Abel
Płakałem przez całą drogę do portu.
Odtwarzałem wideo raz po raz, patrząc na to, jak Goldie dosiada twarzy Dasha i ujeżdża ją tak, jak ujeżdżała moją twarz kilka dni temu. W czasie, gdy mój były brat pieprzył Goldie językiem, ona zajęła się jego penisem. Nie miała swobody ruchy, mając ręce skute za plecami, ale Dashowi to odpowiadało. Bawił się jej pośladkami, nie przerywając dopóki oboje nie doszli.
Zobaczyłem nawet spermę Dasha w kąciku ust mojej żony i wówczas przepadłem. Nie mogłem dojść do siebie, obserwując ją bezbronną i zdaną na łaskę tego pieprzonego mordercy. Jakby tego było mało, oprócz pozycji sześćdziesiąt dziewięć, Dash kazał mojej księżniczce masturbować się wibratorem i jęczeć przy tym jego imię.
Claude nachylił się nade mną i zabrał mi telefon z rąk. Schował go w swoje bokserki, patrząc na mnie porozumiewawczo. Wiedział, że nie wsadzę mu ręki w majtki, dlatego postanowił w ten sposób odciąć mnie od oglądania na nowo filmiku poniżającego moją dziewczynkę.
- Nie oglądaj tego tyle razy. To ci nie pomoże.
Phoenix siedział z przodu samochodu i wiózł nas do portu. Druga ekipa przeczesywała wciąż Auctoritatem Populi, jednak gdy dzwoniłem do Theo, aby zapytać, jak im szło, odpowiadali, że nie znaleźli śladu Dasha.
To było zrozumiałe. Wątpiłem w to, żeby miał ukryć się na terenie mojej wyspy. Musiał wywieźć stąd Goldie i zapewne ukrywał się w swoim domku na wybrzeżu. Czułem, że Dash chciał, abyśmy sami go znaleźli i pojawili się w jego domostwie. Gry w kotka i myszkę były jego ulubionym zajęciem. Kiedyś śmiałem się z tego, uważając go za rozrywkowego i zabawnego, lecz gdy wyrzuciłem Dasha z Extremum opus, dotarło do mnie, że naraziłem siebie i swoją rodzinę na jego gniew. Pech chciał, że Dash zaatakował właśnie teraz. Kilka dni po ślubie z moją Goldie.
- On chciał mnie zniszczyć i to mu się udało.
- Nie mów o sobie jak o ofierze losu, Abel - warknął Claude, który zazwyczaj wypowiadał się spokojnie i elokwentnie. Dlatego ton jego głosu, który był do niego niepodobny, kazał mi podnieść głowę i spojrzeć w jego oczy. Dostrzegłem w nich ogień.
- Nie jestem ofiarą losu, ale...
- Właśnie, że za takiego się uważasz - kontynuował, gestykulując gniewnie rękoma. - Rozumiem, że cierpisz. Nie znam nikogo, kto przecierpiał więcej, niż ty. Moja tragedia nie jest równa twojej w żadnym stopniu. Zostałem odrzucony przez rodzinę dlatego, że wolę mężczyzn. Wyrzucono mnie na bruk, bezbronnego i wystraszonego, ale to ty przeszedłeś przez piekło. Musisz być silny dla Goldie. Zobacz, jak wiele ona dla ciebie zrobiła.
- Claude...
- Ona się w tobie zakochuje - ciągnął, gniewnie marszcząc brwi. - Nie znam jej, bo wciąż mam opory przed powiedzeniem jej prawdy o sobie, ale zaakceptowałem ją w naszej rodzinie. Ochroniłbym ją swoim ciałem, gdyby zaszła taka potrzeba. Ta dziewczyna nie widzi świata poza tobą, Abel. Gdy byłeś nieprzytomny w szpitalu, byłem z nią na korytarzu, kiedy się obudziła. Leżała na kolanach Phoenixa i zaraz po odzyskaniu przytomności zaczęła wypytywać o ciebie. Widziałem strach w jej oczach. Goldie cię potrzebuje, a ty musisz wziąć się w garść i nie rozpaczać.
- Kurwa, Claude.
On jednak nie skończył. Claude był zwykle cichym chłopcem, ale gdy zaczynał mówić, nie było temu końca.
- Goldie jest silna. Została twoją żoną. Płakała, ale wyszła z tego cało. Otwiera się na ciebie i chce pomóc ci pokonać twoje pieprzone demony, które zżerają cię od środka. Nie znam silniejszej kobiety, niż ona. W ciągu tygodnia jej życie zmieniło się nieodwracalnie, ale ona się nie poddała. Wiem, że ten filmik cholernie cię boli, bo upokarza twoją kobietę, ale to nie koniec. Goldie się nie poddała, i my również się nie poddamy. Znajdziemy ją, zajebiemy Dasha i twoja księżniczka do nas wróci. Tak się musi stać, Abel. My ci w tym pomożemy, rozumiesz?
CZYTASZ
Legatus Mortis
ActionWysłannicy Śmierci to zamaskowana grupa kierowana przez Abla Luciano. Mężczyzna przeżył w dzieciństwie piekło i wraz ze swoimi przyjaciółmi pragnie naprawić ten pełny obłudy świat. Uważa, że jest kimś w rodzaju Boga. Człowiekiem, który nawróci świat...