Rozdział 38

458 23 0
                                    

Roy

- Żebra już się w pełni zrosły. A jak ci idzie rehabilitacja? 

- Dobrze, coraz lepiej mi się oddycha, już niemal nie mam z tym problemu.  Rehabilitant mówił, że jeszcze trochę i nie będę musiała wykonywać ćwiczeń.

- W porządku. 

Miles zapisał coś w karcie pacjenta, a ja starłam się powstrzymać moją rosnącą irytację. Dobrze, że stan Valeri się polepszył i nie będę zmuszony znosić myśli, że inni mężczyźni jej dotykają. Co z tego, że to moi znajomi, którzy doskonale wiedzą co im zrobię, jeśli posuną się o krok za daleko. To nie zmienia tego, jak bardzo mam ochotę im coś zrobić. 

- To wszystko możecie już iść. 

Gdy kobieta wstała, położyłem jej rękę na biodrze i wyszliśmy z pokoju. Dziewczyna jedynie przewróciła oczami. 

- Czy kiedyś przestaniesz się tak zachowywać? 

- Niby jak. 

- Bardzo śmieszne. - odparła, a ja powstrzymałem prychnięcie. - Doskonale wiesz o czym mówię. 

- Muszą wiedzieć do kogo należysz. 

- Po raz kolejny mam ci tłumaczyć, że nie jestem rzeczą. - warknęła. - Po zatem jeszcze brakuje, żebyś mnie o sikał. 

Wybuchnąłem tak głośny śmiechem, że wszyscy na korytarzu zaczęli na mnie patrzeć. Za to starsze kobiety, na cały głos mówiły, jak bardzo ta dzisiejsza młodzież jest niewychowana. 

- Skąd ci przyszło to do głowy? - otworzyłem przed nią drzwi i wyszliśmy z kliniki. 

- Oglądałam kiedyś National Geographic. - wzruszyła ramionami i dodała. - Oglądałam też kiedyś filmik, jak lew zrobił to zwiedzającemu w zoo. Lektor wytłumaczył, że zwierzę w taki sposób oznaczyło mężczyznę i teraz należy do niego. 

- Mhm, może to nie jest aż taki głupi pomysł. 

Udawałem, że się zastanawiam, do chwili, aż blondynka nie uderzyła mnie w ramię. 

- Bardzo śmieszne. 

- No co przecież sama to zaproponowałaś. 

Ta mruknęła coś podnosem, jednak nie byłem w stanie jej zrozumieć, ponieważ mówiła to w chwili, kiedy wchodziła do samochodu. Dołączyłem do niej i przez resztę drogi się z niej nabijałem. 

- Nie obrażaj się. Powiedz coś Valeria. - próbowałem ją przekonać. Akurat staliśmy na światłach, jednak ta uparcie milczała. Z westchnieniem ruszyłem. Jednak nie przejechałem nawet metra gdy poczułem mocne uderzenie. Od razu wystrzeliła poduszka powietrzna, która nic mi nie zrobiła, choć na moment mnie zmaroczyło. Z trudem próbowałem ruszyć do przodu, jednak kierowca pchał nas prosto w stronę urwiska. Pomimo moich usilnych prób, nie udało mi się wydostać z potrzasku.

Zerknąłem w bok i zdziwiony zobaczyłem mężczyznę, którego spotkałem raptem kilka razy. Josh wyglądał jakby oszalał. Uśmiechał się, gdy zwiększał prędkość swojego samochodu. Byłem pewny, że spadniemy, przerażony spojrzałem na Valerie, którą poduszka uderzyła z taką siłą, że uszkodziła jej nos, przez co krwawił. Nie wiele myśląc wyjąłem ze schowka broń, na szczęście zawsze była przeładowana. Wycelowałem w mężczyznę i nacisnąłem na spust. 

Pocisk trafił prosto w jego ramię, za które się chwycił. Wykorzystując jego zaskoczenie odpiąłem nasze pasy. 

- Musimy wyjść z twojej strony. Valeria! - krzyknąłem, gdy nie zareagowała. Dopiero w tedy się poruszyła i pociągnęła za klamkę. Już po chwili staliśmy na jezdni. 

Niepokonana #2 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz