[34]

2.6K 66 6
                                    

Madelyn

Byłam na cmentarzu i stałam przed płytą z ciemnego kamienia. Z tego samego materiału zostały stworzone nagrobki mojego ojca, Susan i mojej mamy. Brade Sullivan był pochowany razem ze swoją drugą żoną, natomiast kobieta, która mnie urodziła leżała w grobie obok nich. Na czarnej płycie widniało jedynie jedno słowo. Agnes. Znałam jedynie jej imię.

Jednak tym razem na płycie złotymi literami został napisany także drugi napis. Przykucnęłam, aby lepiej dojrzeć, co było napisane małymi literkami pod imieniem mojej matki.

Madelyn

Zamarłam z ręką przy ustach. To miał być też mój grób. Wstałam szybko, prawie tracą równowagę i upadając na trawę. Duże dłonie złapały mnie za biodra i przytrzymał, tym samym chroniąc mnie od upadku. Wokół mnie panowała nienaturalna cisza, która przerwana została biciem mojego przestraszonego serca. Odwróciłam się jak najszybciej w stronę mojego wybawcy.

Miałam wrażenie, że w sekundę z gorącego poranka przeniosłam się do zimowego wieczoru. Złapałam się za ramiona, aby w jakiś sposób rozgrzać się i przystosować do innej temperatury. Miałam na sobie jedynie za duży T-shirt. Przeniosłam zdziwiony wzrok na Mahona, który miał być moim wybawcą. W dłoni mężczyzny widniała broń, a on sam wyglądał na rozbawionego cała tą sytuacją.

-Głupiutka Madelyn- mój narzeczony skierował lufę w moją stronę- Jesteś, jednak jeszcze bardziej naiwna niż myślałem- Mahone zaśmiał się przerazająco

Nie myśląc wiele cofnęłam się do tyłu. Głuchą ciszę przerwał odgłos strzału.

Ja pierdolę

Przerażona podniosłam się do siadu i złapałam za swój wisiorek. Pot spływał mi po czole, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnym tempie. Przeczesałam swoje czarne włosy palcami, po czym odwróciłam się w stronę, gdzie powinien leżeć mój niedoszły morderca ze snu. Miejsce było puste, na co przełknęłam ciężko gulę w gardle.

Przez Dabrie nabawiłam się niezłego koszmaru- wyklęłam Adriana w myślach za to, co zrobił swojej żónie

Powoli wyszłam z pokoju, starając się nie wpaść na nic ani na nikogo. Przylgnęłam mocnej do ściany, gdy drzwi od pokoju Jane otworzyły się. Ciekawa wychyliłam się ostrożnie i prawie zachłysnęłam się powietrzem, gdy przez drzwi wyszedł półnagi James. Żółtooki miał głupkowaty uśmiech na ustach. Najwidoczniej był myślami tak daleko, że nie kontaktował ze światem, ponieważ przeszłam obok niego bez żadnego problemu.

Muszę spytać Jane o Jamesa. Coś czuję, że ta dwójka ma potajemny romans

Pod drzwi kuchni dotarłam bez żadnych problemów. Po drodze natrafiłam na paru ochroniarzy, którzy skinęli mi głową na mój widok. W kuchni paliło się światło, co mnie zaniepokoiło. Kto normalny gotuje coś o trzeciej w nocy?

Niepewnie przeszłam przez próg kuchni i szybko tego pożałowałam. W pokoju stał Michael w czarnych dresach i tylko w nich. Próbowałam się, jak najszybciej wycofać puki mężczyzna stał do mnie tyłem, ale przez przypadek zrzuciłam miskę, która stała na krańcu blatu.

Schyliłam się, aby pozbierać kawałki szkła, ale duże ręce mojego narzeczonego odciągnęły mnie od resztek miski. Spięłam się, gdy mnie dotknął, a on to zauważył. Spuściłam wzrok na podłogę i moje dłonie w dłoniach Mahona. Jednak ten pieprzony pan i władca złapał mnie za podbródek, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia na niego.

-O co chodzi Madelyn?- jego głos był bardziej opiekuńczy niż zwykle więc musiałam wyglądać zapewne okropnie

-O nic- przekręciłam głową i znów próbowałam,chwycić większy kawałek,aby go następnie wyrzucić

-Nie kłam- szatyn mocniej chwycił mnie za nadgarstki- W tej chwili masz mi powiedzieć o, co chodzi aniołku- mężczyzna pociągnął mnie do pozycji stojącej

-Po prostu źle spałam- nie było to kłamstwo, ale nie była to też prawda

Niebieskooki nie zadowolił się moją odpowiedzią, więc podniósł mnie i posadził na blacie kuchni. Gdy próbowałam zejść, stanął między moimi nogami i zablokował mi drogę ucieczki. Przekręciłam oczami, rumieniąc się lekko przy okazji. Byłam w naprawdę mocno wyciętych majtkach i tylko w za dużej koszulce.

-A tak naprawdę?- niebieskooki nie spuszczał wzroku z moich oczu

-Śnił mi się koszmar- wzruszyłam ramionami wpatrując się w półkę za Michaelem

-Co ci się śniło?- dłoń szatyna spoczęła na moim kolanie, westchnęłam zirytowana

Nawet ze snów muszę się mu spowiadać ?

-Twoja mama opowiedziała mi pewną nie za ciekawą historię i po prostu tak wyszło- przygryzłam wargę i przeklęłam w myślach wszystkich znanych mi bogów i siły, które mogłyby władać moim losem i światem- Śniło mi się, że mnie zabiłeś- spuściłam wzrok na swoje dłonie czekając na reakcję Michaela

Brązowowłosy nie zareagował tak, jakbym mogła się tego spodziewać. Jego ciepłe wargi dotknęły mojego czoła, natomiast dłońmi objął mnie i przyciągnął bliżej siebie. Oparłam swoje czoło o jego klatkę piersiową, przy okazji zamykając oczy. Serce mojego narzeczonego wybijało stały rytm. Wydawał się spokojny, tak jakby wiedział, że to powiem.

Może wiedział? Albo to przeczuwał?

-Uważasz, że chcę cię zabić?

-Nie wiem Michael- szatyn odsunął mnie od siebie tak, aby spojrzeć mi w oczy

-Sądzisz, że byłbym w stanie cię zabić po tym, jak świadomie zadałem sobie ból dla ciebie?- zmarszczyłam brwi na pytanie żywego boga sprytu

-Co?

Niebieskooki uśmiechnął się chytrze i odsunął się ode mnie. Zaczęłam chaotycznie oglądać ciało mężczyzny...idealne ciało mężczyzny. Moje tęczówki szybko odnalazły jedyny czerwony obrazek na ciele mojego niedoszłego mordercy z koszmaru. Czerwona plama widniała na szyi z lewej strony między innym czarnym tatuażem Mahona. Tatuaż przedstawiał odbity ślad czerwonych ust, a pod nim cienkim i pochylonym pismem napisane zostało moje imię.

Zamrugałam parę razy, upewniając się, że naprawdę to mi się nie śni. Sięgnęłam opuszkami palca do świeżej rany i przejechałam po niej. To były moje usta i moje imię.

-Ale dlaczego?- zapytałam nie rozumiejąc już nic kompletnie nic

-Chciałaś mieć pewność, że nie rzucam słów na wiatr- dłoń mężczyzny złapała moją- Poza tym teraz nie masz innego wyboru i musisz ze mną zostać Madelyn. To egoistyczne i cholernie niesprawiedliwe, ale taki jestem aniołku. Chcę, abyś przynajmniej spróbowała jakoś się do mnie przekonać. Spróbujmy i tak nie mas na razie nic do stracenia. Jestem twój, wiec bądź moja.

Czy on ... Nie... Dlaczego? Nie rozumiem...

-Ja...Mahone... Nie mam pojęcia co mam ci powiedzieć- spojrzałam w jego oczy i był to pieprzony błąd

Wyglądał jak bezbrony chłopiec, który czekał na jakiś pieprzony cud. Twardy i z nikim nieliczący się mężczyzna zdjął przede mną swoją maskę i pokazał mi siebie. Przejechałam dłonią po odbiciu swoich ust. Musiał zrobić to niedługo zaraz po naszym stosunku, aby ślad mojej szminki nie roztarł się.

Jak bardzo wielką idiotką jestem, skoro poszłam na to, co zaproponował mi Mahone? Nie wiem

Wplątałam palce we włosy bruneta i przyciągnęłam go do siebie. Nasze usta złączyły się, a języki splątały razem. Całowalibyśmy się dalej, aż pewnie doszłoby do dosyć niestosownych rzeczy na blacie, gdyby nie James, który akurat wszedł do kuchni po szklankę wody. Zarumieniłam się i schowałam twarz w szyi Michaela, który posłał niezadowolone i ostre spojrzenie swojemu przyjacielowi.

-----------

BUM! Planowała ten rozdział prawie cały dzień i mam nadzieję, że wam się podoba.

Między MM zaczęło się robić poważnie, ale jak widzicie nie padły tu jeszcze te magiczne dwa słowa i na razie nie padną nie musicie się martwić.

Drugi rozdział zapodział się gdzieś we Francji i powiedział że będzie jutro bo ma do zwiedzenia Luwr więc no hah

MAHONE-Dark Present [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz