[7]

3.4K 79 8
                                    

Madelyn

Otworzyłam oczy w momencie, kiedy budzik zaczął wydawać z siebie irytujący dźwięk. Wyłączyłam telefon i przewróciłam się na plecy. Spojrzałam na sufit, próbując sobie przypomnieć co się dokładnie stało po tym jak zjedliśmy sushi . Westchnęłam głęboko z frustracji z powodu swojej słabej głowy.

Początek dnia nie wyglądał za wesoło. Nie byłam pewna, ale coś mi mówiło,że ten dzień będzie gorszy niż poprzednie. Każdy ma pewne przeczucia, a gdy ja mam takie to jest ono pewne . Gdy mam przeczucie,że jakiś kot umrze faktycznie potem umiera . Moja kochana cioteczka Florence mawiała,że mam dar co do śmierci i życia. Według jej magicznych kart moje przeczucia były bez błędne.

Ubrałam swój ulubiony żółty sweter i niebieskie jeansy. Na plecy narzuciłam płaszcz i wyszłam z mieszkania wiążąc swoje trapery . Autobus przyjechał punktualnie co mnie mocno zdziwiło , on nigdy nie przyjeżdżał punktualnie z rana. Wsiadłam do autobusu i wyciągnęłam swój telefon z kieszeni płaszcza. Na wyświetlaczu widniała jedna wiadomość.

Od M (pieprzony)Mahone

Mam nadzieję, że nie spóźnisz się do pracy z powodu kaca

Bardzo zabawne Michael- warknęłam w myślach.

Wysiadłam na przystanku i udałam się w kierunku posterunku. W budynku panował gwar już od samego rana. Na Manhattanie zawsze było coś do roboty, a to bójki w klubach, to przemyty z innych miast lub krajów. Nie zważając na zgiełk panujący na korytarzach przeszłam do szatni. Ubrałam pas z kaburą, schowałam plecak i poprawiłam płaszcz. Odznakę włożyłam do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Nim weszłam do mojego biura, które dzieliłam z Alex'em zostałam przywołana do mojego przełożonego. Zdziwiona ruszyłam w kierunku biura szefa.

-Wejść !- odpowiedział mi głos na moje zapukanie w drzwi, weszłam do środka i stanęłam przed szefem

Gabinet był dosyć mały tak jak wszystkie inne na tym posterunku. Ściany w kolorze ciemnej zieleni idealnie komponowały się z ciemnym drewnem. Szeryf* siedział w dużym fotelu z fajką w dłoni. Był nazywany staruszkiem przez swoje siwe wąsy i włosy. Zawsze nosił granatową koszulę i ciemnobrązowe spodnie. Obok niego stał Alex w swoim cywilnym ubiorze, to dlatego, że dzisiaj mieliśmy jedynie odwiedzić klub, w którym dochodziło do handlu dragami.

-Wzywał mnie pan- odparłam od razu, mężczyzna spojrzał na mnie od góry do dołu

-Tak wzywałem panno Sullivan, chodzi o twój awans- mruknął, przeniosłam wzrok na rudowłosego stojącego obok szeryfa

-Doszły mnie słuchy, że masz kontakty z pewnym ważnym i dosyć wpływowym, ale niebezpiecznym człowiekiem -dodał po chwili starzec

-Mam dziwne wrażenie, że doniósł na mnie mój partner pan Thores- mruknęłam pod nosem, co oczywiście usłyszeli

-To dla twojego dobra Madie- odparł rudowłosy, patrząc na mnie wyższością

-Może i mam, ale co w związku z tym ? -podnoszę jedną brew do góry, pracując w policji nauczyłam się komu mogę się stawiać a komu nie

-Chcemy abyś była bezpieczne - staruszek opiera dłonie o biurko

-Jestem bezpieczna- komunikuję bez żadnych zbędnych tłumaczeń

-Twój przyjaciel jest bardzo ważnym człowiekiem ...-zaczyna ciemnooki staruszek

-Dopiero był niebezpieczny - przypominam na co dwójka mężczyzn krzywi się nieznacznie - Do rzeczy szeryfie nie mam całego dnia

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz