Rozdział 10

568 26 2
                                    

Roy

Mieli wyczucie, kiedy napisać. Już się nastawiłem na noc pełną wrażeń, z piękną blondyneczką. Z tego niestety nici. Jedyny minus pracy dla mafii, nie znasz dnia ani godziny, kiedy będziesz musiał coś załatwić. 

Mój informator, dał mi znać, że w pięciogwiazdkowym hotelu zameldowała się osoba którą szukam. Akurat w momencie, kiedy miałem ją w garści. W końcu nie była nawet w stanie ukryć jak bardzo na nią działam. Oblizałem usta, gdy przypomniałem sobie jak reagowała na mój dotyk. Dreszcze przebiegły po całym jej ciele. Spojrzałem w lusterko i zacząłem się przyglądać ranie, którą mi zadała. Choć krew zakrzepła, jestem pewien, że zostanie ślad. Blizna, która codziennie będzie przypominała mi o niebieskookiej kobiecie.

Kiedy w końcu zatrzymałem się przed miejscem docelowym, opuściłem auto i zanim poszedłem do środka, kupiłem w sklepie obok wodę oraz chusteczki. W końcu nie wejdę tam, gdy jestem brudny od krwi. Nalałem trochę wody, na chusteczkę i przetarłem ranę. Spojrzałem w lusterku, gdy byłem pewne, że już nie leci, ruszyłem do wejścia, uprzednio wyrzucając wszystko do śmietnika.

Nawet nie rozglądałem się po bogato zdobionej recepcji i holu. W końcu wielokrotnie już tu byłem. Podszedłem do Nico, który od kilku lat był tu recepcjonistą. Mimo swojego młodego wieku, doskonale wie co zrobić i jak się zachować, żeby zarobić. W końcu nikt tak szybko nie przechodził po szczeblach awansu. Zaczynał jako zwykły tragarz, boy hotelowy, a teraz jest główną osobą na recepcji. Nie dziwię się, jak za kilka lat zostanie managerem. Jest żywym dowodem na to, że ciężką pracą można wiele osiągnąć, zwłaszcza jak zacznie się dość wcześnie. 

Gdy podchodziłem do mężczyzny, widziałem jego wzrok na moje szyi. Nie dziwię mu się w końcu, chyba rzadko widzi się osobę, z raną jakby ktoś próbował poderżnąć mu gardło. Zdawałem sobie doskonale sprawę, że ni jak tego nie skomentuje, w końcu jest profesjonalistą. Tak jak zresztą ja. 

- Cześć, Nico. 

-Dobry wieczór panu. - uśmiechnęłem się na jego służbowy ton. W końcu nie może sobie pozwolić na skaze w wizerunku, zwłaszcza, że w pewnym stopniu pomaga kryminaliście.  - O to pańska karta. 

Kiedy odebrałem od niego potrzebny mi przedmiot, z uśmiechem ruszyłem w stronę windy. Kiedy drzwi się otworzyły, z uśmiechem na ustach podeszłem do pokoju, w którym powinna się znajdować moją przyszła ofiara. Bez najmniejszego problemu weszłem do środka, starałem się z zrobić to po cichu. Co nie było zbytnio potrzebne, ponieważ mężczyzna brał prysznic i jednocześnie sobie podśpiewywał, więc nie było szansy, żeby moje usłyszał. Na moje szczęście jego okropny regital skończył się po kilku minutach. Kiedy opuścił pomieszczenie, miał na sobie jedynie ręcznik. Dopiero po chwili zauważył mnie siedzącego na fotelu. Momentalnie, cały wystraszony zaczął się cofać. 

- Roy? Co ty tu robisz? - spytał z trudem, ponieważ głos zaczął mu drżeć, a ciało dygotać. Bardzo bawił mnie ten widok. Aż miałem ochotę zacząć się śmiać. Po co jednak tracić czas.

- Dark. Ty chyba doskonale wiesz, co mnie tu sprowadza, prawda? 

- Nie mam pojęcia? 

- Naprawdę myślisz, że mnie okłamiesz? - wybuchnąłem śmiechem, bo sytuacja była za bardzo komiczna, żeby tego nie zrobić. On w tym czasie zaczął biec w stronę wyjścia. Nie zdążył jednak tego zrobić, gdyż brutalnej go powstrzymałem. Rzuciem nim z taką siłą o podłogę, że ledwo się poruszał.

- Twój pracodawca nie lubi jak się go okrada. Zresztą nikt za tym nie przepada. Nie martw się, miałem przyprowadzić cię żywego. - przez chwilę zobaczyłem lekką ulgę w jego oczach, jednak ta tak szybko jak przyszła, tak z taką prędkością zgasła, gdy kontynuowałem. - Jednak dodał, że nie musisz być w jednym kawałku. 

Szarpnąłem go za ubrania i zacząłem prowadzić go w stronę okna. Ignorując jego marne próby wyszarpania się oraz beznadziejne błagania, otworzyłem okno na oścież i go wyrzuciłem. 

Wpadł prosto do śmietnika. Choć za pewne był nieźle poobijany, to żył. Wysłałem esemesa do jednego z ludzi, żeby dostarczył go do zleceniodawcy. Choć zazwyczaj sam się tym zajmuje, w końcu lubię mieć stuprocentową pewność, że wszystko jest poprawnie zrobione, to tym razem miałem ważniejsze rzeczy na głowie. Jak choćby narwaną kobietę, którą trzeba nieco utemperować. 

Nikt nigdy wcześniej nie próbował mnie choćby zaatakować, wszyscy w końcu wiedzieli czym to się może dla nich skończyć. Za to Valeria robiła to kilkukrotnie, ba ona nawet próbowała mnie zabić i to na dodatek dwukrotnie. Pomimo, że wiedziała kim jestem i czym się zajmuje. Nie spodziewałem się, że jakaś kobietaa może mnie aż tak kręcić, a jednak. 

Zanim opuściłem pokój, udałem się do łazienki. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem, że z rany na nowo zaczęła sączyć się krew. Wziąłem trochę papieru toaletowego, który pomoczyłem i ją wytarłam. Tak jak się spodziewałem, została mi niewielka blizna, która najprawdopodobniej do końca życia będzie mi przypominać wojowniczą blondyneczką. A może tak właśnie będę ją nazywać? Ciekawe jak zareaguje na swoją nową ksywkę. Na pewno będzie ciekawie. Wyrzuciłem papier do muszli klozetowej i spuściłem wodę. 

Kiedy byłem już na dole, oddałem kartę Nicowi, razem z kopertą z pieniędzmi. W końcu nic nie ma za darmo. Jak zwykle za nim to zrobiłem, ustawiłem się w taki sposób do kamery, żeby nie było tego widać. Z szerokim uśmiechem, wyszłem na zewnątrz i na myśl o osobie w moim domu, oblizałem usta. 

Po kilku minutach byłem w końcu na miejscu. Położyłem klucze na stoliku i zacząłem nasłuchiwać. Było dziwne cicho, czyżby uciekła? Chyba nie jest na tyle głupia, żeby coś takiego zrobić. 

Kiedy rozejrzałem się po parterze, zacząłem wchodzić do góry po schodach. Kierując się dziwnym przeczuciem weszłem najpierw do sypialni. Stanąłem w przejściu, gdy światło z korytarza padło na łóżku, a ja zobaczyłem naprawdę uroczy widok. Dziewczyna była ubrana w moją bluzkę i bokserki, była wtulona w kołdrę, która znajdowała się pomiędzy jej nogami. Podeszłem do niej i pogłaskałem ją po policzku, na co śmiesznie zmarszczyła czoło.
Choć chciałem przynajmniej wziąć prysznic, to zmieniłem zdanie, nie mogłem stracić ani chwili dłużej. Rozebrałem się do naga. Nim jednak doszedłem do łóżka stanąłem w kabinie prysznicowej i nie mogłem powstrzymać uśmiechu, ponieważ ten był jeszcze mokry, co oznacza, że kobieta go używała. Jak ja mogłem stracić taki widok. Położyłem się obok Valeri i przyciągnąłem jej drobne, ale umięśnione ciało w moją stronę. Ta od razu puściła kołdrę i się we mnie wtuliła. Ciekaw jakie to uczucie, budzić się codziennie przy jednej i tej samej osobie? Albo jakiejkolwiek osobie.

N.A.R.A

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz