Abel
- Tahoe, tak mi kurewsko przykro. Popołudniu zabiorę cię na grób Lilith, ale teraz...
- Nie, kurwa! - krzyknął, kuląc się w łóżku w pozycji embrionalnej. - Jak ona mogła mi to zrobić?! Nie wierzę w to, co mówisz!
- Posłuchaj, wyjaśnię ci wszystko od początku tak, żebyś lepiej mnie zrozumiał, dobrze? Tahoe, rozumiem, jak cierpisz. Wierz mi, że wiem, jak to jest stracić kogoś, kogo kocha cię bezgranicznie. Obiecuję, że znajdę Dasha i wspólnie go za wszystko ukarzemy.
Wpatrywałem się w Theo i Claude'a, którzy stali przy oknie. Obaj mieli niepewne miny. Patrzyli na Tahoe z żalem, ale nic nie mówili. Dla Claude'a nie było to niczym nadzwyczajnym, gdyż ten dzieciak zawsze milczał, ale Theo? On był cholerną gadułą, lecz śmierć Lilith odebrała mu chęć do zabawy.
Usiadłem ostrożnie na brzegu łóżka, na którym leżał Tahoe. Gdy się zbudził, musiałem przytrzymywać mu ręce, aby nie zrobił sobie albo nam krzywdy. Był pobudzony. Płakał, krzyczał i chciał rozerwać nas na strzępy, ale nakazałem Theo przynieść środek uspokajający. Wstrzyknęliśmy go w szyję Tahoe. Nie wyrywał się już i nie rzucał się na mnie z pazurami jak jakiś dziki zwierz, ale wciąż boleśnie płakał. Nigdy nie widziałem mojego przyjaciela w takim stanie. Tahoe był pewnym siebie dupkiem, który wszystkich traktował z góry. Wszystkich, prócz Lilith.
Położyłem dłoń na głowie mojego przyjaciela, przeczesując palcami jego zielone włosy. Tahoe wyglądał koszmarnie. Musiałem coś zrobić, aby mu pomóc, ale nie mogłem dłużej zatajać przed nim prawdy. Wszystko zrozumiałem i poskładałem kawałki tej układanki w całość. Dało mi to nieciekawy obraz, ale przynajmniej rozumiałem motyw zabójcy Lilith.
- Jesteś w stanie mnie wysłuchać? Możesz dać mi kilkanaście minut?
Tahoe wziął się w garść. Z moją pomocą usiadł na łóżku, opierając się plecami o jego wezgłowie. Głowa Tahoe leciała w przód. Środek uspokajający silnie na niego zadziałał. Nie chciałem, aby Tahoe stracił przytomność. Środek miał go jedynie zamroczyć i udało mi się osiągnąć ten cel.
- Wytłumaczę ci wszystko, ale błagam. Nie unoś się. Mi również jest ciężko ci o tym mówić.
Skinął niepewnie głową. Zerknąłem na Theo i Claude'a, którzy pokiwali głowami, będąc gotowymi na to, aby w razie potrzeby obezwładnić Tahoe, który w przypływie uczuć mógł zrobić sobie krzywdę.
- Carlisle Laho okłamywał nas od samego początku - zacząłem, przeczesując palcami zielone włosy Tahoe. Może nie był to męski gest, ale pierdoliłem to. Tahoe potrzebował mojej pomocy, a ja miałem zamiar mu jej nie udzielić. - Nie mieszkał tutaj dlatego, że cierpiał na hafefobię. W rzeczywistości mógł dotykać ludzi, nie brzydząc się tym ani nie odczuwając przy tym dyskomfortu. Współpracował z amerykańską gazetą. Chciał napisać artykuł o Auctoritatem Populi, który byłby dla ludzi szokujący. Carlisle chciał mnie pogrążyć. Chciał zdobyć kasę moim kosztem, ale w porę go złapałem. Wystarczyłoby kilka dni więcej, a materiały poszłyby do druku. Carlisle nie skrywał jednak tej jednej tajemnicy.
Teraz miały zacząć się schody. Nie chciałem mówić o tym wszystkim Tahoe, ale byłem jedynym, który mógł to uczynić.
- Kiedy wyjeżdżałeś na ląd, czasami widziałem Carlisle'a z Lilith. Nie chciałem ci o tym mówić, ale przeczuwałem, że ten facet może nas oszukiwać. Dotykał Lilith bez rękawiczek.
- Kurwa, Abel. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Przełknąłem ślinę, kręcąc głową.
- Nie wiem, stary. Przysięgam, nie myślałem wtedy o tym, że Carlisle może nas oszukiwać.
CZYTASZ
Legatus Mortis
AcciónWysłannicy Śmierci to zamaskowana grupa kierowana przez Abla Luciano. Mężczyzna przeżył w dzieciństwie piekło i wraz ze swoimi przyjaciółmi pragnie naprawić ten pełny obłudy świat. Uważa, że jest kimś w rodzaju Boga. Człowiekiem, który nawróci świat...