[12]

3K 72 14
                                    

Michael

Przysięgam, że zleję tyłek tej małej policjantce.

Madelyn wyszła po herbatę jakieś 6 minut temu i jeszcze nie wróciła. Zirytowany zamykam laptopa, po czym wychodzę z gabinetu. Przywołuje windę, która przyjeżdża niemalże od razu, dwóch ochroniarzy kiwa mi głową na pożegnanie.

Przyciskam odpowiedni guzik i po niespełna chwili jestem już dwa piętra niżej. Wychodzę z windy, a moi pracownicy patrzą na mnie zdziwieni. Bardzo rzadko wychodzę ze swojego gabinetu po kawę, zazwyczaj wysyłam kogoś po swoją kawę.

Zatrzymuję się parę kroków przed pokojem, który robi za prowizoryczną kuchnię w firmie.

-Myślisz, że jesteś kimś, bo przyszłaś tu z Mahonem ? To, że jesteś jego kobietą nic nie znaczy.- pytanie zadaje blondynka siedząca obok stolika przy oknie

-Nie, ja tak nie myślę- odpowiada jej Madelyn, a ja postanawiam trochę przysłuchać się tej rozmowie- Ja jestem kimś nie ważne, w jakim towarzystwie się obracam, a to czy jestem, czy nie jestem z Mahonem to nie ...- przerywam mojej ulubionej glinie i wchodzę do pomieszczenia

W pokoju siedzi jeszcze paru moich pracowników, natomiast Sullivan stoi z rękami założonymi pod piersiami.

Zwariuję przez te pozę i tę kobietę

-Myślę, że macie pracę do zrobienia, więc weźcie się za nią, a nie za Sullivan- warczę chłodno w kierunku personelu

Zielonooka patrzy na mnie lekko zdziwiona. Wygląda w tym momencie jak zagubiona dziewczynka. Łapię ją za biodro i przysuwam ją bliżej siebie. Dziewczyna nadal patrzy prosto w moje oczy.

-Chodź jedziemy do domu- mruczę w jej kierunku, ja co kiwa głową

Prowadzę ją prosto do windy, a ludzie przyglądają nam się ukradkiem. Zjeżdżamy na sam dół, po czym dzwonię do jedynego z moich ludzi, aby przysłali mi auto. Brunetka mocniej opatula się swoim płaszczem a raczej czymś co powinno być płaszczem. Przekręcam oczami na jej zachowanie.

-Podejdź do mnie Madelyn- nakazuje co dziewczyna robi bez żadnego zająknięcia czy sprzeciwu- Obejmij mnie w tali

-Co?- zielone oczy patrzą na mnie ze zdziwieniem

-Rób co mówię , albo zamarzniesz- nakazuję już trochę łagodniej

Niepewnie Madelyn wsuwa swoje dłonie pod mój płaszcz. Przysuwam ją bliżej, w ten sposób nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą. Kładę swoją lewą dłoń na jej plecy. Kobieta przykłada głowę do mojej klatki piersiowej. Staram się opatulić ją swoim płaszczem.

-Cieplej?- zielonooka kiwa jedynie głową

Na szczęście samochód podjeżdża pod firmę po paru minutach. Otwieram drzwi dziewczynie a następnie sam wsiadam do środka.

-Do mieszkania- wydaję polecenie kierowcy, on jedynie kiwa głową i rusza przez miasto

-Nie zamykaj mnie znów w mieszkaniu samej- prosi mnie cicho Madelyn po chwili ciszy

-Na razie będziesz musiała zostać przynajmniej na dwie godziny sama- dziewczyna wzdycha głęboko- Nie mogę cię zabrać ze sobą, bo to nie dla ciebie

-Jestem pieprzoną gliną więc nie przerażają mnie ludzie z mafii- ręce dziewczyny lądują pod jej piersiami, przez co od razu zerkam na jej piersi

Czy ona robi to specjalnie?

-Nie o to chodzi- mój człowiek przysłuchuje nam się i ze zdziwieniem przygląda się Madelyn w lusterku

-No ale- zaczyna znów, tym razem odwraca się twarzą i piersiami do mnie- Nie możesz mnie zostawić tam samej !

-Mogę a jak mnie zdenerwujesz jeszcze bardziej to doliczę ci to do długu- warczę chłodno, dziewczyna naburmuszona odwraca się w stronę szyby

Teoretycznie nie powinienem straszyć jej tym długiem, ale to jedyny sposób, aby mnie posłuchała. Jej dług zniknął, kiedy dowiedziałem się, że paczka została zajebana. Nie zamierzam jej tego mówić, na pewno nie teraz.

Zatrzymujemy się przed budynkiem. Wysiadam z auta i czekam aż Madelyn zrobi to samo. Brunetka podchodzi do mnie i oboje wchodzimy do budynku. W recepcji nie zastajemy tej starej jędzy Smith.

Coś tu nie gra

Powoli przechodzę z obrażona brunetką do windy. Przyciskam odpowiednie piętro a metalowa puszka idzie do góry.

-Na prawdę mnie zostawisz samą?- brunetka patrzy nam mnie teraz wielkimi oczami

Czyli skoro nie cycki to oczy? Za jakie grzechy została mi zesłana ta kobieta ?

-Na razie mam chwilę wolnego, a potem zostaniesz sama- mruczę

Wchodzimy we dwójkę do mieszkania. Zostawiam płaszcz w przedpokoju podobnie jak brunetka. Kieruję się do kuchni a dziewczyna cicho drepcze za mną.

-Dlaczego tamta kobieta powiedziała, że jestem twoją kobietą?- brunetka oparła się o biały blat

-Pewnie dlatego, że jesteś trzecią kobietą, która weszła ze mną do firmy- mówię coś co faktycznie jest prawdą ,stając po drugiej stronie blatu

-Trzecią?- w jej oczach pojawiają się iskierki

-Wcześniej w firmie była moja matka i kuzynka- mruczę, dziewczyna wzdycha cicho- No oczywiście czasem pojawiają się jakieś wariatki, które twierdzą, że należy im się kasa ode mnie

Brunetka uśmiecha się lekko przy okazji kręcąc głową. Podchodzę do niej bliżej, przy okazji przyglądając jej się uważnie. Wyciągam dłoń w stronę dziewczyny, która przygląda się mi uważnie. Zaczesuje pasmo włosów, które uciekło z kucyka zielonookiej za ucho.

-Mahone, ktoś stoi tam na dachu- brunetka przenosi wzrok na okno, które jest za mną

-Na pewno?- przyglądam się jej twarzy, ona kiwa jedynie głową- Broń?

-Wygląda jak snajperka, ale nie jestem pewna...

Nagle w mieszkaniu rozbrzmiewa odgłos uderzenia pocisku w okno. Szyba pęka po paru pociskach. Bez zastanowienia łapię dziewczynę za ramię i ciągnę ją do ściany. Przyciskam Madelyn mocniej do swojej klatki piersiowej.

Kolejne pociski latają po mojej kuchni jak szalone. Najwyraźniej nie była to zwykła snajperka, ale broń maszynowa. Sullivan mocniej przyciska głowę do mojej klatki piersiowej. Lewą dłoń trzymam na jej plecach, a prawą staram się znaleźć telefon w swojej kieszeni. Szybko wybieram numer i dzwonię.

-Do cholery jasnej Austin, czemu nikt nie pilnuje dachu!?- staram się przekrzyczeć strzały w mojej kuchni

-Nie mam pojęcia szefie, ale zaraz kogoś tam wyślę- oznajmia prycham wkurwiony

-W tej pierdolonej chwili masz wysłać kogoś a by złapać tych pojebańców i kogoś z autem- warczę, po czym szybko się rozłączam

Zerkam na czarnowłosą, która patrzy na mnie. Strzały ustają na chwilę, co wykorzystujemy. Ciągnę kobietę w bardziej bezpieczną część mieszkania.

-Jesteś cała ?- pytam uważnie się jej przyglądając

-Tak, a ty?- zielonooka przygląda się mojej twarzy, potwierdzam jedynie skinieniem głowy

-Szefie!- woła głos z korytarza

Mężczyzna wchodzi do salonu. Zielonokooki trzyma pistolet w lewej dłoni, ale na nasz widok upuszcza dłoń w dół. Jego włosy w kolorze jasnego brązu wpadają mu do oczu. Wygląda na zmieszanego.

Mam kurwa nadzieję, że zdaje sobie sprawę jak bardzo ma przesrane.

-Austin przyrzekam ci, że cię zajebie i jebie mnie to, że jesteś narzeczonym Victorii- warczę w kierunku chłopaka, który przełyka głośno ślinę

——————————————————

Ach ten Austin... On to ma wyczucie

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz