47. Jest tylko moja

9.4K 247 42
                                    

Leżałam w pokoju. Nie wiedziałam kiedy mam wyjść. Cały czas nasłuchiwałam i usłyszałam kroki. Podniosłam głowę. Nie wstawałam w razie gdyby miał tu ktoś wejść. I tak się stało. W drzwiach stanął nie kto inny jak Konrad. Nie podchodził do mnie. Tylko wychylił głowę. W dłoni trzymał telefon.

- Teraz masz nie hałasować - wziął głęboki oddech po czym długo odsapnął - będę rozmawiał i mi nie przeszkadzaj. Będę zajęty, więc nie dajesz oznak życia jasne? - ostatnie słowo wypowiedział głośniej i jeszcze bardziej twardo. Pokiwałam głową na tak, a on wyszedł i zamknął drzwi. Słyszałam jak się oddala.

Ze stresu zatrzęsły mi się ręce, a po ciele przeleciał dreszcz. Jeśli on dzwoni po kogoś i mam gdzieś jechać. To na pewno jest coś bardzo ważnego. Gdy gdzieś dzwonił nic mi takiego nigdy nie mówił. Po prostu gadał i tyle. Tym razem wydawał się bardzo spięty. Bałam się po co on dzwoni. Ale za to była to szansa żebym mogła iść na dół do salonu i wziąć telefon, zadzwonić na policję i była wielka szansa, że pomogą mi od niego uciec. Bardzo na to liczyłam. Nie chciałam czekać, aż znowu mi coś zrobi. Musiałam działać nie czekając na jego dalsze działania.

Zostałam jeszcze chwilę w pokoju, aby mieć pewność, że go tam nie było. Dalej się bałam, ale to była moja wielka szansa. Niepewnymi krokami zeszłam z łóżka i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je delikatnie i wychyliłam najpierw głowę. Rozejrzałam się i nigdzie go nie było. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Zeszłam na palcach na dół. Cały czas rozglądałam się za siebie. Czułam się bardzo niepewnie i bałam się, że mnie przyłapie. Ze stresu trzęsły mi się ręce. Nogi miałam jak z waty. Czułam, jak żołądek mi się ściskał. Zeszłam w końcu do kuchni. Przeszłam przez przejście do salonu. Nagle usłyszałam kroki. Nie wiedziałam co mam robić. Bałam się. Zobaczyłam Konrada idącego w stronę wyjścia. Usłyszałam wciskanie kodu do drzwi. Wydały one dziwny dźwięk po czym otworzył je i wyszedł. Widziałam, że na drzwiach jest jakiś kod. Żeby wyjść z domu trzeba wpisać ten kod. Dlatego go wpisał i wyszedł. Zamknął za sobą drzwi i wydały kolejny dźwięk. Jak w sejfie. Sam mówił, że w domu są zabezpieczenia i nie uda mi się wyjść. Dlatego mam pewność, że tak jest. W końcu jest wynalazcą i geniuszem. Nie rozmyślałam dalej co zrobić tylko otworzyłam szufladę I zaczęłam grzebać w kablach. Na szczęście telefon nadal tam był. Wzięłam go do ręki. Dreszcz przechodził przez moje całe ciało. Pomimo trzęsących się rąk wpisałam numer na policję i zadzwoniłam.

- Jes...te...tem Danie...lle - nie potrafiłam ze stresu nawet dobrze się wysłowić - Danielle Lancaster - poprawiłam się. No dalej powiedz - zostałam porwana - uff udało mi się.

- Powiedz mi ile masz lat i gdzie jesteś - usłyszałam głos dorosłego mężczyzny. Trochę się uspokoiłam, ale nie do końca. Czułam chociaż, że jest ktoś ze mną i mi pomoże, ale nie sprawiło to, że czułam się bezpiecznie. Dalej czułam, że zaraz tu przyjdzie i mnie przyłapie po czym mi coś zrobi. Chciałam być uratowana. Nie mogłam tutaj pozostać. Jeśli policja mnie uratuje to może zobaczę sie z tatą. Wtedy nie będę może z Marco. Jeśli w ogóle policja mnie uratuje. Nie jest zbyt pomocna. Mają wszystko gdzieś i to jest wielki minus. Jeśli nawet będę z tatą to nie znaczy, że Marco mnie znowu nie porwie. Jest duża możliwość, że będę gdzieś szła i niespodziewanie stanie na mojej drodze. I znowu nie powie. A ja znowu stracę tatę.

- Mam 19 lat i nie wiem gdzie jestem - rozejrzałam sie dookoła czy nigdzie go nie ma. Cały czas pochopnie przeskakiwałam wzrokiem na różne elementy. Ze stresu panikowałam i nie wiedziałam co mam robić. Wszystkiego się bałam i tak bardzo mi zależało, aby mnie uratowali. Policja, tak jak mówiłam, nie interweniuje się w takie sprawy. W sumie to w ogóle. Nawet nie wiem gdzie jestem, więc ciężko będzie pomóc i mówią śledztwie.

Danielle!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz