Goldie
Abel niósł mnie z powrotem do mojego więzienia. Za nami szło trzech mężczyzn w maskach. Wszyscy wyglądali na przygnębionych.
Kiedy byliśmy już tuż przy bramie, poczułam nieodpartą potrzebę, aby coś zrobić.
- Abel, przepraszam.
Mężczyzna zatrzymał się. Spojrzał na mnie łagodnie. Po moich policzkach nieustannie spływały łzy. Musiałam wyglądać żałośnie, ale się tym nie przejmowałam. Może gdy celowo będę starać się wyglądać niekorzystnie, Abel straci mną zainteresowanie. Miałam nadzieję, że tak się stanie. Wówczas może mógłby mnie wypuścić, a jeśli by tego nie zrobił, na pewno by mnie zabił i zakończył moje cierpienia. Nie, żebym chciała umrzeć. Lecz chyba było to jedyne wyjście z tej sekty, w którą weszłam bez własnej zgody.
- Dlaczego mnie przepraszasz?
- Nie chcę, żebyś ich ukarał. Nie z mojej winy.
- Twojej winy? Chyba nie rozumiem?
Ruszył przed siebie. Kiedy weszliśmy na teren posiadłości, usłyszałam za sobą dźwięk zamykanej bramy. Załkałam, mając świadomość, że moja pierwsza próba ucieczki zakończyła się niepowodzeniem. To jednak nie oznaczało, że się poddam.
- Wiem, że postąpiłam źle, uciekając.
- Goldie, nie musisz próbować mnie czarować, rozumiesz? Oboje wiemy, że to logiczne. Kiedy zobaczyłaś otwartą bramę, próbowałaś uciec. To nic niezwykłego. To naturalny mechanizm osób więzionych. Musisz jednak zrozumieć, że stąd nie ma ucieczki. Mówiłem poważnie, że ten dom to forteca. Theo, Claude i Phoenix muszą za to odpowiedzieć, ale to ty zdecydujesz o ich karze.
Postanowiłam się zamknąć. Musiałam dać sobie czas do namysłu, gdyż na pewno nie mogłam pozwolić na to, aby ta trójka została ukarana. Postąpili nierozsądnie, dając mi nadzieję na to, że odzyskam wolność, ale byłam przeciwniczką karania ludzi. Omijałam starannie wszystkie filmy z motywem morderstw i krwi, a sama trafiłam do takiego świata.
Theo otworzył dla nas drzwi. Abel wniósł mnie do salonu, który oczywiście nie mógł wyglądać jak zwyczajny salon należący do normalnych ludzi.
Pod sufitem znajdowały się zawieszone czaszki. Byłam pewna, że należały do osób, które mężczyźni zabili. Jakby tego było mało, żyrandol również został zrobiony z czaszek. Oderwałam od niego wzrok i skupiłam go na kominku, który był jedynym ciepłym akcentem w tym miejscu. Bowiem skórzane kanapy w kolorze czerwonym i szklany stolik z motywem spływającej po nim krwi były dalekie od mojej idealnej wizji estetyki.
Abel posadził mnie na jednej z trzech kanap. Uklęknął przede mną, unosząc najpierw moją prawą stopę, a potem lewą.
- Phoenix, zdejmij jej kajdanki. Theo, przynieś miskę z zimną wodą i opatrunki. Claude, usiądź na fotelu.
Mężczyźni wykonali posłusznie rozkazy Abla. Żaden z nich niczego nie zakwestionował. Po prostu zrobili to, o co prosił ich szef.
Nie, nie to, o co ich prosił.
To, co im rozkazał.
Drżałam, kiedy Phoenix zdejmował mi kajdanki. Kiedy moje ręce były wolne, objęłam się nimi, zakrywając nagie piersi. Byłam zła, że byłam naga, ale nie odważyłam się sięgnąć po koc, który leżał na oparciu kanapy. Po prostu się kuliłam i pozwalałam, aby Abel oglądał moje poranione stopy.
- Przebiegłaś dwa kilometry, złotko. To niewiele.
Pokiwałam głową, robiąc to mechanicznie.
CZYTASZ
Legatus Mortis
ActionWysłannicy Śmierci to zamaskowana grupa kierowana przez Abla Luciano. Mężczyzna przeżył w dzieciństwie piekło i wraz ze swoimi przyjaciółmi pragnie naprawić ten pełny obłudy świat. Uważa, że jest kimś w rodzaju Boga. Człowiekiem, który nawróci świat...