Rozdział 45 (18+)

726 25 4
                                    

Valeria 

- Czy wy sobie kurwa żarty stroicie?! - krzyknęłam wściekła. - Jak to nie potraficie tego naprawić! Przecież wy to zepsuliście. 

- Co pani przeszkadza? 

Spojrzałam na niego załamując ręce. On naprawdę się pyta. 

- Po jasną cholerę mi ciepła woda w spłuczce. Nie obchodzi mnie, jak to zrobicie, ale ma być naprawione i to w każdej! 

Wyszłam z łazienki. Jutro jest otwarcie, mojego klubu, a jeszcze wszystko nie jest gotowe. Jestem tym faktem strasznie poirytowana. Nie po to wszyscy trenowali od dwóch tygodni, żebym w ostatniej chwili musiała odwoływać walki. Choć z drugiej strony, nie odwołałabym ich z tak błahego powodu.

Poszłam do góry i zawiedziona usiadłam przy biurku. To wszystko, jest nie na moje nerwy. Zwłaszcza, że od kilku dni prowadzę też niewielką szkółkę dla dzieci. W końcu muszę mieć, coś co nie sprawi, że rodzice zejdą na zawał. Nigdy nie spodziewałam się, że będę potrafiła zająć się dziećmi, a tu taka niespodzianka. Kto by pomyślała, że rok pedagogiki się na coś przyda. 

- Valeria przestań robić taką minę, bo ci tak zostanie. 

- Dzięki Eks, na ciebie to zawsze można liczyć. - przewróciłam oczami. - Co ty tu robisz? 

- Sam musiał coś załatwić, więc postanowiłam zobaczyć, jak ci idzie. Chociaż teraz, jak na ciebie patrzę, to nie wyglądasz na zadowoloną. 

- No co ty nie powiesz. - odburknęłam i patrzyłam, jak siada naprzeciwko mnie. 

- Wyduś to z siebie i nie próbuj wmówić mi, że chodzi o problemy z hydrauliką, bo ci nie uwierzę. 

- Nie ma go już czwarty dzień. 

- Taką ma pracę. 

- Wiem, ale zazwyczaj, jak gdzieś jechał na dłużej, to byłam z nim. Teraz nie mogłam z nim pojechać z oczywistych powodów. 

Dziewczyna pokiwała głową. 

- Wiesz, że nadal szukają tej organizacji. Chociaż wątpię, żeby miało to, jakikolwiek sens. Przeszukałam chyba cały internet, a nie znalazłam żadnej informacji, jakby nigdy nie istnieli. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nikt nie wierzy Samowi i Royowi. 

- Masz rację. Wszyscy uznali, że to była jakaś mała organizacja, która została już zlikwidowana. Nikt nawet nie bierze pod uwagę możliwości, że wycofali się na chwilę, żeby ponownie kogoś zaatakować. - ułożyłam łokcie na biurku i z uśmiechem zaczęłam wpatrywać się w fioletowłosą. 

- Czemu się, tak na mnie patrzysz? 

- Po prostu, twój mąż w końcu pękł i mówi ci o wszystkim. 

- Nie wiem czy o wszystkim, ale się stara. 

- Już udało ci się go namówić, żebyś przyjmowała zlecenia i wróciła do gry? 

- Jeszcze nie. Nadal nad tym pracuje. Chociaż od czasu do czasu pomagam dziewczyną. Tobie w sumie też. Jak system działa bez zarzutów? 

- Perfekcyjnie. Zresztą czego innego można było się spodziewać. Skoro to twoje dzieło. Jak tam twoi uparci rodzice? - dziewczyna westchnęła. 

- Bez zmian. 

- Zawsze możesz zrobić mój sposób. 

- Mam dać się pobić? - kobieta się roześmiała. - Dzięki, ale nie skorzystam. Zresztą z wątpię czy to by zadziało. Dla nich zawsze liczyło się co ludzie powiedzą, opinia innych zawsze była ważniejsza od mojej. Drugim argumentem przeciw jest to że wolałabym trochę pożyć i myślę, że Sam by się wkurzył. 

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz