43. Kolejny strzał

11.4K 307 186
                                    

Kolejny dzień, kolejne tarapaty. Oby jednak był lepszy. Zaraz idę na śniadanie. Już jestem ogarnięta. Wstałam jakoś dziwnie wcześniej. Z jednej strony to źle, bo będę wcześniej zmęczona, ale za to z drugiej szybciej jestem uszykowana i mogę zacząć produktywny dzień. Zazwyczaj moje produktywne dni zamieniają się na takie jak zawsze. Czyli leniuchowanie. No cóż poradzić. Jak zawsze chcę coś zacząć, a jak mi się to uda to dwa dni to nie potrwa. Dużo osób tak ma, więc jakoś nie narzekam na moje życie. Teraz się trochę pogorszyło. Wolałabym wrócić do dawnych czasów, ale wtedy w sumie nie poznałabym tych wszystkich osób. Mimo że jest tutaj jak jest to jakoś żałuje... ale też nie żałuje. Nie wiem jak to opisać. Jest to trochę dziwne.

Szłam już na dół do Marco. Gdy już zeszłam zauważyłam namalowany na jego twarzy szeroki uśmiech. Ktoś tu ma chyba bardzo dobry humor. Coś czuję, że dzisiaj będzie dobry dzień. W sumie to dobrze. Jak on jest w dobrym humorze i go nie zepsuje to mój też będzie dobry. Usiadłam koło niego.

- Witaj skarbie - uśmiechnął się szeroko do mnie.

- Skarbie? - podniosłam jedna brew.

- Już nie zaczynaj. Jestem dzisiaj w świetnym nastroju to mi go nie psuj i się już nie denerwuj o byle co - kiwnął głową.

- Już dobrze, dobrze - wywróciłam żartobliwie oczami.

- I świetnie - zawiązał palce u rąk i spojrzał mi głęboko w oczy - dzisiaj możesz iść do pracy. Mnie nie będzie, ale obstawie paru ludzi, żeby cię pilnowali.

- Bo jestem twoim oczkiem w głowie - zaśmiałam się krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Dokładnie - dołączył do mnie - to jak Danielle?

- Pójdę. Przynajmniej pomogę spłacić dług ojcu.

- Racja, racja kochanie - zaśmiał się a ja przewróciłam oczami na jego ostatnie słowo.

- Chyba masz ten humor zbyt dobry.

- Tylko przez ten dobry humor pozwalam ci iść do pracy beze mnie, więc się ciesz. W końcu coś zarobisz - oparł się o siedzenie.

- Oh, kochanie bardzo dziękuję - zaśmiałam się.

***

Gadaliśmy jeszcze przy śniadaniu. Super sie gadało. Dzisiaj jest naprawdę w bardzo dobrym humorze. To bardzo dobrze.

Zastanawiałam się tylko, czy gdy chodzę pracować to czy na pewno zmniejsza się dług. Jakoś pracuje i te pieniądze idą do niego jako spłacenie długu. Mój ojciec jak się z nim spotkałam to wydawał się jakby nic o tym nie wiedział. Ale sądzę, że może po prostu nie dosłyszał czy coś takiego.

Już byłam uszykowana i zaraz miałam jechać. Musiałam tylko zejść na dół. Fura już na mnie czekała. Właśnie szłam na dół i Marco z pełnym uśmiechem na mnie czekał. Po co on tam był?

- Czemu na mnie czekasz? - popatrzyłam na niego ze schodów.

- Nie mogę cię podwieść? - zapytał, ale wyczuwałam sarkazm.

- Ależ możesz. Z resztą co ty się mnie pytasz. Ty wszystko możesz - odpowiedziałam prześmiewczo.

- Racja, Danielle - gdy doszłam, położył dłoń na moich plecach na znak, abym nie zatrzymywała się. Szliśmy do auta aż otworzył mi drzwi. Wsiadłam i je zamknął. Okrążył auto i usiadł koło mnie. Ruszyliśmy z piskiem opon.

Danielle!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz