[28]

2.6K 66 3
                                    

Madelyn

Uśmiechnęłam się w podzięce barmance, która po raz kolejny zapełniła nam kieliszki tego wieczoru. Już lekko szumiało mi w uszach, ale dzielnie dorównywałam w piciu szatynce.

-To jest cholernie niesprawiedliwe- stwierdza gładko Hugo, słysząc moją historię o tym, jak zostałam zwolniona

-Ta wiem, ale najgorsze jest to, że nie będę mogła pilnować przez to Thomasa- w oczach Jean pojawiają się iskierki ciekawości, więc postanawiam kontynuować- Wstąpiłam do policji, aby robić coś dobrego i pilnować swojego brata. Tom ma skłonności do popadania w kłopoty, a ja zawsze go z nich wyciągam. Mój ojciec kazał nam się trzymać razem i pilnować się nawzajem. Jako dobra siostra wiecznie wyciągałam go z kłopotów. Gdyby nie ja to już dawno by siedział za posiadanie dragów- sięgam po kieliszek przezroczystej wódki i wypijam go na raz

Szybko tego żałuję, bo alkohol jest strasznie gorzki i podrażnia moje gardło. Jean, widząc moją minę, podaję mi szklankę soku zza baru. Barmanka jednak nie komentuje działania mojej towarzyszki i dalej zajmuje się robieniem drinków. Wypijam duszkiem sok pomarańczowy, a gorycz powoli mija.

-Kochasz swojego brata i to jest zrozumiałe, że chcesz jego dobra. Gdyby Barbie lub Michael powiedzieli mi, że potrzebują nerki, to bez wahania bym kogoś zabiła albo oddałabym swoją- kobieta uśmiecha się do mnie nostalgicznie- Powinnaś postawić mu granicę, bo jak tak dalej pójdzie, to wejdzie ci na głowę. Co za dużo to nie zdrowo.

-Dzięki- szatynka znów macha jedynie ręką- Naprawdę kochasz Michaela?- to pytanie brzmi bardziej jak stwierdzenie. Jena prostuję się nagle, jakby ktoś poraził ją prądem- Nie musisz odpowiadać, zresztą jestem prawie pijana, więc bredzę. Wybacz...

-Nie musisz przepraszać- na usta dziewczyny wskakuje sztuczny uśmiech- To normalne, że jesteś zazdrosna o swojego faceta- przekręcam oczami na jej słowa i gdy chcę zaprzeczyć dziewczyny, wciska mi kolejny kieliszek- Lecisz na niego a on na ciebie. Oby dwoje jesteście na siebie napaleni i wam na sobie zależy. Możesz mi wmawiać, że tak nie jest, ale tak jest. To, że noszę okulary nie oznacza, że jestem ślepa i nie widzę tego, co się między wami dzieje- dziewczyna fuka oburzona i zamawia kolejne drinki

Rumienię się lekko, przez co spuszczam głowę w dół. Jean ma trochę racji w tym co mówi , ale ja sama nie uważam, że mi zależy na Mahonie. Gdy będę bezpieczna nasze drogi się rozejdą. Nasz krótki romans przejdzie w zapomnienie. Na razie zamierzam dopilnować, aby się w nim nie zakochać. Z myśli wyrywa mnie Hugo, która podsuwa i niebieskiego drinka pod nos. Marszczę brwi, na co ona jedynie zachęcająco podnosi swoją brew.

-Nie musisz się obawiać o to, czy kocham Michaela. Jasne, że go kocham, ale jak brata- pomimo że wokół nas wszyscy dobrze się bawią, to głos Jean jest pełen smutku. Przechylam lekko szklankę, aby wypić alkohol- Mam pewien sekret Madelyn- szatynka nachyla się bliżej mnie, ściszając ton swojego głosu- Chcę być twoją przyjaciółką, a nie konkurencją...

-Nie musisz mi go mówić, jeśli nie chcesz- odkładam szklankę na blat, czując, że gdy usłyszę sekret mogę się przypadkiem zadławić alkocholem

-Ale chce- brązowooka nabiera głęboki wdech- Chodzi o to, że .... Musimy iść i to szybko Madie- szatynka łapie mnie mocno za łokieć i ściąga mnie ze stołka

Staram się obrócić i dostrzec coś, przed czym uciekamy, ale jest za dużo ludzi, abym mogła znaleźć odpowiedniego człowieka. Daję się prowadzić szatynce aż do auta. Gdy sięgam po klamkę nad moją głową rozlega się charakterystyczny świst. Przenoszę zdziwiona spojrzenie na mężczyznę w białej kominiarce, który celuje w moim kierunku bronią. Krzyk Jean przywołuje mnie do porządku i szybko wsiadam na miejsce pasażera.

-Kto to jest do cholery?!- krzyczę do szatynki, kiedy ta odpala auto

-Nie wiem, ale celował do nas w klubie- uderzam skronią o drzwi auta, kiedy wpadamy w ostry zakręt

-Jean on chyba za nami jedzie- stwierdzam, zauważając motor jadący zaraz za nami- Gdzie masz jakiś pistolet?

-Poszukaj w schowku, tam zazwyczaj James trzyma broń!- brązowooka znów skręca tym razem jednak nie uderzam się w żaden sposób

Szybko otwieram schowek i z uśmiechem sięgam po pistolet ze złotym zdobieniem. Uchylam okno po swojej stronie i wychylam się lekko. Szybko jednak zostaje pociągnięta przez Hugo do środka.

-Zrobisz sobie krzywdę, a Michael mnie zabije!

-Byłam gliną, więc wiem co robię . Staraj się go zgubić- komunikuję i wychylam się z powrotem przez okno

Mężczyzna na motorze widząc mnie sięga po pistolet przy swojej nodze. Staram się strzelić w jego kierunku, ale auto nagle skręca przez co pistolet prawie wypada mi z rąk. Przeklinam pod nosem i znów tym razem nie celując strzelam do mężczyzny. Po chwili motor uderza w ścianę bloku.

-Stój!- brązowooka zaciąga hamulec ręczny, a ja uderzam tym razem biodrem o krawędź okna

Niedługo będę chodzić cała fioletowa jak tak dalej pójdzie



Razem z Hugo lekko się kołysząc staramy się zatargać nieprzytomnego mężczyznę do piwnicy w domu Mahona. Jean co jakiś czas rzuca mi rozbawione spojrzenie, gdy ciągniemy naszego niedoszłego mordercę. Gdy dochodzimy do salonu atakuje nas jasne sztuczne światło. Puszczam rękę nieprzytomnego mężczyzny i zasłaniam sobie oczy swoją dłonią.

-Gdzie wy do cholery byłyście ?- rzucam Jean spojrzenie, gdy dociera do nas opanowany głos Jamesa

-Nigdzie gadzie- szatynka prycha rozbawiona, pomimo adrenaliny podczas pościgu w naszych żyłach nadal płynie ogromna ilość alkohlu

-Jean!- syk Michaela powoduje, że cała się spinam i odsłania oczy

Mój narzeczony stoi przede mną z założonymi rękami. Rękawy ma podwinięte po same łokcie, włosy są zmierzwione, a jego klatka piersiowa unosi się dosyć szybko. Jest nieźle wkurwiony. Natomiast Campbella przygląda się nam z kąta salonu z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Moje spojrzenie mimowolnie pada na mężczyznę w kominiarce.

-Gdzie byłaś? - piszczę, gdy Michael łapie mnie za biodro- Co ci jest?

-Nic mi nie jest powinieneś raczej zobaczyć jego- kiwam głową w kierunku 'jeńca', Hugo wybucha śmiechem słysząc moje słowa

-Nieźle przyjebał po tym pościgu. Szkoda, że tego nie widzieliście- dopiero po chwili szatynka rozumie co powiedziała i szybko się zamyka

-Jaki pościg? Dlaczego obydwie wyszłyście z domu bez niczyjej wiedzy i zgody? Śmierdzi od was alkoholem na kilometr!- mój narzeczony przyciska mnie bliżej siebie, wykorzystuje to i wtulam się w jego klatkę piersiową

-Nic ci raczej nie powiedzą aniele- czarnowłosy podchodzi do nas i staje obok Jean- Zaprowadzę Hugo do pokoju i powiem, aby zabrali go do piwnicy, a jutro go przesłuchasz. Nic innego nie możemy zrobić z nimi i tym kolesiem- żółtooki kopie nieprzytomnego mężczyznę w ramię, na co Jean znów się śmieje

Po tej akcji naprawdę dostała jakiegoś lepszego humoru, szkoda, że Michael wręcz przeciwnie

-Chodź Madelyn- kręcę lekko głową nie chcąc zostać z nim sama na sam

-Nie chcę- przekręcam oczami, gdy mężczyzna po prostu przerzuca mnie przez swoje ramię i daje mi klapsa w pośladek

Super... Ma szczęście, że jest ciepły a mi się chce spać

---------------------

To chyba jeden z najdłuższych rozdziałów tego opowiadania

A więc tak jak zapowiadałam opowiadanie zmienia swój tytuł i okładkę. Mam nadzieję, że wam się spodoba, chociaż nawet jeśli nie to pamiętajcie, że nie liczy się okładka a treść! (pomińmy ilość wszystkich najróżniejszych błędów ... proszę hah)


MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz