[42]

2.3K 56 16
                                    

Madelyn 

Gdy starszy ode mnie rudowłosy puścił moją szyję, zakasłałam głośno, prawie wypluwając płuca. Mężczyzna uśmiechnął się obrzydliwie, obserwując moją reakcję.

Miałam wielką ochotę zetrzeć mu uśmiech z twarzy, ale ledwo co panowałam nad swoim ciałem. Zaraz, potem gdy się obudziłam, Dorotka wstrzyknęła mi coś pod skórę, przez co ledwo co kontaktowałam ze światem.

Brązowooki podszedł do kamery, po czym wyłączył ją. Przyglądałam mu się, starając się w ten sposób wymyślić jakiś plan, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Miałam związane ręce, chociaż było to zbędne. Nie mogłam ruszyć palcem a co mówić całą dłonią lub ręką. Nadal czułam pulsowanie na moim policzku, który mnie piekł nie miłosiernie. Rudowłosy zaczął powoli rozplątywać moje nadgarstki ze sznurów.

Nawet nie zorientowałam się kiedy do mnie podszedł

-Czemu?- zapytałam, gdy mężczyzna uwolnił moje nadgarstki

-Czemu co?

-To robisz- wymamrotałam ledwie otwierając usta

-Nie zrozumiesz tego, bo jesteś zbyt rozpieszczona- stwierdził, na co z mojego gardła wydobył się głośny śmiech- Co cię śmieszy?- mężczyzna złapał mnie za włosy, przez co jęknęłam z bólu

-Ty

-Słuchaj ty małą kurwo, zanim twój pieprzony narzeczony zdoła cię uwolnić, mogę się z tobą zabawić albo komuś to zlecić- rudowłosy zepchnął mnie z krzesła, przez co z hukiem upadłam na podłogę

Syknęłam z bólu, po czym przekręciłam się na plecy, aby lepiej widzieć swojego porywacza. Mężczyzna nie był przesadnie wysoki. Jego prawa brew była przerwana, natomiast zaraz obok prawej powieki ciągnęła się obrzydliwa blizna, które sięgała aż do policzka. Mężczyzna ubrany był dosyć zwyczajnie, jak na kogoś, kto porywa ludzi, morduje i handluje narkotykami. Granatowe jeansy, czerwona bluzka i czarna kurtka z naszywką zjadających się węży lub innych glizd.

-Na co się patrzysz?- brązowooki warknął w moim kierunku, na co znów miałam ochotę się roześmiać, ale resztkami siły stłumiłam śmiech

-Czekam aż wyjawisz mi swój genialny plan palancie

Dragi działają na mnie jeszcze gorzej niż alkohol

-Słyszałaś, jaki mam plan moja droga- mężczyzna stanął obok mnie, przez co musiałam zadrzeć swoją głowę do góry- Zamierzam odebrać to, co od początku miało być moje- marszczę brwi na jego słowa- Widzisz, w świecie mafii wszystko jest twoje, jeśli masz rodziców. Jeśli coś ci się należy to to dostaniesz. Gorzej jak zostajesz sierotą- rudowłosy ukucnął i chwycił cienkie pasemko moich włosów- To ja miałem rządzić! To mi należał Illinois* i cały pieprzony Nowy York!

-Może po prostu na nie nie zasłużyłeś- gryzę się szybko w język, ale jest już za późno, aby cofnąć moje słowa

Brązowooki podnosi się nagle z ziemi i kopie mnie w brzuch. Od razu zginam się przez siłę uderzenia. Mężczyzna jednak nie zaprzestaje na jedynym kopnięciu i uderza mnie jeszcze parę razy. Szef węgorzy znów zniża się do mojego poziomu i przygląda się mi z szerokim uśmiechem.

-Zdecydowanie sobie nie zasłużyłeś- mruczę pod nosem, starając się unormować swój oddech- Jesteś fiutem Gessinger

-Wiem co mam w spodniach niedoszła panno Mahone- zanim zdarzę zareagować rudowłosy zrywa z mojej szyi wisiorek

Brązowooki przygląda się uważnie sygnetowi, podczas gdy ja próbuję się unieść na łokciach i zabrać mu moją własność. Mężczyzna zerka na mnie z ukosa i po prostu odrzuca łańcuszek w kąt mojej ciemnej celi. Nie daję za wygraną i powoli czołgam się do biżuterii. Gdy łapię moją zgubę w dłoń odwracam się w stronę mężczyzny. Rudowłosy stoi przy drzwiach od celi i patrzy na mnie z ciekawością w oczach.

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz