Rozdział 14

541 26 4
                                    

Roy

Wściekły trzasnąłem drzwiami. Na samą myśl o pustym dom, mam ochotę pojechać do mieszkania blondynki i przyprowadzić ją z powrotem. Jednak poznając już trochę jej osobowość, bardzo prawdopodobne jest, to że bym oberwał. Zwłaszcza za słowa, które wcześniej powiedziałem. A podobno kobiety lubią szczerość. Najwyraźniej nie każda. 

Nie mogłem jednak się powstrzymać. Jest piękną kobietą i gdyby nie te jej agresywne usposobienie, to byłaby idealna. Z drugiej jednak strony, jest to ciekawe wyzwanie. Większość ludzi, trzęsie się na mój widok ze strachu. Ona za to najczęściej robi to ze złości. 

Im szybciej jednak załatwię sprawę z nowym graczem tym szybciej będę mógł się skupić na bardziej interesujących mnie rzeczach. 

Od razu ruszyłem w stronę kanapy, gdy usiadłem się wygodnie, ubrałem słuchawki i zacząłem podsłuchiwać Ricka. 

- Zadanie wykonane. 

- Świetnie Josh. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje mnie oszukać. 

- To zrozumiałe szefie. 

- Oby miała świetny wytłumaczenie. W końcu każdy wie, że nie jestem cierpliwą ani pobłażliwą osobą. 

Przez chwilę zastanawiałem się o kim może mówić. Zdawało mi się, że chodzi mu o jakąś kobietę. Tylko nie potrafię sobie wyobrazić, żeby jakaś chciałaby z nim mieć do czynienia. Nie mówi chyba o Valeri. Przecież kobieta by mnie powiadomiła jakby coś było nie tak. Nie wydaje się na tyle głupia, żeby pójść w paszcze lwa, zwłaszcza po tym co zrobiła. Zresztą o czym ja myślę, na pewno jest teraz w mieszkaniu i mnie przeklina. Na samo wspomnienie wściekłej blondynki, na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. 

- A co z dostawcami? 

- Jak na razie większość się jeszcze waha. W końcu Sam pracuje dla Dexa, a z nim nikt by nie chciał zadrzeć. 

Rick na jego słowa zaczął głośno rechotać. 

- Josh pamiętaj, że nie ma ludzi niezastąpionych. Poza tym wątpię, żeby Sam był dla niego jakoś bardzo istotny. Łączy ich tylko to, że dostarcza mu i jego ludziom broń i to tyle. Zresztą oboje wiemy, że to akurat pozostanie bez zmian. 

- Wybacz szefie jeśli będę zbyt ciekawski, ale skąd wiesz, że cię nie oszuka? 

- Nie ma jak mnie oszukać, bo mi nie zależy na broni. Ja mój drogi chce zemsty. Na tych zdradzieckich szczurach. 

- Chyba nie rozumiem? 

- A czego tu nie rozumieć. Zaczynaliśmy razem, ale po pewnym czasie zaczęli mnie wykluczać z bardzo istotnych kwestii. Aż w końcu w ogóle mnie ignorowali. Dlatego ja skupiłem się na klubie i zaciskałem zęby na ich sukcesy. Oczywiście dostarcza mi mnóstwo rozrywki i pieniędzy. Lecz oni mają prestiż. Roy jest łowcą głów i pracuje dla najważniejszych ludzi. Sam zresztą również. Ale już niedługo. 

Czyli to planuje ta gruba zdradziecka świnia. Chyba zapomniał czemu przestaliśmy mu cokolwiek mówić. Zaczął działać na własną rękę tuż za naszymi plecami. Jednak niewiele osób brało go na poważnie. No błagam ważył sto dwadzieścia kilo a to było kilka lat temu. Zresztą z tego powodu w klubie zaczął organizować nielegalne walki. Czuł się wtedy ważny, jakby wszystko kontrolował. Dlatego jestem pewien, że to nie jest jego jedyny powód. Teraz przynajmniej wiem, że moje podejrzenia nie były bezpodstawne. 

Usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. 

- Już jest. 

- Wpuść ją. 

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz