzwi, wsłuchując się w rozmowę Dasha z Ablem. Moje gardło zacisnęło się z żalu. Nie byłam nawet w stanie nic wykrzyknąć, aby poinformować Abla, że wciąż żyłam. Chciałam, aby mój mąż miał pewność, że póki co sobie radziłam. Nie mogłam pozwolić, aby się o mnie martwił. Abel miał tendencję do zamartwiania się o tych, na których mu zależało. Wiedziałam, że podobnie jak ja, poważnie traktował akt małżeństwa i na pewno miał wyrzuty sumienia przez to, że nie dopilnował mojego bezpieczeństwa.

Oparłam się plecami o ścianę tuż przy drzwiach. Przyciągnęłam nogi do piersi. Schowałam twarz w swoich skutych rękach i zapłakałam głośno.

Byłam bezsilna. Już wcześniej starałam się wyszarpać klamkę z drzwi. Na wszelkie sposoby próbowałam je otworzyć, ale nie potrafiłam tego zrobić. Drzwi były mosiężne. Dash klucz do nich trzymał w kieszeni spodni. Mogłabym spróbować go obezwładnić i wyjąć klucze, aby potem podjąć próbę ucieczki, ale nie wiedziałam, gdzie byłam. Czułam, że niebawem i tak spróbuję stąd nawiać, ale póki co za bardzo bałam się o Abla, aby narazić się na gniew Dasha. Nie mogłam pozwolić, aby Dash z wściekłości na mnie zrobił krzywdę Ablowi. Wolałam więc słuchać Dasha i być jego posłuszną marionetką niż później pluć sobie w brodę, że nie posłuchałam go, gdy trzeba było.

Dash nie przychodził do mnie od dłuższego czasu. Mogłam spróbować poszukać stąd wyjścia, ale nie byłam naiwna. Już wcześniej obejrzałam pokój pod kątem tajemniczego wyjścia, ale jako, że nie było tu okna, nie miałam szans na wyjście. Dlatego pozostało mi czekanie na mojego porywacza, mając nadzieję, że gdy już tu przyjdzie, nie skrzywdzi mnie.

Było mi zimno. Wstałam więc na drżących nogach i podeszłam do łóżka. Położyłam się na boku, zwrócona plecami do drzwi. Przyciągnęłam nogi do piersi, narzucając na siebie niezdarnie koc. Funkcjonowanie ze skutymi rękami nie było łatwe. W myślach mogłam dziękować mojemu oprawcy za to, że nie skuł mi rąk za plecami, lecz było to marne pocieszenie. 

Potwornie tęskniłam za Ablem. Nie sądziłam, że tak szybko dla niego przepadnę. Przez cały tydzień niewoli pod jego dachem chciałam od niego uciec. Nie znosiłam tego człowieka i życzyłam mu śmierci, ale moje myślenie się zmieniło.

Żal ścisnął moje gardło, gdy uświadomiłam sobie, że Abel nie dał mi nawet pierścionka. Nie, żebym była materialistką, bo ceniłam sobie prawdziwe uczucie ponad wszystko inne, ale skoro nie dał mi pierścionka, może wcale nie traktował naszego małżeństwa poważnie? Może dla niego to była zabawa? Może na rękę było mu to, że Dash mnie porwał?

Legatus MortisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz