[21]

2.8K 73 1
                                    

Madelyn

Mahone nie żartował...

-Ale ja nie mogę pojechać w tym, gdziekolwiek jedziemy- warknęłam zirytowana na szatyna, który stał naprzeciwko mnie

-Mówiłem, że zabiorę cię w tym, co jesteś więc nie marudź i chodź- niebieskooki znów uśmiecha się w ten głupi sposób

Stoję przy szafie i szukam jakiejś koszuli, ale jak na złości nic nie mogę znaleźć. Michael przyszedł do sypialni przebrany w granatowy garnitur, podczas gdy ja siedziałam na kanapie w jeansach z dziurami.
Czuję dłoń na swoim biodrze, która stanowczo odciąga mnie od szafy.

-Daj mi zmienić bluzkę Mahone- staram się zdjąć dłoń szatyna ze swojego ciała co nie wychodzi mi za dobrze

-Nie mamy czasu- Michael najzwyczajniej w świecie podnosi mnie i zmusza mnie do objęcia jego tali nogami

-Postaw mnie, umiem chodzić- uderzam w ramię mężczyzna

- Madelyn naprawdę znudziło mi się kłócenie z tobą więc przestań- patrzę na niego wściekła i po raz ostatni uderzam go w ramię tym razem z całej siły

Uśmiecham się szeroko widząc kwaśna minę Michaela. Czuję duża dłoń na swoim pośladku i zanim zdarzę zaprotestować dostaję klapsa od Michaela. Piszczę zaskoczona. Dłoń szatyna znów zlatuje na mój pośladek tym razem jednak po prostu tam leży.

Zboczeniec

-To, że jesteś moja kobietą nie znaczy że możesz mnie bić Madelyn- przechodzimy z naszej sypialni na korytarz gdzie na szczęście nikogo nie widzę

-Postaw mnie- mruczę cicho i mocniej przylegam do ciała szatyna

Skoro nie groźba to może cyckami? Już kiedyś mi się udało

Niebieskooki spogląda na mnie z góry i mocniej poprawia mnie na swoim boku. Michael jednak nie reaguję na moją próbę przekupstwa, chociaż jego wzrok co jakiś czas spada na mój dekolt. Prycham cicho i poprawiam swoją bluzę, aby zasłonić swój biust.

Mahone daje sobie spokój z noszeniem mnie dopiero przy schodach. Gdy w końcu mogę stanąć na własnych nogach poprawiam swoje włosy i zapinam bluzę po samą szyję. Michael nie komentuję mojego zachowania, ale jego oczy zaczynają się zmieniać na jaśniejsze.

Na dole zauważam jedynie Jamesa, który ewidentnie flirtuje z Candy przez telefon. Z tego, co wiem dziewczyna jest zaręczona ,ale nie przeszkadza jej flirtowanie z Campbellem. Jest jedyną dziewczyną w grupie Nowego Jorku przez co pare razy zdarzyło jej się pogonić jakąś dziewczynę chłopaków. Victoria i Jean zgodnie przyznały, że dziewczyna jest gwizdką, którą musi być zawsze w centrum. Cassie raczej mnie nie polubiła a przynajmniej ja tak to odebrałam.

-Idziesz czy znów mam cię zanieść?- szatyn wybudza mnie z moich myśli stojąc parę stopni niżej

-Po prostu podziwiam widok- mruknęłam pierwsze co mi przyszło na myśl. Mahone podniósł jedna brew do góry i spojrzał na mnie od góry do dołu

-Ja podziwiam ładniejsze, ale jeśli chcesz to jak wrócimy możesz mnie podziwiać nago w łóżku- otwieram usta, które od razu zamykam

-Przestań Mahone- warczę chłodno czerwieniąc się mocno, szybko zbiegam ze schodów

-Uważaj- beszta mnie mężczyzna

Na sali nie było nikogo. Cała restauracja była tylko do naszej dyspozycji. Sala gdzie ulokował nas Michael była bogato zdobiona. Przed drzwiami do sali stali ochroniarze Mahona, którzy jak się dowiedziałam są tu ponieważ "tak". Argument godny podziwu jak na szefa mafii.

-Czemu nikogo tu nie ma?- pytam, gdy Michael podsuwa mi krzesło

-Za duże ryzyko, że ktoś by chciał cię zabić- przewracam oczami na jego słowa

-Czemu się tak o mnie martwisz? Przecież mnie nie znasz a po za tym jestem tu po to aby uregulować dług brata- szatyn siada na miejscu naprzeciwko mojego, a na moje słowa jego oczy ciemnieją

On jest wkurzony? To ja mogę być wściekła na niego w tej sytuacji!

-Jakby nie patrzeć to przeze mnie ktoś próbuje cię zabić więc biorę odpowiedzialność, którą na mnie spadła Madelyn. Znam twoją biografię na pamięć aniołku, a twój dług...- szatyn przeklina pod nosem, po czym przeczesuje swoje włosy palcami

-A mój dług co ?- pochylam się nieświadomie w stronę mężczyzny, który patrzy w moje oczy

-To nie twoja sprawa do cholery- warczy wściekle w moim kierunku i zaciska pięść aż jego knykcie robią się białe

-Jasne, bo to wcale nie tak, że to mój dług- prycham wkurwiona i opieram się o oparcie krzesła zakładając ręce pod biust

-Twój dług przestał istnieć w momencie, kiedy dowiedziałem się, że ktoś napadł twojego brata- po chwili ciszy Michael odzywa się bardzo spokojnym głosem

-Co?

-To, co słyszałaś aniołku- mężczyzna powoli podnosi się ze swojego miejsca i podchodzi do mnie- Odkąd tu przyjechaliśmy twój dług nie istnieje. Dlatego kazałem ci wpłacić kasę na konto- szatyn odsuwa moje krzesło i zniża się na wysokość moich oczu- Aniołku po prostu chcę abyś była bezpieczny- dłoń szatyna zbliża się do mojego policzka, na co cofam się lekko

-Czemu od razu mi nie powiedziałeś?- pytam z pretensją tak wielką, że przez chwilę twarz Michaela wykrzywia się pod wpływem smutku

-Nie pojechałabyś ze mną wtedy- jego tłumaczenie jest dziecinne

-Ta jasne, jakbym nie pojechała to byś musiał mnie porwać, a to za dużo roboty co?- podnoszę się z krzesła, na co Mahone cofa się krok do tyłu i przygląda się moim poczynaniom- Sam sobie zjedź kolację, ja straciłam apetyt- poprawiam bluzę po czym odwracam się i chcę odejść od mężczyzny

Jednak Michael ma inny pomysł i po prostu chwyta mnie za mój łokieć przyciągając mnie do siebie. Kładę dłonie na jego klatce piersiowej, aby się odepchnąć od niej. Niebieskooki jednak przenosi dłonie na moje biodra przez co nie mam jak mu uciec.

-Madelyn uspokój się, wiem, że jesteś zdenerwowana, ale to było dla twojego dobra- kręcę głową na boki słysząc jego słowa

-Coś ty tak się uparłeś na to moje dobro i życie co?

-Nie chcę abyś zmarnowała je sobie tak jak większość ludzi i może robię to, bo chcę?- patrzę zdziwiona na mafioza, który teraz wygląda na bezbronnego chłopca- Wróćmy do domu, a jutro o wszystkim porozmawiamy dobrze?

-Okej, ale mamy porozmawiać od razu

-Obiecuje aniołku

———————————————————

Rozdział bez żadnej większej akcji, ale następne będą ciekawsze obiecuję!

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz