54. Uciekłam

10.8K 268 280
                                    

Pov Danielle

Co ja zrobiłam?! Nienawidzę siebie za to. Czemu ja tyle wypiłam?! Jestem nienormalna! Więcej nie piję. Zaraz muszę do niego iść, aby zjeść obiad. Śniadania nie zjadłam. Przyszedł do mnie i zapytał się czy idę. Zamknęłam drzwi i powiedziałam, że nie. Ja... Poroniłam. Cały brzuch mnie bolał, a krew wylewała się ze mnie. Myślałam, że nie będę miała sumienia, a jednak coś we mnie siedzi i mówi, że nie powinnam była tego robić. Miałam gdzieś to dziecko. Może tak naprawdę chciałam je zabić? Jestem morderczynią? Myślałam, że nie dam rady. Zaczęło się to po jakimś czasie, gdy wyszedł z pokoju. Myślałam, że zemdleje z bólu. Ale nie żałuję. Nie zniosłabym tego uczucia mieć dziecka zrobionego z gwałtu. Jak mogłabym na nie patrzeć i normalnie kochać? Nie potrafiłabym o nie zadbać. Jestem jeszcze bardzo młoda, nie jestem gotowa na macierzyństwo. Jednak z drugiej strony żałuję, że tego dziecka nie urodziłam. Żałuję, że nie dałam mu żyć.

Schodzę na dół niepewnie. Widzę w jadalni Marco. Podniósł głowę spoglądając na mnie. Poczułam gęsią skórkę. Cofnęłam nogę do tyłu. Uśmiechnął się do mnie, aby zapewnić mnie, że wszystko jest w porządku i mogę wejść. Ruszyłam nogą, która wcześniej powędrowała do tyłu. Usiadłam koło niego.

Co ja mam powiedzieć?

- Przepraszam za wczoraj - spojrzałam w środek stołu - nie kontrolowałam siebie.

- Spokojnie, nic się nie stało - chrypnął - nie musisz przepraszać, nawet dobrze było chociaż przez chwilę popatrzeć na twoje nagie ciało.

- Wraca stary Marco.

Parsknął śmiechem na moje słowa, ale mnie to nie ruszyło. Nawet nie mam siły jeść. Nie mam ochoty. Siedzę tak przez chwilę błądząc wzrokiem po stole. Czuję jego intensywny wzrok na mnie.

- Nie jesz? - zwraca się do mnie na co podniosłam głowę.

- Nie mam ochoty - odzywam się obojętnie.

- Śniadania też nie jadłaś to chociaż teraz zjedz - cały czas wpatruje się we mnie z wielką intensywnością.

Powiedzieć mu, że poroniłam? To jest takie stresujące.

- Poroniłam - rzuciłam z ust.

Zakrztusił się na moje słowa.

- Że co?! - podniósł wyżej swój ton głosu. Widocznie nie zadowoliła go ta informacja. Wzdrygnęłam się na jego głos.

- Poroniłam - z moich oczu spadła na stół jedna łza - nie mam już w sobie dziecka - doprecyzowuję swoje słowa - wypiłam za dużą ilość alkoholu.

Patrzy na mnie z niedowierzaniem. Milczy. Cały czas milczy. Ta cisza staje się dla mnie krępująca. Chyba chce złożyć słowa tak, aby zabrzmiało to dobrze, ale coś mu nie idzie. Cóż się dziwić...

- Powiedz coś

Mówię do niego, ale on nic nie robi i dalej milczy. Nic. W końcu wybucham i wychodzę z pokoju z płaczem. Nie zamierzam siedzieć i czekać aż on coś powie. Ta cisza stawała się coraz gorsza. Wiem, że mógłby być to dla niego szok, ale dla mnie też. Co ja mam powiedzieć? A co on? Jestem tutaj problemem. Nie zasługuje na to, by istnieć. Po co ja w ogóle się urodziłam. Nienawidzę tego wszystkiego. Nienawidzę tego! Nienawidzę go. Muszę stąd uciec. Nie zamierzam dłużej czekać. Ucieknę stąd dzisiaj w nocy. Nie chcę tutaj siedzieć i czekać na dalszy obieg wydarzeń. Kto wie co będzie dalej. Naprawdę się tego wszystkiego boję. A jak będzie jeszcze gorzej? Nie mogę do tego dopuścić. Zaczekam pare godzin i zwiewam stąd. Nie wiem czy się uda. Na pewno ma do mnie trochę większą ufność co to ułatwi. Ale być może przez słowa jak go obwiniałam teraz jest inaczej? Pewnie tak. Wszystko jedno i tak ucieknę. Nie chcę tutaj siedzieć bezczynnie i czekać na kolejne kłody pod nogi, o które będę się przewracać.

Danielle!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz