40

1.7K 67 7
                                    

Goldie

Spędziliśmy w podziemnym szpitalu cztery dni. Abel nalegał na to, aby jak najszybciej móc wrócić do domu. Odradzałam mu to, prosząc go, aby posłuchał rad lekarza Quincy'ego i został w szpitalu przynajmniej do końca tygodnia, ale mój mąż był niezwykle uparty. 

Nie pomogło nawet to, że zagroziłam, iż przyniosę kajdanki i przykuję go do łóżka. Miałam wręcz wrażenie, że to jeszcze bardziej go zachęciło do jak najszybszego wyjścia ze szpitala, gdyż Abel twardo oznajmił, że nie będzie się ze mną bawił w szpitalu, a miał ochotę, aby coś zrobić. Pokłóciliśmy się wtedy, gdyż powiedziałam, że nie będę jego zabawką na każde zawołanie, a on potem przy Phoenixie i Claudzie odkrzyknął, że nie przeszkadzało mi bycie jego zabawką, gdy usiadłam mu na twarzy i go ujeżdżałam. Uciekłam wtedy z pokoju Abla i Phoenix musiał uspokajać mnie przez godzinę, kiedy płakałam w jego ramionach.

Bałam się, że Phoenix, który stał mi się bliższy w czasie naszego pobytu w szpitalu, uzna mnie za dziwkę i będzie się ze mnie naśmiewał, ale na szczęście mężczyzna wykazał się taktem i wysłuchał mnie na spokojnie, aby później oznajmić, że rozumie moje postępowanie. Po rozmowie zaprowadził mnie do Abla i kazał swojemu przyjacielowi mnie przeprosić. Abel miał łzy w oczach, gdy przykuty do łóżka (niestety tylko w przenośni), błagał mnie o wybaczenie. Pocałowałam go w usta i oznajmiłam, że mu wybaczam, za co chciał mnie całą wycałować, nie krępując się mówić o swoich fantazjach w obecności Phoenixa, który pilnował nas do końca dnia, nie chcąc, abyśmy się pokłócili.

Kiedy przyszedł czas na opuszczenie szpitala, Quincy chciał wsadzić Abla na wózek inwalidzki, żeby podwieźć go bezpiecznie do samochodu. Abel zmierzył kolegę morderczym wzrokiem. Phoenix i ja prowadziliśmy więc Abla do pojazdu, a gdy mój mąż opadł na tylną kanapę matowego wozu, ja usiadłam obok niego. Phoenix prowadził nasz samochód, a drugim zajął się nie kto inny, jak Quincy. Lekarz stwierdził, że nie pozwoli Theo, Claude'owi, ani tym bardziej Tahoe prowadzić pojazdu, więc zaoferował, że zawiezie nas do domu. 

Oznaczało to, że w Extremum opus pojawi się kolejny mężczyzna. Byłam więc sama z sześcioma facetami, mając nadzieję, że na miejscu nie zastaniemy Dasha.

- Jak to się stało, że Dash pojawił się w naszym domu? Kurwa, minęły cztery dni, a ja dalej tego nie wiem. 

Chwyciłam mojego męża za rękę. Abel posłał mi perwersyjny uśmieszek i chwyciwszy mnie za nadgarstek, położył moją rękę na swoim kroczu. 

- Siedziałem w salonie z Claude'm i Tahoe, gdy nagle z góry zszedł Dash, trzymając na muszce Theo - wyjaśnił Phoenix, kierując samochód. - Nie miałem przy sobie broni, ale okazało się, że Dash pozwolił Theo spokojnie usiąść na kanapie. Na początku z nami tylko rozmawiał, choć przez cały czas miał w ręce broń. Dopiero, gdy wy przyszliście do domu, schował ją za pasek spodni.

Masowałam penisa Abla przez jego spodnie. Zamruczał głośno, na co Phoenix parsknął śmiechem. Skrzyżowaliśmy spojrzenia w lusterku wstecznym. Momentalnie moje policzki zrobiły się różowe, ale Phoenix puścił mi oczko i kiwnął ledwo zauważalnie głową, dając mi tym sposobem znać, że mogłam dalej działać. 

Wsadziłam rękę w dresowe spodnie Abla, chcąc odciągnąć jego myśli od Dasha. Mój mąż spojrzał na mnie wielkimi oczami, uśmiechając się żarłocznie.

- Prowokujesz mnie, żono?

- Może? 

- Kurwa, czym sobie na ciebie zasłużyłem? 

Objęłam dłonią kutasa Abla, poruszając na nim ręką szybko i mocno. Czułam potrzebę, aby doprowadzić go do orgazmu. Chciałam, aby zobaczył, że naprawdę mi na nim zaczęło zależeć, a ostatnie dni spędzone w szpitalu, podczas których się sobie zwierzaliśmy, tylko to udowodniły.

Legatus MortisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz