[19]

3.1K 75 5
                                    

Madelyn

Samochód zatrzymuję się przed wielkim budynkiem. Marszczę brwi, bo nie mam pojęcia gdzie jestem. To nawet nie wygląda jak Queens. Szatyn wychodzi z auta i otwiera drzwi od mojej strony. Nie reaguję na jego dłoń i sama wychodzę z auta, na co niebieskooki posyła mi gniewne spojrzenie.

-Gdzie jesteśmy?- pytam, gdy mężczyzna podchodzi do nie i łapie mnie za mój bok

-Na Brooklynie u Candy- wymamrotał jedynie i zaczął prowadzić mnie w kierunku wejścia do budynku

Dookoła plątało się wielu ludzi jedni wyglądali jakby dopiero co wyszli z pracy w korpo a inni jakby zaczynali imprezę w klubie. Przyglądałam się tej części miasta z nie małym zachwytem. Zawszę chciałam przyjechać na Brooklyn i zamieszkać w nim.

Szatyn nachylił się w moim kierunku, po czym wyszeptał do mnie parę słów odnośnie grzecznego zachowania. Przekręciłam oczami na jego słowa. Mężczyzna szybko klepną mnie w tyłek na co lekko podskoczyłam. Otworzyłam usta, aby na niego nakrzyczeć, ale on wbił się w nie i uciszył mnie pocałunkiem. Oddałam pocałunek nie panując nad sobą.

-Jeśli jeszcze raz będę musiał cię klepnąć w tyłek aniołku na pewno wylądujemy w łóżku- ostrzega mnie, po czym poprawia pasmo moich włosów

Mam wrażenie, że każdy przygląda się nam z nie małym zdziwieniem. Gdy znajdujemy się już wewnątrz budynku zaczynam się stresować. Jest tu wiele ludzi i każdy przy pasku ma spluwę, a ja swojej nie mam. Michael jakby wyczuł o co mi chodzi znów nachyla się w moim kierunku.

-Kobietom nie wolno wejść z bronią, no chyba, że władają oddziałem lub mafią- wyjaśnia krótko i mocniej przyciska mnie do siebie. Przez cienki materiał jestem w stanie wyczuć wypukłość broni

-Dlaczego tu mnie przyprowadziłeś? Wolałabym zostać w pokoju, przynajmniej tam miałam spluwę Mahone- prycham wściekła i odwracam wzrok od chłopaka

Natrafiam na fioletową ścianę z dużą ilością ekranów. Ja jednym z nich widnieje biała linia, przed którą zaczynają stawać samochody.

-Nie wolno by ci było jej tu przynieść. Jeśli będziesz grzeczna pozwolę ci wyjść na zakupy z Jean- mężczyzna mówi to dosyć niechętnie

-Proszę, proszę jest i nasz szef!- woła przed nami kobiecy głos

Dziewczyna jest istną błyskawicą i to nie tylko dlatego, że świeci się cała na biało. Kobieta ma mocno kręcone rude włosy, które związane są w koki. Na sobie ma mocny biały garnitur damski, który podkreśla jej karmelową skórę. Brązowymi oczami skanuje mnie z góry do dołu i uśmiecha się z odrazą w moim kierunku.

Suka- mój mózg ewidentnie zgrywa się w tej kwestii z sercem

-Michael nie sądziłam, że James mówi prawdę, a jednak. Masz kobietę i to nawet ładną kobietę- uśmiecham się sztucznie w kierunku dziewczyny, która oddaje mi także swój fałszywy uśmiech w odpowiedzi

-Ty jesteś?- pytam nie siląc się na jakieś bardziej kulturalne przywitanie

-To ta ruda indywidualistka, o której ci mówiłam- Jean wyrasta obok nas jak spod ziemi a obok niej z niezadowoloną miną staje James

-Cassie Setterfield- rudowłosa podała mi dłoń, na której błyszczało od złota i diamentów

-Madelyn Sullivan- uścisnęłam dłoń kobiety, na co ta posłała Michaelowi zdziwione spojrzenie

-A to nie ci Sullivani od twoich pieniędzy?- szatyn napina swoje mięśnie

Czy ja tu robię za jakąś piłeczkę antystresową dla Mahona ?

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz