[2]

4.3K 96 11
                                    

Madelyn

Automatycznie sięgnęłam po pistolet i wycelowałam w kierunku blondyna, który wykręcał rękę mojemu bratu. Thomas zawył z bólu. Albi spojrzał przestraszony na mnie, nawet nie krył strachu. Widać, że jest w tym bagnie od niedawna. Chociaż po jego wyglądzie można wywnioskować, że jest mocno po 40, a po jego zachowaniu, że jest świeży w tej branży. Nieznajomy patrzy na mnie z jeszcze większym zaciekawieniem i może lekkim wkurwieniem.

-Zostaw mojego brata albo cię zastrzelę- mruczę chłodno w stronę blondyna, który pośpiesznie puszcza Thomasa.

-Pozwoliłem ci go zostawić ? - pyta nieznajomy, zerkam w jego kierunku.

Wygląda na wściekłego i to nawet bardzo wściekłego. Billy patrzy z uniesioną brwią na nas, ale nie wyjmuje swojej broni. Tak jakby nie widział nic złego w tym, że mogę zabić jego kolegę.

-Pozwoliłem ? - szatyn wręcz syczy przez zęby na swojego pracownika, który blednie -Nie do cholery !

-Ale szefie ...-zanim blondyn coś odpowie brązowooki ciągnie do w kąt sali

-Ty- tym razem zwraca się do nie, powoli odwracam się w jego kierunku i opuszczam broń, lecz nie odkładam jej -Po pierwsze nie celuj do moich ludzi?!- zrobił krok w moim kierunku- Po drugie kim jesteś, że grozisz moim ludziom i przerywasz w robocie?- teraz stoi trzy kroki ode mnie

-W tym momencie mogę was wsadzić za byle jakie gówno- mruczę wściekle w jego kierunku

-Ach tak ? Zaryzykujesz wsadzeniem brata za kraty, aby nas wsadzić ? - nie i on to dobrze wie -Nawet gdy nas wsadzisz to, ktoś inny go sprzątnie- znów przybliża się do mnie o krok, a ja wzdrygam się

Dwa kroki, jest zdecydowanie za blisko. Dłonią łapie moją dłoń, w której trzymam pistolet i powoli ją opuszcza. Zbliża się o kolejny krok, a ja cofam się aż wpadam na szafkę przy łożku. On uśmiecha się szyderczo, a ja patrzę na niego wściekła.

-Zostaw mojego brata w spokoju - nakazuję chłodno patrząc mu w oczy , jego lewa tęczówka jest jaśniejsza trochę od prawej co jest naprawdę zajwiskowe

-Jeśli go zostawię w spokoju to kto odda mi jego dług ? Kto odda mi kasę, która była w tej pieprzonej paczce, którą miał dostarczyć ? Kto?!- druga jego ręka łapie mnie za biodro i wbija swoje palce w nie

Spoglądam na swojego brata, który kręci głową na nie, jakby wiedział co chcę powiedzieć . Mężczyzna przede mną jest wściekły, nachyla się w moim kierunku. Czuję jego oddech na swoim nosie.Zaciskam usta po czym zerkam na podłogę .

-Tak myślałem- mężczyzna mruczy mi na ucho z nutką zwycięstwa w głosie

-Ja oddam ci ten dług -oświadczam pewnie podnosząc na niego wzrok

-Nie, Madelyn ani mi się waż do cholery ! Słyszysz to ja zgubiłem tą paczkę a nie ty - blondyn mówi głosem pełnym wściekłości

-Ale mam warunek- dodaje pewniej, nieznajomy uśmiecha się i prycha

-Jaki możesz mieć warunek Madelyn ? - moje imię w jego ustach brzmiało tak ...tak przyjemnie

-Pomożesz mi dowiedzieć się, kto pobił mojego brata- szatyn uniósł brew do góry

-Tylko tyle ? - zapytał zdziwiony- Mogłaś zaproponować coś lepszego dla siebie.

-Wiem, lecz wystarczy, że wskażesz mi kto pobił mojego brata

- Zgoda- odparł po chwili namysłu- Właśnie poszłaś na układ z Michaelem Mahonem droga Madelyn Sulivan- wyszeptał mi na ucho muskając ustami jego płatek

Teraz już wiedziałam skąd go znałam . Jego wuj Adam Mahone jest jednym z polityków dodatkowo jego rodzina prowadzi firmę . Firma robi głównie auta na zlecenia dla bogaczy.

Michael odsunął się ode mnie, widząc moje zdziwienie w oczach uśmiechnął się szerzej . Wiedział, że wiem, w jakie gówno się wpakowałam i cieszył się z tego. Szatyn kiwnął głową na swoich pachołków, a oni jak posłuszne pieski wychodzą z sali. Mahone zaczesał pasmo moich włosów za ucho po czym najzyczajniej w ściecie wyszedł z sali .

Opadłam na stołek obok łóżka mojego brata, a on przyciąga mnie bliżej siebie i całuje mnie we włosy. Gładzi moje plecy jakby chciał mnie uspokoić.

-Ile mu wisisz ?-pytam cicho patrząc na swoje palce

-20 tysięcy- odpowiada mi tym samym tonem, przymykam oczy

Muszę wymyślić skąd wykombinować 20 patoli najlepiej do końca tego tygodnia. W cztery dni muszę znaleźć 20 tysięcy. Chyba sprzedam nerkę.

-Komu i ile kasy wisisz ? - mój brat spina się na to pytanie

-Madie ...

-Nie, masz mi odpowiedzieć. Ciesz się, że nie powiedziałam o wszystkim ciotce i sama spłacam tych wierzycieli. Albo mi powiesz sam, albo sama się dowiem, ale wtedy mogę wpaść w jeszcze większe gówno niż ty- oznajmiam chłodno, na co on jedynie wzdycha

-Dobrze powiem ci, ale obiecaj, że to ostatnia akcja, w którą się mieszasz- zażądał patrząc mi w oczy

-Okej- mruczę, żeby nie było ja nic mu nie obiecałam po prostu pogodziłam się z jego warunkami

Jak się okazało mój ukochany braciszek zadłużył się u trzynastu szarych typów . Nie licząc Mahone, bo u niego jego sytuacja jest inna. Na razie spłaciłam sześciu, zostało jeszcze siedmiu. Thomas uparł się, że sam spłaci czterech. Ponoć ma kasę w mieszkaniu i sprzeda auto, aby wypłacić się tym typom. Ja wzięłam na siebie Mahone i dwóch pozostałych. Jednego musimy wpłacić wspólnie.

-O co chodzi z tą paczką Mahone ?-zapytałam, kończąc notować nazwiska i kwoty w telefonie

-Oj no- spojrzałam na niego gniewnie- Chciałem zarobić, a wiesz, że jak chcę się dużo kasy na szybko to trzeba zrobić coś nie legalnego . Miałem zanieść paczkę pod podany adres, a potem wrócić do ludzi Mahone po kasę. Zanim wyszyłem z auta z przesyłką zostałem zaatakowany a resztę historii znasz.

-Thomas- westchnęłam głęboko

-Zrozum potrzebowałem ich ! - pretensjonalny ton mocno mnie zdziwił

Przecież mógł przyjść do mnie, coś bym wykombinowała. No, chyba że te pieniądze nie koniecznie były na noś legalnego lub na coś, o czym nie powinnam wiedzieć.

-Nie oceniam cię ani nie pytam po co ci one były . Proszę tylko o to abyś obiecał mi ,że nigdy, ale to nigdy nic już nie pożyczał od tych szemranych typów.

- Obiecuję- mówi lekko przygnębiony

——————————————————

Normalnie rozdziały powinny pojawiać się co *tydzień , ale czasem mogę wrzucić jakiś od tako . Jak wam się podoba ?

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz