Rozdział 21

550 23 1
                                    

Valeria

Westchnęłam gdy przechodziły mnie przyjemne ciarki przebiegające po nogach. Otworzyłam oczy i pisnęłam, jak ktoś ścisnął moje pośladki. Pierwsze co zobaczyłam, to uśmiechniętego Roy. Natychmiast zrobiło mi się gorąco i zawstydzona tym co się stało wczoraj skierowałam wzrok w przeciwnym kierunku. Próbowałam się podnieść, jednak on mi na to nie pozwolił mocniej przyciskając do swojej klatki piersiowej.

- Roy. Puść mnie.

- A co jeśli tego nie zrobię?

- Wbije ci łokieć w krtań. - spojrzałam na niego, jednak było to ogromnym błędem. Nie mogłam się na niczym innym skupić, jak tylko na jego zielonych tęczówkach, w których dostrzegłam iskierki rozbawienia. Spojrzałam niżej i obok jego ust dostrzegłam lekki zarost. Nie mogłam się powstrzymać i przejechałam po nim dłoń. Dziwne, że przez noc tak bardzo urósł. Po chwili jednak się opamiętałam i się podniosłam, co mi się udało, gdyż poluzował uścisk. Jednak przytrzymał moje biodra, przez co siedziałam na nim okrakiem.

-Roy, przestań się zgrywać i puść mnie. Muszę sprawdzić godzinę. Miałam iść z Eks do fryzjera i makijażystki na jedenastą.

- W porządku, ale muszę dostać coś w zamian.

- Co niby?

- Jak myślisz. - oblizał czerwień warg, a mi zrobiło się z powrotem gorąco. Ignorując to pochyliłam się i delikatnie go pocałowała, gdy chciałam się odsunąć, ten pogłębił pocałunek.

- Możesz mnie tak witać codziennie.

Na jego słowa, zrobiło mi się miło. Nie mogłam jednak powiedzieć mu, że z chęcią bym to robiła. W końcu nie może być za łatwo. Nim wyszłam z sypialni, obróciłam się w jego stronę i zaciekawiona zapytałam.

- Spałeś nago?

- Jak myślisz. - Zamaszystym ruchem zdjął kołdrę z ciała, a ja zawstydzona wręcz wybiegłam z pokoju. Oddalając się, słyszałam jego śmiech, ale miałam to gdzieś. Czemu on zawsze musi mnie zawstydzać.

Podniosłam rzeczy z podłogi i byle jak wrzuciłam je do walizki,która nadal znajdowała się w salonie. Podniosłam telefon z podłogi który musiał mi wypaść, wczoraj. Chociaż bardziej to dzisiaj kilka godzin temu.

Spojrzałam na godzinę i zdziwiona zauważyłam, że jest już dziewiąta. Szybko wyjęłam z torby byle jakie ubrania i tą okropną sukienkę. Kiedy byłam już ubrana, weszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie kanapkę. Akurat, gdy skończyłam jeść Roy szedł po schodach. Miał na sobie białą koszulę, która wyraźnie opinała jego umięśniony tors.

- Uważaj, bo ci mucha wpadnie.
Zamknęłam usta. Nawet nie zauważyła, kiedy je otworzyłam. Co poradzę, że szczęka z wrażenia mi opadła. Dlaczego on ma takie ciało? Łatwiej by mi było powstrzymywać moje myśli, gdyby wyglądał gorzej.
Musiałam się opamiętać, w końcu zaraz muszę jechać do Eks. No właśnie.

- Roy zawiózłbyś mnie?

- W porządku i tak muszę się spotkać z Samem. Chodźmy.

Ruszyłam za nim, po drodze zabrałam sukienkę i włożyłam ją do torebki. Szybko upewniłam się jeszcze, że zapakowałam prezent. Na szczęście był w środku. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Nie czekając na chłopaka, weszłam do środka i ruszyłam do sypialni, w której na szczęście była Eks. Choć przyjechaliśmy równo o jedenastej, zarówno fryzjerka jaki makijażysta były już na miejscu. Obie zajmowały się przyszłą panną młodą, która wyglądała okropnie. Ze śmiechem usiadłam na łóżku.

- Co cię tak bawi Val? - zapytała zachrypniętym głosem.

- Wyglądasz jakbyś przed chwilą wstała. - gdy zobaczyłam wyraz jej twarzy, doszłam do jednego wniosku. - Serio? Trzeba było tyle nie pić.

- Przestań się śmiać, nie moja wina, że Sam mnie nie obudził szybciej.

- Chyba nie był w stanie tego zrobić.

- Może. - odburknęła. - Dobra, miałam tak twardy sen, że chrapałam przez większość nocy.

- Trzeba było tyle nie pić.

- Jakaś ty mądra się zrobiła.

- Zawsze taka byłam.

- Oczywiście, że tak. Dlatego wytłumacz mi co ci się stało w nadgarstki?

Zdziwiona jej pytaniem, zaczęłam je oglądać i faktycznie były mocno zaczerwienione. Roy musiał wczoraj za mocno je ścisnąć. Jak mogłam wcześniej nie zwrócić na to uwagi?

- Musiałam się o coś uderzyć.

- Na pewno tak było. - teraz to ona śmiała się ze mnie. - Nie ma to ani trochę związku z tym, że Roy ciebie szukał i według Sama był nieźle wkurzony.

- Musiało mu się coś wydawać. - ta jednak nie dowierzała moim słowom. Co za uparta kobieta.

- Lili jak skończysz mnie malować to zajmij się Valerią.

- Oczywiście.

- Nie potrzebuje makijażu. - westchnęłam, jednak ta kompletnie mnie zignorowała.

- Ala dałoby radę coś zrobić z jej włosami?

- Pewnie, mogę jej spiąć włosy i zrobić warkocza przy skórze głowy.

-Świetny pomysł.

Westchnęłam na łóżku, gdyż wiedziałam, że nie uda mi się odwlec ją od tego pomysłu. Niech jej już będzie w końcu to jej dzień.
Po kilku godzinach byłyśmy już gotowe, a kobiety otrzymały swoją zapłatę i wyszły. Za to Eks zaczęła mnie irytować.

- Uspokój się zaraz mamy zejść na dół i pojechać do urzędu, a ty dosłownie biegasz w ogromnej sukni ślubnej.

- Jak niby mam to zrobić. Stresuje się.

- Niby czym przecież jedziesz tylko do urzędu. Nie będziesz stała przed ołtarzem. Chociaż i tak nie rozumiem na co ci była suknia ślubna. - ta spojrzała na mnie wkurzona i po chwili przyspieszyła swojej kroki.

- Myślisz, że dziewczyny się obrażą?

- Niby na co?

-Na mnie, no wiesz, że nie zaprosiłam je na ślub.

- Nie pamiętasz, że pytałaś się im o to wczoraj. Na dodatek kilkukrotnie.

-Naprawdę?

- Tak. Każda zapewniła cię, że rozumieją, iż chciałaś mieć skromną uroczystość.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą, ale nadal chodziła w kółko. Miałam już dosyć jej zachowania dlatego podeszłam do niej i mocno chwyciłam ją za ręce.

- Uspokój się. - Eks spojrzała na mnie. - Zależy ci na nim?

-Tak. Przecież go kocham.

- W takim razie nie masz się czym przejmować.

- Chciałabym, żeby rodzice ze mną byli.

Przytuliłam ją i już miałam ją pocieszyć, gdy ktoś zapukał do drzwi. Osoba nie czekała na zaproszenie, a od razu weszła do środka.

- Elyfrydo.

Fioletowłosa równie zaskoczona co ja, obróciła się w stronę dwóch osób, które żadna z nas się nie spodziewała.

- Córeczko, bardzo cię przepraszamy. Nie obiecujemy ci, że się zmieńmy, bo tacy już jesteśmy, ale postaramy się zbytnio nie wtrącać w twoje życie. - pan Brinelli, przytaknął żonie.
Eks wzruszam wyznaniem swoich rodziców mocno się do nich przytuliła.

-Teraz nie ma to znaczenia. Cieszę się, że jednak przyjechaliście.

- Podziękuj Valerii to ona do nas przyjechała i uświadomiła co powinniśmy zrobić.

Dziewczyna wyszeptała mi ciche podziękowania i mocniej wtuliła się w rodziców. Nie chciałam i im przeszkadzać, więc wyszłam na korytarz.

Choć cieszyłam się, że w końcu się opamiętali, to zdawałam sobie sprawę, że ta sielanka długo nie potrwa. W końcu trochę już ich znam. Choć zawsze mogę się mylić. Przynajmniej mam taką nadzieję.

N.A.R.A

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz