Rozdział 28

486 25 0
                                    

Roy

Nie mogłem oderwać wzroku od kobiety, która w tak krótkim czasie stała się dla mnie naprawdę ważna. Na jej spokojną, zanurzoną we śnie, twarz. Choć niepokoił mnie jej świszczący oddech, zdawałem sobie sprawę dlaczego tak trudno jej oddychać. Pocałowałem czubek jej głowy i zacząłem zastanawiać się nad tym jak wywabić tego spaślaka. Na samą myśl, co mu zrobię, gdy dorwę go i zamknę w piwnicy, aż nie mogę przestać się uśmiechać.

Może i jestem szaleńcem, który uwielbia pastwić się nad innymi. Jednak nigdy nie skrzywdziłem osoby, która by na to zasłużyła. Nigdy nie miałem z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Jedyne co mnie martwi, to reakcja Valerii. Choć słyszała do czego jestem zdolny, to nigdy nie była świadkiem mojej gorszej strony. W porównaniu do sytuacji, w których ją straszyłem, nijak mają się do tego, jak okrutny potrafię być. 

Dlaczego na myśl, że mogłaby mnie zostawić, czuję ucisk w klatce piersiowej? Wiedziałem, że zależy mi na niej, ale żeby aż do tego stopnia. Jak na razie jestem pewny tylko jednego. Nie dam jej odejść, choćby nie wiem co miało się stać. 

Otworzyłem oczy, gdy poczułem jak dziewczyna próbuje się uwolnić z mojego uścisku. 

- Przestań się wiercić. - odparłem zachrypniętym głosem. Ta zaprzestała swoich prób i spojrzała na mnie ze zdziwieniem. 

- Muszę do łazienki. Niedobrze mi. 

Osunąłem się od niej i zapytałem. 

- Dasz radę, czy potrzebujesz pomocy? 

- Poradzę sobie. 

Wstała z jękiem, a ja przyglądałem się jej plecą, które były pokryte licznymi siniakami. 

- Nie ciekawi cię czemu spalać nago? 

- Domyślałam się, zresztą i tak już wszystko widziałeś. 

Uśmiechnąłem się na jej słowa, w końcu zaczęła się przy mnie czuć pewniej. To dobrze, zwłaszcza, że zamierzam odebrać swoją nagrodę, od razu gdy poczuje się lepiej. Pogrążony w swoich myślach, spojrzałem na zegarek. Nie ma jej już kwadrans, co ona tak długo robi w łazience? Oby tylko nie zasłabła. Na samą myśl, ruszyłem na dół. Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem ją smarzącą jajecznicę. 

- Wolałem cię bez bluzy. Zwłaszcza takiej do kolan. - oparłem się o framugę i momencie kiedy zobaczyłem, jak jej poliki nabrały koloru purpury dosłownie w kilka sekund, wybuchnąłem śmiechem. Ta od razu skupiła swój wzrok na patelni. Ja za to podeszłem do niej od tyłu. 

- Dlaczego nie masz na sobie ubrań? - zapytała drżącym głosem. 

- Lubię chodzić bez. - ułożyłem ręce na blacie, przez co kobieta nie miała, żadnej drogi ucieczki. - Czemu nie wróciłaś do sypialni? 

- Wyspałam się, zresztą zrobiłam się głodna. - jęknęła, gdy bardziej się do niej zbliżyłem, przyciskając tym samym jej drobne ciało do mebli. 

- Ja też jestem głodny, ale mam ochotę na coś innego. 

Włożyłem rękę po jej bluzę i pokręciłem głową, gdyż miała ubrane majtki, na szczęście tylko je. Nie zdążyłem jednak, zacząć z nią zabawę, gdy usłyszałem dźwięk dzwonka. Przeklinałem koło jej ucha i odsunąłem się od niej. Valeria odetchnęła z ulgą, ja za to lekko ścisnąłem jej pośladek, na co pisnęła. 

- Nie martw się, jeszcze to dokończymy. Zwłaszcza, że po wczorajszej walce, najbardziej interesujące mnie części ciała, są bez szwanku. 

Oblizałem usta i podszedłem do szuflady w której powinny znajdować się spodenki. Zostawiłem je na wszelki wypadek. W końcu nie chce powtórki z rozrywki. Kiedyś otworzyłam drzwi całkiem nago, a harcerki chciały sprzedać mi ciasteczka. Nie potrzeba mi kolejnej wizyty policji, bo rodzice jakiejś małolaty postanowili zgłosić pedofila. Błagam, wolność Tomku w swoim domku. Ubierając się, zerknąłem na walizkę, która będę musiał w końcu zanieść na górę. 

- Miałeś wyczucie Miles.

- Przecież to ty mi kazałeś być jak najszybciej. - mężczyzna minął mnie i ruszył do salonu. 

- Witam ponownie. - zwrócił się do dziewczyny, która przerwała jedzenie i ruszyła w naszą stronę. 

- Hej, mam nadzieję, że to już ostatni raz. 

- Oby tak. Przynajmniej w takich okolicznościach. 

Ścisnęłam mocniej dłonie, do tego stopnia, że kłykcie mi zbielały. Dlaczego oni się do siebie uśmiechają? Byłem coraz bardziej wściekły i z trudne powstrzymałem się, żeby mu nie przywalić. 

- Podwiń bluzkę do góry i obróć się. - Miles wyciągnął stetoskop i zaczął ją osłuchiwać. - Zacznij pomału oddychać. Mhm. Nie dobrze słyszę wyraźne świsty. Coś cię boli? 

- Klatka piersiowa, gdy oddycham. 

- W porządku, zaraz to sprawdzę. - zagryzłem mocniej szczękę, gdy widziałem jak ją dotyka. Tylko ja to mogę robić! Muszę się uspokoić, przecież on ją tylko bada. - Nie dobrze, najprawdopodobniej masz złamane żebro. Zapisze ci mocniejsze leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Zalecałbym też rehabilitację oddechową. Pamiętaj używać maści na siniaki. Jeśli po lekach nie poczujesz się lepiej to znaczy, że uraz jest poważny, wtedy potrzebna jest terapia z wykorzystaniem prądów typu TENS. 

- W porządku. 

- Jak długo będą się zrastać?

- Od sześciu do ośmiu tygodni. 

Kiedy mężczyzna wyszedł, podszedłem do Valerii. 

- Ubieraj się, pojedziemy do mojego znajomego, który jest rehabilitantem i kupimy leki. 

- Naprawdę? Jak to możliwe, że masz tylu znajomych zajmującymi się różnymi profesjami? Albo w ogóle jakiś znajomych. 

- Nie rzucam się na każdą napotkaną osobę z pięściami. Poza tym. - przytrzymałem ją za biodra i szepnąłem jej do ucha. - Jeszcze raz zobaczę, że flirtujesz z kimś innym, to tego pożałujesz. Rozumiesz? 

- Tak. - szepnęła i w momencie kiedy ją puściłem, a ona wyjęła ubranie z walizki i poszła do łazienki. 

Zapiąłem jej walizkę i zaniosłem do sypialni. Przy okazji się ubrałem. Jak zwykle założyłem koszulę i dżinsy. Poprawiłem włosy i już byłem na dole. Nie widziałem Valerii, dlatego weszłem do łazienki. Ku mojemu zaskoczeniu, drzwi były otwarte. 

- Długo jeszcze? 

- Chwilę tylko umyje zęby. 

Postanowiłem zrobić to samo i już po chwili oboje byliśmy gotowi do wyjścia. 

- Zjadłeś coś? 

- Nie, później zjem. 

- Nie powinieneś pomijać śniadania. 

- Martwisz się? 

- Tak, znaczy nie. Może trochę. - odparła zmieszana blondynka. - Nie ważne. 

- W porządku. Po wizycie pójdziemy coś zjeść. 

Już po kilku minutach byliśmy na miejscu. W prywatnej klinice moje znajomego. Kiedyś pomogłem mu kogoś znaleźć, w końcu nie pracuje jedynie dla mafia. Choć głównie dla niej. Zwłaszcza, że więcej płacą. Po godzinie, wyszliśmy z jego gabinetu. Dał dziewczynie ćwiczenia, które pomogły pomóc jej w oddychaniu i zapisał ją na rehabilitację trzy razy w tygodniu. Zapewnił, że po kilku dniach ćwiczeń, jej stan się polepszy. Tylko nie może z nimi przesadzić. 

Valeria, poszła kupić leki, a ja udałem się do restauracji w której zamówiliśmy jedzenie. Już po kilku minutach byliśmy z powrotem. 

- Musimy porozmawiać o planie. W końcu za kilka godzin masz się spotkać z Rickiem. - spojrzałem na zegarek, następnie na kobietę, która własnej kończyła jeść. 

- Masz jakiś? 

- Oczywiście. Musimy albo go wywabić bez ochrony, albo zaatakować w środku. Myślę, że najlepsza będzie druga opcja. Twoim zadaniem, będzie zagadanie go, a ja pozbędę się ochrony i wejdę do środka. 

- To okropny plan! - krzyknęła. - Nie dasz rady całej ochronie. 

- Masz lepszy? - dziewczyna przez chwilę się zastanawiała, jednak zaprzeczyła ruchem głowy. - Tak myślałem. Zostajemy w takim razie przy moim pomyślę. 

N.A.R.A

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz