Rozdział 35

440 23 0
                                    

Valeria 

Obudziłam się dosyć wcześnie, jednak nie zobaczyłam Roya. Czyżby już wstał? Niechętnie wyszłam spod ciepłej pościeli i udałam do do miejsca, w którym go wczoraj widziałam. Stanęłam w przejściu, gdy zobaczyłam jak siedzi na krześle, a jego górna część ciała leży na biurku. Po cichu podeszłam bliżej. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie przez sen, jakby dzień wcześniej nie pozbawił drugiego człowieka życia. 

Nie miałam jednak zamiaru roztrząsać tego co się wydarzyło. W końcu taki był plan. Zdawałam sobie sprawę na co  się piszę i z kim się związałam. Nie czułam jednak lęku, jedynie ciekawość co przyniesie przyszłość.

U kucnęłam i wpatrywałam się w jego twarz. Był po prostu piękny. Jego skóra nie była blada ani zbytnio opalona, co w naszym klimacie jest w zupełności normalne. Gdy spojrzałam na jego zaczerwienione pełne usta, aż ochotę go dotknąć, jednak nie chciałam go obudzić. Pewnie miał dużo pracy.

Wstałam i zaniepokoiłam się, że spędził kilka godzin w tak nienaturalnej dla ciała pozycji. Plecy na pewno będą mu dokuczać, gdy wstanie. Następnym razem muszę się upewnić, że dotarł do łóżka.

Zeszłam na dół i postanowiłam zrobić sobie płatki. Wyjęłam miseczkę i nalałam do niej mleka. Gdy mikrofalówka wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, wyjęłam ją i nasypałam płatków kukurydzianych. 

Nie mogłam przestać myśleć o naszej wczorajszej rozmowie. Skoro oboje siebie pragniemy, to jedynym co nie pozwala nam pójść na następny etap, jestem ja. Choć dokładniej, to mój niczym nieuzasadniony strach. Lęk przed nieznanym. Z drugiej strony ufałam Royowi i w głębi czułam, że mnie nie skrzywdzi.

Westchnąłem. Dlaczego jestem takim tchórzem? Przecież zawsze, gdy się czegoś obawiałam, to po prostu się z tym mierzyłam. Co prawda agresją, ale zawsze to coś. Czemu teraz nie potrafię się przełamać? 

- Nad czym tak dumasz? 

Aż podskoczyłam w miejscu, kompletnie nie słyszałem, że schodzi. 

- Nad niczym. Jak minęła ci noc?

Z całych sił starałam się zmienić temat, jednak mężczyzna mi na to nie pozwolił. 

- Mieliśmy sobie o wszystkim mówić. 

Ma rację mieliśmy. Nie zamierzam zepsuć naszej relacji, tylko dlatego, że się czegoś boję. Muszę spróbować. Tylko czy, gdy wreszcie się z nim prześpię, to mnie nie zostawi? Przecież na samym początku, mówił, że tylko o to mu chodzi. Pokręciłam głowa, żeby wyrzucić z głowy te myśl. Od dawna przestało się to liczyć. Gdyby tak było, już dawno by zrezygnował, przecież wkurzyłam go mnóstwo razy. Na dodatek mówi mi o wszystkim i pomaga, gdy tego potrzebuje. Spojrzałam na mężczyznę, który opierał się o blat i pił sok. 

- W porządku. Zamiast ci mówić, po prostu to zrobię. 

Na drżących nogach zaczęłam się do niego zbliżać. Mam nadzieję, że tego nie zauważył. Gdy byłam, dosłownie kilka centymetrów przed nim uklęknęłam. Spojrzałam w jego zaskoczoną twarz. 

- Nie musisz tego robić. - zapewnił i przełknęłam z trudem ślinę. 

- Chce. Zresztą moja kolej. 

Od razu przypomniałam sobie co robiliśmy w jego biurze, sypialni oraz salonie. Zanim strach zdążyłby ponownie mnie opanować, zsunęłam jego spodnie. Z trudne przełknęłam ślinę. Nie tego się spodziewałam. Jego przyrodzenie znajdowało się tuż przed moją twarzą. Poczułam ciepło na policzkach, jednak nie mogłam się teraz wycofać. Chwyciłam go w dłoń i zaczęłam nią poruszać. Jednocześnie zastanawiając się, co powinnam zrobić. O rany w ogóle tego nie przemyślałam. Przecież ja nie wiem, jak się to robi. Raz kozi śmierć. Już otwierałam usta, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zaskoczona podskoczyłam i upadając, uderzyłam głową o wyspę kuchenną.

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz