Roy
Jechałem już kilka godzin, ale jeszcze trochę w reszcie dotrę do domu.
Tęskniłem za tym miejscem. Woodbury to moje miasto. Mieszkam tu od zawsze i za pewne to nigdy nie ulegnie zmianie. Zważywszy na to, jak dużo podróżuje. Jestem najlepszy w tym co robię. W końcu sam Dex od czasu do czasu daje mi zlecenie.
Podgłośniłem radio, gdy usłyszałem niezłą nutę. Zacząłem stukać w rytm piosenki o kierownice. Nagle muzyka się zmieniła. Naprawdę akurat teraz musiał ktoś zadzwonić. Minus słuchania muzyki przez bluetooth. Westchnąłem i wcisnąłem na kierownicy przycisk słuchawki.
- Słucham.
- Roy, daleko jesteś? - uśmiechnąłem się na jego pytanie.
- A co już za mną tęsknisz?
- Możesz choć trochę być poważny.
- Nie leży to w mojej naturze. Przecież mnie znasz.
- Taa i to za dobrze.
- No dobra za jakieś pół godziny powinienem być na miejscu. Mam pojechać do ciebie?
- Nie mam dla ciebie zlecenie właśnie w Woodbury. Także nie musisz jechać do Monroe.
- Jakie zlecenie?
- Pewien dostawca mnie oszukał, mógłbyś go do mnie przywieźć?
- Spoko. Wyślij mi szczegóły i już zabieram się do pracy. Mam go dostarczyć do twojego mieszkania?
- Zwariowałeś! Jeszcze by mi brakowało, żeby Eks się dowiedziała. - zaśmiałem się na jego słowa.
- Już stałeś się pantoflem. Szybko ci poszło. Myślałem, że będziesz nim po ślubie.
- To nie jest śmieszne i nie jestem, żadnym pantoflem. Po prostu nie chce, żeby się o tym dowiedziała.
- Przecież ona wie czym się zajmujesz. Więc nie rozumiem w czym problem?
- Wie, że przemycam broń, ale nie musi wiedzieć co robię z ludźmi, którzy mnie oszukują. Teraz rozumiesz?
- Nie koniecznie. Za tydzień bierzesz z nią ślub, a masz przed nią sekrety. Chyba nie na tym polega małżeństwo.
- A co ty o tym możesz wiedzieć. Najdłużej byłeś z kimś przez kilka godzin. Także nie powinieneś nikomu dawać rad odnośnie związków.
- Dziwi cię to. Przecież co chwilę jeżdżę po stanach, a czasem nawet za granicę. Znasz kogoś kto by to zniósł.
- Stary, ale ty nawet nie szukasz.
- I nie mam zamiaru. Lubię swoje życie takie jakie jest. A teraz na razie, bo stoję pod mieszkaniem.
- Na razie.
Kiedy w końcu się rozłączył, wyszedłem z samochodu. Rzuciłem torbę na bok i ruszyłem do kuchni się napić. W momencie kiedy nalałem sobie soku, usłyszałem dźwięk wiadomości.
Czyli to go mam dorwać.Bob Maran, trzydziestolatek, pracował dla Sama od dłuższego czasu. Kojarzę go, w końcu z Samem się przyjaźnimy od wieków. Musiał być naprawdę naiwny skoro myślał, że się o tym nie dowie. Według jego informacji powinien być dzisiaj wieczorem w klubie. Świetnie może znajdę chwilę, żeby się zabawić. Dopiłem sok i ruszyłem do wyjścia.
Wszedłem do klubu w którym nie było zbyt dużo ludzi. Zacząłem się rozglądać, ale nigdzie nie widziałem mojego celu. Dlatego udałem się do baru.
- Cześć maleńka, dla mnie to co zawsze. - odparłem z szelmowskim uśmiechem.
- Hej, dawno cię nie widziałam.
- Wiesz jak jest ciągle jestem w ruchu taka praca.
- Przynajmniej trochę pozwiedzasz. - stwierdziła z westchnieniem.
- Zawsze możesz zmienić pracę i ruszyć w wielką podróż.
- To nie takie proste.
- Jak to nie? - zapytałem ze śmiechem. - Wszystko jest proste wystarczy chcieć i do tego dążyć.
- Woda z cytryną? - upewniła się kobieta. - Nic się nie zmieniło.
- Znasz mnie.
- Wieczny abstynent.
Spojrzałem do góry, gdy usłyszałam głośne śmiechy. Siedziało tam kilka kobiet. Jedną z nich doskonale kojarzyłem, w końcu warto wiedzieć jak wygląda osoba, której chłopak jest najpotężniejszym człowiekiem w kraju. Za bardzo lubię życie, żeby z tak błahego powodu je stracić. A z tego co wiem, to każdego kto skrzywdził niebieskooką brunetkę spotkał ten sam ponury koniec.
Napiłem się wody i uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem osobę której szukałem. Znajdował się centralnie na przeciwko mnie. Był tak zajęty piciem z kolegami, że nie zwrócił na mnie uwagi. Gorzko mu przyjdzie za to za to zapłacić.
Spojrzałem jeszcze raz do góry i w tym momencie po schodach zaczęła schodzić kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałem. Miała krótkie blond włosy i pomimo, że nie miała żadnego makijażu wyglądała niezwykle. Miała w sobie coś co przyciągało mnie do niej. Choć nie mam pojęcia co. Miała ubrane zwykłe dżinsy i bluzkę, a na nogach sportowe obuwie. Szła prosto w moim kierunku. Jednak w tym momencie zauważyłem jak Bob wstaje i idzie w stronę łazienki. Nie myśląc ani chwili dłużej ruszyłem za nim.
Rozejrzałem się dookoła i gdy nikogo więcej nie zauważyłem, podszedłem do mężczyzny, który akurat zapinał rozporek. Chwyciłam go za kark i z całej siły, uderzyłem jego głową w umywalkę. Zaskoczony, upadł na podłogę i chwycił się z nos.
- U chyba jest złamany.
- Odbiło ci! - krzyknął, zbladł jednak gdy zdał sobie sprawę, kto przed nim stoi. - Roy.
- Słyszałeś o mnie. Jak miło. - zaśmiałem się. - Naprawdę myślałeś, że się nie dowie.
- To nie tak. To musi być jakaś pomyłka. Nic nie zrobiłem.
- Oczywiście, że ci wierzę. - odparłem z kpiną. - Wyjdziesz ze mną grzecznie tylnym wyjściem, czy mam cię ogłuszyć.
Gdy pokiwał głową, pomogłem mu wstać i opuściliśmy pomieszczeni. Kiedy wyszliśmy z klubu, mężczyzna popchnął mnie i zaczął uciekać. Nie zrobił nawet pięciu kroków, gdy już leżał nieprzytomny na ziemi. Dobrze, że samochód mam kilka metrów dalej. Zapakowałem go do bagażnika i ruszyłem przed siebie. Gdy byłem już w budynku za Monroe, wyciągnąłem go.
O rany ile on waży. Pomyślałem, męcząc się, żeby znieść go do budynku. Otworzyłem drzwi do których klucz mam tylko ja i Sam. Posadziłem go na krześle na środku i przywiązałem go trytytkami.
Po kilku minutach byłem już w drodze powrotnej. Miałem cichą nadzieję, że spotkam tamtą blondynkę. Kiedy jednak wszedłem do środka na kogoś wpadłem.
- Jak łazisz. Ślepy jesteś czy jak! - usłyszałem krzyk i już miałem powiedzieć, że to jej wina, gdy zauważyłem, że to była ona.
- Maleńka to ty na mnie wpadłaś. Może na mnie lecisz co? - uśmiechnąłem się w sposób, który zawsze działa na płeć przeciwną. Tym razem jednak ku mojemu zaskoczenia było wręcz przeciwnie.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie maleńka, to oberwiesz. - wręcz zawarczała. W jej oczach widziałem, że jest do tego zdolna. - Masz szczęście, że nie miałam przy sobie żadnego alkoholu, bo miałbyś przechlapane. A teraz się odsuń.
Próbowała mnie wyminąć ale zagrodziłem jej drogę.
- Maleńka już mi uciekasz. Poczekaj chwilę.
- Ostrzegałam cię.
Jęknąłem, gdy poczułem ogromny ból. Kopnęła mnie centralnie w mojej klejnoty. Ledwo powstrzymałem się, żeby nie upaść na podłogę. Co było trudno zwłaszcza, że ledwo stałem na nogach.
- Trzeba było ze mną nie zaczynać. - wyminęła mnie z uśmiechem, a ja obiecałem sobie, że zapłaci mi za to. Jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawę, ale zadarła z niewłaściwą osobą.
N.A.R.A
Ktoś kojarzy Roya? 🙂
CZYTASZ
Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA]
RomanceValeria to dość nerwowa kobieta i nieco a nawet bardzo agresywna. Zawsze podąża własną ścieżką i nie cierpi, gdy jej się czegoś zabrania. Co jednak się stanie, gdy zadrze z osobą, której imię powoduje w ludziach strach? Jest to tom 2. Pierwszy ,,Nie...