[15]

3K 72 3
                                    

Madelyn

Powoli otwieram oczy i ziewam przeciągając się przy okazji. Zerkam na drugą stronę łóżka, po której spał szatyn. Właśnie spał i ewidentnie teraz już nie śpi, bo jego połowa jest zaścielanaa jego samego nie ma.

Z szafy wyjmuję swoje jasne jeansy i beżowy sweterek. Po szybkim prysznicu wychodzę z sypialni. Na korytarzu zauważam Jean, która wychodzi właśnie z pokoju.

-Hej Madelyn- wita się ze mną lekko zachrypnięta- Idziesz na śniadanie?

-Tak o ile jeszcze na nie zdążę- uśmiecham się w kierunku dziewczyny, która od razu odwzajemnia mój uśmiech.

-Zdążymy- szatynka poprawia swoje okulary tak aby trzymały się włosów.

Brązowooka prowadzi mnie do tej samej jadalni co wczoraj. Tym razem siada zaraz obok mnie. W pokoju jesteśmy same z dzięki czemu możemy normalnie porozmawiać.

-Więc jak tam zwiedzanie ogrodu?- pyta Jean, upijając wcześniej łyk soku z kubka w gwiazdki.

-Było spoko- mruczę grzebiąc widelcem w swojej jajecznicy

-Co ci o mnie powiedziała?- patrzę zdziwiona na dziewczynę, która uśmiecha się rozbawiona- Oh no przecież to wiadome, że coś o mnie powiedziała. Cassi powiedziała, że jestem zakochana w Michaelu więc jestem ciekawa co powiedziała tobie- dziewczyna odkłada kubek i splata swoje palce

-Mówiła, że jesteś fałszywa i nie powinnam się z tobą zadawać- Jean prycha jedynie na moje słowa- Ale coś mi mówi, że wolę sama sprawdzić, czy jesteś fałszywa- uśmiecham się w jej kierunku

-Jestem szczera, ale nie mogę też mówić o wszystkim- oznajmiła uśmiechając się , ale nie wyglądało to na szczęśliwy uśmiech- Taka jest mafia i takie jest życie. Zapomniałabym Michael mówił abyś przyszła do jego gabinetu i to szybko, bo to ważne- oznajmiła leniwym tonem

Szybko podniosłam się z krzesła mając w buzi kawałek chleba z truskawkowym dżemem. Szatynka zaśmiała się głośniej na moje zachowanie. Przekręciłam oczami przy okazji poprawiając włosy.

-Wyglądasz dobrze a teraz leć bo jeszcze dostaniesz po tyłku- dziewczyna poruszyła brwiami w ten specjalny sposób- Drzwi na prawo pierwsze piętro- to ostatnie słowa, jakie usłyszałam, bo szybko wybiegłam z jadalni

Czemu to zawsze wypada na mnie

Stanęłam przed ciemnymi drzwiami, starając się opanować zapukałam w drewnianą powłokę. Na zaproszenie weszłam do gabinetu. Biuro było w kolorze białym i czarnym. Czarne biurko stało na środku pokoju, po lewej stronie stały czarne szafy natomiast po prawej stała czerwona kanapa. Michael siedział w fotelu i podpisywał jakieś dokumenty.

Szatyn ubrany był w białą koszulę, przez którą było widać ciemne fragmenty jego tatuaży. Gdy pojawiłam się w pokoju spojrzał na mnie znad dokumentu. Odsunął fotel od biurka.

-Ponoć chciałeś mnie widzieć- starałam się nie zdradzić mojego stresu ani ciekawości

-Myślałem, że będziesz później- przyznał spoglądając na zegarek

-Wolałam załatwić to teraz, więc o co chodzi?- pytam splatając palce za plecami

-Miałaś rację co do ludzi, którzy do nas strzelali- szatyn wstał z fotela i powoli ruszył w moją stronę- Na razie moi ludzie przesłuchują ich- spojrzałam w oczy Mahone, które przyglądały mi się

-To dobrze prawda?

-Jeśli sytuacja się powtórzy będę musiał w inny sposób zareagować - szatyn kładzie dłonie na moje biodra, przez co spinam się lekko

-Jeśli się nie powtórzy to będę mogła wrócić do domu i oddać ci ten dług?- oczy mężczyzny stają się bardziej niebieskie

-Nie- oznajmia zimno a jego palce mocniej wbijają mi się w biodra

-Dlaczego?!-zakładam ręce pod biust- Czemu tak uparcie nie pozwalasz mi wrócić do siebie? Chcę odejść stąd spłacić dług i żyć tak jak wcześniej- warczę zirytowana i naprawdę nie wiele mi brakuje aby przywalić Michaelowi

-Aniołku już ci to mówiłem, nie możesz wrócić do siebie, bo będziesz w niebezpieczeństwie- jego głos stał się spokojniejszy

-Trzymam w szafie kij bejsbolowy i pistolet pod poduszką więc nie praw mi o bezpieczeństwie- dźgam mężczyznę w klatkę piersiową palcem

-Wiem- odpowiada pewny siebie, przez co marszczę brwi

-Co?

Usta mężczyzny atakują moje. Przez nagły pocałunek cofam się do tyłu przy okazji uderzając o biurko. Szatyn mocniej dociska mnie do biurka a ja jęczę niespodziewając się tego. Powoli zaczynam oddawać pocałunki przy okazji wplatam palce we włosy mężczyzny. Mahone unosi moje uda do góry i sadza mnie na blacie biurka.

Chcę zaprotestować, otwieram usta szerzej, ale zamiast coś powiedzieć pozwalam na to aby język niebieskookiego złączył się z moim. W pomieszczeniu robi się coraz bardziej gorąco. Michael wsuwa dłoń pod mój sweter, a ja czuję chłód na swoim rozgrzanym ciele.

-Michael- mruczę pomiędzy pocałunkami

-Tak Madelyn?- pyta powoli przesuwając dłoń w górę po moim ciele

Czy to źle, że chcę aby nie przestawał?

-My...- nie mówię nic więcej, bo niebieskooki całuje mnie łapczywie, staram się jak najlepiej oddać pocałunek

Drzwi otwierają się z głośnym skrzypnięciem. Mahone odrywa się od moich usta, ja natomiast wyjmuję dłoń z jego włosów. Razem z szatynem odwracamy wzrok w stronę Billy'ego, który przygląda nam się zniesmaczony.

-Wypierdalać- warczy wściekle w stronę brodacza, który posłusznie wychodzi- Popraw włosy aniołku- mruczy w moim kierunku zapinając mój biustonosz

Dopiero teraz zauważyłam, że go rozpiął. Nie komentuje słów szatyna tylko od razu staram się poprawić swoje roztrzepane włosy. Mężczyzna przygląda mi się uważnie, a kiedy kończę poprawiać włosy całuje mnie w usta.

-Przestań Mahone- spuszczam wzrok na swoje palce

-Z tego, co widziałem to bardzo ci się podoba kiedy to robię- mruczy do mojego ucha przy okazji drapiąc mnie swoim zarostem po policzku

Zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć Mahone zawołał brodacza z powrotem do biura. Próbowałam zeskoczyć z biurka, ale ramię Michaela skutecznie mi to utrudniło. Wypuściłam zirytowana powietrze, w momencie, kiedy drzwi się otworzyły. Brązowooki wszedł do pokoju przy okazji poprawiając swoją skórzaną kurtkę.

-Po cholerę wszedłeś do mojego biura?- głos szatyna był oschły, jego dłonie mocniej zacisnęły się na moim biodrze

-Próbowałem wytłumaczyć, że nie można wejście do gabinetu szefa, ale pańska matka ewidentnie tego nie rozumiała.

-Nie można wejść do gabinetu, to dlatego wszedłeś?- patrzę na profil Michaela i jedyne co mogę wywnioskować to to, że jest wkurwiony i to bardzo

Chyba liczył na coś więcej, ale na szczęście zjawił się Billy

-Pukałem, ale najwyraźniej szef nie słyszał- brodacz uśmiecha się rozbawiony

-Przekaż mojej matce, że porozmawiam z nią później- nakazuje niebieskooki swojemu podwładnemu

-A i jeszcze Victoria przyjechała- oznajmia szybko i wychodzi zostawiać mnie z Mahone samą

-Kurwa- mruczy jedynie po czym odwraca się całkiem w moją stronę- Chyba nasza zabawa musi trochę poczekać aniołku- stwierdzam całując mnie w czoło

-Nie mów do mnie aniołku Mahone- nakazuje szybko wychodząc z gabinetu mężczyzny

Ciekawe, o co chodzi jego matce?

———————————————————
Wracam na wattpada i obiecuję na razie nie uciekać
Co myślicie o sytuacji w gabinecie ?

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz