Tahoe
Każdy kolejny dzień był dla mnie męką. Mimo, że miałem wsparcie przyjaciół, nie czułem się dobrze. Moje życie zmieniło się nieodwracalnie i mimo, że miałem wokół siebie wspaniałych ludzi, nie czułem się godny, aby żyć.
Od śmierci Lilith minęły dwa tygodnie. To był intensywny czas. W Auctoritatem Populi zapanował nowy porządek. Abel nie był już postrzegany jako król, a bardziej jako przyjaciel mieszkańców. Służył im pomocą i kilka dni temu zaproponował, aby mieszkańcy przestali nosić maski. Wysłannicy Śmierci również ich już nie nosili i uważali, że dobrym pomysłem byłoby, aby ludzie przestali ukrywać swoje twarze pod maskami.
Każde z nas miało jedno życie. Wielokrotnie, zamiast skupić się na swoich marzeniach i celach, baliśmy się uczynić krok do przodu z obawy o to, co pomyślą sobie o nas inni ludzie. Sam byłem taki, jak większość i zwykle przejmowałem się opinią innych. Chciałem być jak najlepszy we wszystkim, czego się podejmowałem. Nie zawsze było łatwo, ale gdy poznałem Lilith, dotarło do mnie, że nie mogę wiecznie chować się jak żółw w swojej skorupie. Wyszedłem do ludzi, choć bardzo mnie skrzywdzili.
Już nigdy nie miałem zapomnieć tego, co zrobili mi moi rodzice w dniu moich urodzin. Wspomnienia z sierocińca, w którym byłem zastraszany, głodzony i wykorzystywany, były częścią mnie. Nie chciałem, aby zniknęły. To, przez co przeszedłem, uczyniło ze mnie człowieka, którym byłem dzisiaj. Nie byłem wielbicielem marzeń o cofnięciu się do przeszłości, gdyż starałem się nie żałować żadnych swoich czynów, ale zmieniłbym tylko jedno.
W dniu, w którym Dash i Carlisle wpadli do restauracji Jadeona z bronią w ręku, zakryłbym ciało Lilith swoim ciałem. Umarłbym w ramionach mojej pięknej królowej, pozwalając jej tym samym dalej żyć i robić to, co tak kochała.
Bez Lilith nie istniałem. Nie mogłem jednak się poddać. Życie było piękne. Wytatuowałem sobie tą sentencję po łacinie na przedramieniu. Lilith lubiła całować to miejsce na moim ciele. Podziwiała każdy mój tatuaż. Uwielbiała nawet moje zielone włosy, które w pewnym momencie przestały mi się podobać. Dla niej jednak farbowałem je nawet po jej śmierci.
Siedziałem po turecku przed grobem Lilith, bawiąc się wiankiem, który chwilę temu zrobiłem.
Łzy spływały po moich policzkach, kiedy wyobrażałem sobie moją piękną kobietę siedzącą obok mnie. Założyłbym jej wianek na głowę, a Lilith zaczęłaby się śmiać. Później spróbowałaby ode mnie uciec, ale nigdy nie udałoby jej się uciec zbyt daleko, ponieważ miała jedną nogę krótszą od drugiej. Ona jednak robiła to celowo, mając świadomość, że złapię ją szybko, przygwożdżę do ziemi i zasypię jej ciało pocałunkami. Uwielbiałem gonić ją jak swoją ofiarę, a gdy ją łapałem, pokazywałem jej, jak bardzo ją kochałem.
Położyłem się na ziemi, pod którą spoczywała Lilith. Zwinąłem się w kłębek i odłożywszy wianek na świeżo posianą w tym miejscu trawę, zakryłem usta dłonią.
Płacz nie był dla mnie pomocny, ale nie wyobrażałem sobie pogodzić się z tym, co się stało i iść dalej. Moi przyjaciele byli dla mnie ogromnym wsparciem i naprawdę o mnie dbali, gdy ich potrzebowałem, ale każdy powoli ruszał w swoją stronę. Odniosłem wrażenie, że po śmierci Dasha i Lilith, Abel zmienił funkcjonowanie miasteczka i przede wszystkim zmienił samego siebie.
Kilka dni temu Abel wyjechał z Goldie do jej rodzinnego miasteczka. Nie miałem pojęcia, jak rodzice Goldie przyjęli to, że ich córka przyprowadziła do domu wytatuowanego faceta z mnóstwem blizn. Nie byłem też pewien, jaką historyjkę im sprzedali, jednak wierzyłem, że Goldie sprawi, iż jej rodzice pokochają Abla. To nie mogło skończyć się inaczej. Mimo trudnych początków, ta dwójka była sobie pisana i wierzyłem, że będą kochać się przez długie lata, gdyż zasługiwali na wszystko, co najlepsze.
CZYTASZ
Legatus Mortis
ActionWysłannicy Śmierci to zamaskowana grupa kierowana przez Abla Luciano. Mężczyzna przeżył w dzieciństwie piekło i wraz ze swoimi przyjaciółmi pragnie naprawić ten pełny obłudy świat. Uważa, że jest kimś w rodzaju Boga. Człowiekiem, który nawróci świat...