Rozdział 17

557 27 0
                                    

Valeria 

Uchyliłam lekko powieki i spojrzałam na Roya. Na mojej szczęście jeszcze spał. Jak zwykle bez ubrań. Co za uparty dureń. Czasem mam wrażenie, jakbym mówiła do ściany. Nic do niego nie dociera. Wstałam ostrożnie, żeby go nie obudzić, co jakimś cudem mi się udało. Zagryzłam wargi, gdy zabolał mnie brzuch. Zeszłam na dół i zdziwiłam się gdy zobaczyłam leżącą obok łóżka walizkę, która była identyczna do mojej. Zaciekawiona podeszłam do niej i otworzyłam. To przecież moje rzeczy. Kto mu niby pozwolił mnie spakować. Oczywiście, że nikt co za. Nawet nie wiem jak go określić. 

Nie tracąc ani chwili dłużej wyjęłam kilka ubrań i poszłam do łazienki. Najpierw posmarowałam siniaki, które nie wygląda zbyt dobrze. Oby za kilka dni zniknęły, zwłaszcza to opuchnięte oko mogłoby zniknąć. Dobrze, że chociaż coś już przez nie widzę. Sęk w tym, że za dwa dni mam walkę, na dodatek z Heksem. Jestem pewna, że mi nie odpuści, w końcu obwinia mnie za śmierć brata. W momencie kiedy byłam już gotowa, dotarło do mnie, że przecież nie mam samochodu ani prawa jazdy.

Chwyciłam się za głowę. Jak mogłam o tym zapomnieć. Eks miała rację. Może powinnam je sobie w końcu zrobić? Od razu odrzuciłam od siebie tą myśl. Przecież nie mam na nic czasu, na pewno nie znajdę go na zapisanie się do szkółki. No trudno będę musiała zamówić sobie taksówkę. Pytanie brzmi ile weźmie za kurs do tej dziury. No trudno czego się nie robi dla przyjaciółki. 

Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę wyjścia, jednocześnie szukałam numeru telefonu, żeby wezwać taksówkę. 

- Dokąd się wybierasz? - wystraszyłam się do tego stopnia, że upuściłam komórkę. 

- Roy, ale mnie wystraszyłeś. - schyliłam się, z powodu bólu zacisnęła zęby, jednak udało mi się i podniosłam urządzenie. Gdy to zrobiłam, spojrzałam na wyraźnie wkurzonego mężczyznę. 

- Zadałem ci pytanie. 

- Muszę coś załatwić, wrócę wieczorem. - odwróciłam się od niego i ruszyłam przed siebie. Nie zrobiłam jednak nawet kroku, gdy obrócił mnie w swoją stronę. 

- Mam nadzieję, że sobie za mnie żartujesz. 

- Nie. Niby dlaczego miałabym to zrobić? Jestem dorosłą kobietą, która musi coś załatwić. 

- Nigdzie nie jedziesz. Nie ma mowy, że pójdziesz się napić. - zmarszczyłam brwi na jego słowa. 

- Kompletnie nie wiem o co ci chodzi. Uderzyłeś się w głowę. Przecież nie jestem żadną alkoholiczką, żeby iść się napić o czwartej nad ranem. 

- Jesteś pewna? Pełna szafka alkoholu świadczy o czymś innym. 

- Przeszukiwałeś moje mieszkanie! - krzyknęłam i próbowałam się mu wyrwać, jednak z marnym skutkiem. - Nie miałeś do tego prawa. A teraz mnie puść!

- Nie. - wkurzona na niego warknęłam. 

- Posłuchaj mnie uważnie, nie idę się napić. Jadę do rodziców Eks. Chcę namówić ich do przyjścia na ślub ich jedynej córki. 

Ten patrzył na mnie zdziwiony. Gdy jednak nie wyczuł w moich słowach fałszu, puścił mnie. 

- No w końcu. - rozmasowałam obolały nadgarstek. - A teraz się odsuń, muszę zadzwonić po taksówkę. 

- Zawiozę cię. 

- Słucham? - nie mogłam uwierzyć własnym uszom. 

- Pojadę z tobą, do twojego rodzinnego miasta. 

- Skąd pomysł, że mieszkałam w tej samej miejscowości co Eks? 

- Naprawdę masz mnie za kretna? 

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz