Goldie
- Przepraszam, że muszę myć cię w jego wannie.
Pokręciłam głową. Uśmiechnęłam się do Theo.
- Nie ma sprawy. Wolę być tu z tobą, niż patrzeć na śmierć Dasha.
Theo przyszedł do mnie niezwłocznie po tym, jak poprosił go o to Abel. Nie brzydził się myć mojego zakrwawionego krwią ciała. Nie chciałam mówić chłopakom, że ta krew wcale nie należała do Dasha. Była to krew Lilith, którą Dash zebrał do probówki po tym, jak pewnego dnia wychłostał jej pośladki do krwi. Zrobił jej na tyłku kilka nacięć i zebrał krew, którą czasami wąchał, gdy się masturbował.
Kiedy Theo umył moje ciało i włosy, pomógł mi wyjść z wanny. Nogi się pode mną uginały, dlatego musiał przytrzymać mnie za biodra, pomagając mi usiąść na zamkniętej klapie sedesu. Mężczyzna uklęknął przede mną i zaczął powoli oraz dokładnie wycierać moje ciało.
Skończywszy, Theo zdjął bluzę, którą miał na sobie i mi ją założył. Była dosyć długa, aby zakryć moją nagość. Posłałam mu pełen wdzięczności uśmiech i usiadłam na krzesełku, które Theo skądś przytargał. Postawił je na przeciwko lustra. Nie byłam pewna, co chciał zrobić, ale w pełni mu ufałam.
Theo wziął do ręki szczotkę do włosów, która wyglądała na nieużywaną. Zaczął rozczesywać moje mokre włosy, patrząc co chwila na moje lustrzane odbicie.
- Wiem, że to pytanie jest nie na miejscu, ale jak się czujesz, księżniczko?
Odwróciłam się ostrożnie do Theo. Pośladki bolały mnie po tym, jak Dash uderzał w nie swoimi biodrami, pieprząc mnie dziko od tyłu. Chciałam wymazać to wspomnienie z pamięci. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale musiałam to zrobić dla Abla.
Nie tylko dla niego, ale również dla siebie.
- Jesteście ze mną, więc jest w porządku.
- Och, maleństwo.
Theo odłożył szczotkę na blat umywalki. Uklęknął przede mną na obu kolanach. Było to dla mnie dziwne obserwować go w tak uległej pozycji. Pamiętałam, jak kilka dni temu podczas mojej nieudanej próby ucieczki Theo złapał mnie na gałęzi drzewa i się o mnie ocierał. Bałam się wówczas niemiłosiernie. Myślałam, że tamtego dnia umrę zabita przez wiecznie napalonego mężczyznę, jednak dzięki Ablowi udało mi się przeżyć. Nie było to przyjemne doświadczenie, ale przynajmniej wiedziałam, że nie byłam dłużej niewolnicą Wysłanników Śmierci. Abel zapewniał mnie, że jeżeli będę tego chciała, pozwoli mi wrócić do domu do Crest Hill i zapomnieć o Extremum opus, Auctoritatem Populi i całej wyspie, ale nie chciałam tego.
To by mnie zraniło. Nigdy bym się po tym nie pozbierała.
Wplotłam palce we włosy Theo. Były miękkie i głaskanie ich mnie uspokajało. Starałam się nie myśleć o tym, że kilka pokojów dalej, Abel wraz z pozostałymi mordował Dasha. To było dla mnie okrutne, że mój mąż był mordercą, lecz rozumiałam, dlaczego stał się takim człowiekiem. Gdyby nie został skrzywdzony jako dziecko, gdyby miał godne naśladowania wzorce, byłby zwyczajnym facetem. Nie miałby na twarzy blizn, jego ciało nie wyglądałoby jak dzieło diabła i jego umysł byłby czysty. Mało który człowiek przeszedł tak wiele, jak Abel, dlatego zrozumiałbym było, że jego uczucia nie były podobne do uczuć osób, które nie zostały nigdy skrzywdzone.
Objęłam dłonią policzek Theo, napawając się tym, że miałam nad nim kontrolę. W życiu wolałam ulegać i mieć świadomość, że ktoś się mną opiekuje, ale przy Ablu zrozumiałam, że w łóżku lubiłam czasami zaszaleć. Nie było mi po drodze do stania się dominującą kobietą, która wiązałaby swojego kochanka do łóżka i przesuwała po jego struchlałym ciele pejczem, lecz co jakiś czas mogłam w ten sposób bawić się z moim mężem.
CZYTASZ
Legatus Mortis
ActionWysłannicy Śmierci to zamaskowana grupa kierowana przez Abla Luciano. Mężczyzna przeżył w dzieciństwie piekło i wraz ze swoimi przyjaciółmi pragnie naprawić ten pełny obłudy świat. Uważa, że jest kimś w rodzaju Boga. Człowiekiem, który nawróci świat...