Valeria
Obudziłam się w środku nocy i zaskoczona odkryłam, że Roya nie ma w łóżku. Pomimo zmęczenia wstałam. Nim jednak wyszłam z pokoju, podeszłam do szafy mężczyzny i ubrałam jego koszulę.
Powoli schodziłam po schodach. Z powodu panującej ciemności, ostrożnie stawiałam stopy na kolejnych stopniach. Gdy byłam na dole zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu szatyna, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Przełknęłam głośno ślinę, gdy dotarło do mnie, że może być tylko w jednym miejscu. Tylko czy to możliwe, że w środku nocy przesłuchiwałby Ricka?
W piwnicy paliło się nikłe światło, przez które widoczność była ograniczona. Stanęłam przed jedynymi z drzwi, zza których dobiegły mnie przeraźliwe krzyki. Nie myśląc dłużej uchyliłam je w momencie kiedy Rick krzyknął, żeby przestał.
Mężczyzna był tak skupiony na ledwo co mówiącym właścicielu klubu, że mnie nie zauważył. Czyli złapaliśmy go w dobrym momencie. Kto by pomyślał, że akurat jutro miał się spotkać z Ludem. Ciekawe tylko, czy mężczyzna naprawdę planował mu zapłacić, czy po prostu chciał się go pozbyć, a jego ciało wrzucić do jeziora?
Podskoczyłam, gdy usłyszałam huk spadającego krzesła. Wystraszona zasłoniłam usta dłonią. On go tak po prostu zabił, na dodatek z uśmiechem na ustach. Pomimo, że zdawałam sobie sprawę, że to się prędzej czy później stanie, w końcu to jego praca. Jednak wiedzenie o czymś, to jest zupełnie coś innego niż zobaczenie tego na własne oczy.
W momencie kiedy ujrzałam jego zielone oczy, zaczęłam biec do wyjścia. Ignorując jego nawoływanie, opuściłam to ponure miejsce.
Nigdy go nie lubiłam, jednak zobaczenie jak ktoś kogo znasz, umiera jest wstrząsające. Nawet jeśli jest to taka gnida jak Rick, który przecież próbował mnie zabić.
Pociągnęłam za klamkę, jednak drzwi były zamknięte, nie zdążyłam ich od kluczyć, gdy poczułam szarpnięciem. Sekundę później moje plecy opierały się o zimną ścianę. Mężczyzna ciężko dysząc patrzył prosto w moje oczy, zresztą ja też z trudne łapałam oddech. Nie wiem tylko czy jest to spowodowane moim urazem, biegiem czy lękiem? Może wszystkim po trochu.
- Nie chciałem, żebyś była tego świadkiem.
- Już za późno. Póść mnie. Chce iść do domu. - dodałam szeptem.
- Nie pozwolę ci odejść.
- Muszę wszytko sobie przemyśleć, chce być sama.
- Już nigdy nie będziesz sama. - odparł i poluzował uchwyt na moich nadgarstkach. - Zawsze będę przy tobie. Zresztą powinniśmy porozmawiać.
- Roy ty go zabiłeś. - przełknęłam ślinę, gdy głos mi się załamał. - Wiem, że kiedyś się przyjaźniliście.
- To było kiedyś. Przeszłość nie ma dla mnie większego znaczenia. Nie jestem zbytnio sentymentalny.
Przez chwilę próbowałam ułożyć w swojej głowie, jakąś sensowną odpowiedź. Jednak dręczyła mnie jedna jedyna myśl.
- W takim razie zabijesz mnie, kiedy ci się z nudzę. - to nawet nie było pytanie, ja tak zwyczajne, to czułam. Nie jestem naiwna, może i nie należę do tego świata zbyt długo, to byłam świadkiem wielu przerażających rzeczy.
- Valerio, skarbie. Nigdy bym ci tego nie zrobił. Spójrz na mnie. - z trudem to zrobiłam, choć i tak przez łzy niewiele widziałam. Mężczyzna delikatnie zaczął je ścierać z moich policzków. Jednak na niewiele się to zdało. Nie byłam w stanie powstrzymać płaczu. - Nie zabijam kobiet, zresztą za bardzo mi na tobie zależy.
Jego słowa spowodowały odwrotny efekt. Jeszcze mocniej zaczęłam się trząść. Roy pociągał mnie w stronę kanapy i ułożył na swoich kolanach. Uspokajał mnie do momentu, aż choć trochę się uspokoiłam.
- Nie możesz być tego pewny.
- Masz rację wojowniczko, w tym świecie nic nie jest pewne. Co ja gadam, w życiu nic nie jest pewne. Nie mogę ci obiecać, że nic ci się nie stanie, że nigdy więcej nie będziesz świadkiem tego, jak kogoś torturuje lub zabijam. Jednak jestem samolubny. Z tego powodu nie mogę cię stracić. Za bardzo jestem z tobą szczęśliwy.
- Ja z tobą też. - szepnęłam. - Po prostu stanowczo za dużo się dzieje. Jestem zmęczona.
- Chodzi ci o nas?
- Tak. To za szybko.
- Dobrze, jeśli to ma sprawić, że zostaniesz, to zwolnię.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego, jednak gdy zobaczyłam jego minę, od razu zrozumiałam, że go coś również męczy. - Coś się stało?
- Nie boisz się mnie? Na twoich oczach zabiłem człowieka.
- Wystraszyłam się. To nie tak, że nie widziałam jak ktoś umiera. Tylko, że pierwszy raz wiedziałam o tej osobie więcej, niż tylko ksywkę lub sposób walczenia.
- Nie uważasz, że jestem potworem?
Zapytał tak cicho, że gdybym nie była tak blisko, to bym go nie usłyszała.
- Dla mnie nigdy nim nie będziesz. Od początku wiedziałam, czym się zajmujesz. No przynajmniej od momentu, aż się przedstawiłeś. Sam mówiłeś, że nigdy nie zabiłeś osoby, która by na to nie zasłużyła.
- Przestań. - zmarszczyłam brwi. - Jeszcze dodaj, że masz mnie za dobrego człowieka.
- Nie jesteś nim. - spojrzał na mnie zdziwiony. - Ale ja też nim nie jestem. Lubisz torturować ludzi. Ja w pewnym sensie również. W końcu nie raz biłam kogoś, aż nie zemdlał lub nie zaczął dusić się własną krwią. Często nie było to na ringu. Potrafiłam pobić kogoś w klubie, bo mnie obraził.
- Naprawdę jesteśmy do siebie bardzo podobni. Tylko widzisz, ja zawsze taki byłem, ty się taka stałaś. Jako dziecko zamknąłem ojca w łazience, bez alkoholu. Wiesz jakie to są tortury dla alkoholika. Siedział tam tak długo, dopóki matka nie wróciła. A nie było jej pół dnia. Wiesz co jest zabawne? - milczałam i czekałam jedynie na dalszy ciąg. - Gdy wyszedł, chciał mi przywalić, jednak w chwili, gdy spojrzał w mojej oczy, przeraził się do tego stopnia, że zrobił dwa kroki w tył. Od tamtego momentu zaczął mnie ignorować, unikać. Jakby mnie nie było, jak gdyby nigdy nie miał syna. Do teraz nie wiem, co wtedy ujrzał, że tak zareagował. Nie zmienia to jednak tego, że zacząłem uwielbiać to uczucie. Czułem się wtedy taki potężny. Zresztą nadal tak jest.
Chciał się ode mnie odsunął, jednak ja mu na to nie pozwoliłam, siadając na nim okrakiem.
- Mylisz się, ja też zawsze taka byłam. Już w podstawówce miałam ochotę, komuś rozwalić nos. Powstrzymywałam się, bo moi rodzice tam uczyli. Jednak później przestałam się ograniczać. Praktycznie co drugi dzień lądowałam na dywaniku. Za pewne gdyby nie rodzice, już dawno by mnie wyrzucili. Zwłaszcza dzięki temu, że mama była wicedyrektorką.
- Jesteśmy popieprzeni.
- To prawda.
Przez chwilę uśmiechnięci patrzyliśmy sobie w oczy, trwałoby to za pewne dłużej, gdyby nie to, że zaczęłam ziewać. Roy, mimo moich sprzeciwów zaniósł mnie na górę. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam w jego objęciach.
N.A.R.A
CZYTASZ
Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA]
RomanceValeria to dość nerwowa kobieta i nieco a nawet bardzo agresywna. Zawsze podąża własną ścieżką i nie cierpi, gdy jej się czegoś zabrania. Co jednak się stanie, gdy zadrze z osobą, której imię powoduje w ludziach strach? Jest to tom 2. Pierwszy ,,Nie...