[41]

2.4K 59 15
                                    

Michael

Moja pięść znów uderzyła w drewnianą powłokę, tworząc tym samym nowe wgłębienie. Chłopak stojący obok Billy'ego drgną przestraszony na mój ruch. Jestem wkurwiony, bo Ulrick zdążył zdechnąć, zanim sam go zajebałem. Skurwysyn powinien błagać mnie o szybką śmierć, a tak umarł i nie mogę go ukarać, za to, co chciał zrobić z moją Madelyn. Nikt nie ma prawa tak traktować mojej kobiety.

-Możesz odejść- rzuciłem w stronę chłopaka, który wręcz wybiegł z gabinetu. Chłopak był nowy i jeszcze nawet nie brał udziału w żadnej akcji.

-Nie powinieneś straszyć młodych dzieciaków szefie- skomentował brodacz- Powinieneś się uspokoić, zanim wystraszysz cały personel.

-Ciekawy czy ty byłbyś taki spokojny, jakby Eric porwał Leroya?- warczę w kierunku mojego przyjaciela, który spina się na moje słowa

Leroy jest synem Billy'ego, o którym wie niewielka liczba osób. Dzieciak jest cholernie dobrze strzeżony i aktualnie mieszka ze swoją babcią Roxanne w małym mieście niedaleko Nowego Yorku. Brodacz dowiedział się o swoim synu jakieś 3 lata temu gdy, ktoś podrzucił go pod drzwi jego mieszkania. Matka Leroya najprawdopodobniej chciała szybko pozbyć się małego, bo jedynie co napisała w liście to jego imię i datę urodzenia. Brązowooki po zrobieniu testów na ojcostwo stał się oficjalnym i biologicznym ojcem małego.

-Mahone jestem pewien, że Madelyn da radę. Była gliną, więc wie co robić. Da radę do naszego przyjazdu- pokiwałem jedynie głową na słowa mężczyzny i z powrotem przeniosłem wzrok na plan budowli

Jean jest pieprzoną boginią, jeśli chodzi o technologie. Brązowooka włamała się do paru systemów i skopiowała plany najważniejszych miejsc Gessinger, dzięki czemu mogłem wreszcie planować jego morderstwo i odbicie mojej kobiety. Miałem w dalekim poważeniu reakcje rady na śmierć Gessingera. Ten skurwiel zbyt długo działał mi na nerwy. Czara goryczy w końcu się przelała.

Planowałem jeszcze dziś zabrać Madelyn z Staten Island. Zabrać ją i już nigdy nie pozwolić jej odejść. Jestem pieprzonym egoistą, ale nie mogę pozwolić, aby ode mnie odeszła. Za bardzo się w niej zakochałem, aby ją zostawić. Wystarczyło parę godzin bez niej i zdążyłem zrozumieć, że kocham tę naiwną glinę. Gdy tylko ją uratuję, będę jej strzegł, jak oka w głowie i chronił ją jak jej pieprzony anioł stróż.

-Michael!- drzwi od mojego gabinetu uderzyły z hukiem o ścianę

Jasne ja rozpierdolę biurko a Jean ścianę- przekręciłem oczami na swój komentarz

-Co znalazłaś?- zapytałem, odsuwając krzesło od biurka i siadając na nim

-Nie znalazłam- odparła zmieszana i postawiła laptopa na moim biurku- Ktoś to właśnie przysłał- mruknęła przekręcając komputer w moją stronę

Na czarnym ekranie zaczęło kręcić się małe białe kółeczko. Brązowooka przeszła za mój fotel i położyła jedną dłoń na oparciu krzesła. Billy natomiast przysunął się do drewnianego blatu i oparł się o niego dłonią.

Na ekranie wyświetliła się twarz Madelyn, na co zacisnąłem dłonie w pięść. Źrenice zielonookej były powiększone, byłem pewien, że ją naćpali. Usta dziewczyny były lekko rozchylone, a ona sama wyglądała na zagubioną. Kamera oddaliła się od mojego aniołka, przez co mogłem zobaczyć obskurną piwnicę, w której siedziała Madelyn. Dobrze wiedziałem, gdzie ten skurwiel ją trzyma. W tym pieprzonym miejscu urwał się trop Stelli.

-No witaj przyjacielu- kamera zatrzymała się, a w kadrze pojawił się rudowłosy mężczyzna, którego nie widziałem od lat- Tęskniłeś? Ja zdecydowanie nie więc dlatego nie dzwoniłem na święta- mężczyzna zaśmiał się głęboko, po czym stanął za plecami czarowłosej

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz