12

784 44 7
                                    

*Pov.Edward* 

Wbiegłem do środka szpitala, trzymając w ramionach nieprzytomną Tianę, odkąd zemdlała w studiu baletowym nie obudziła się ani na chwilę. Zaraz za mną wbiegła Alice, Carlisle oraz Emmett, reszta miała dojechać razem z matką Ti. 

Czułem jak moje martwe serce uderza w klatkę piersiową niczym młot. Mój oddech, którego nawet nie wiem sąd potrzebowałem był przyśpieszony do niewiarygodnych wdechów i po prostu byłem pewien że jeszcze trochę i będę płakał. 

- Pomocy! Potrzebujemy pomocy! - krzyczę mocniej ściskając na rękach nieprzytomne ciało Tiany. 

- Co się.. - spoglądam na lekarza który patrzy na mnie w szoku. - Szybko na salę! - krzyczy i rusza w stronę jednej z sal. Biegiem ruszam za nim i kładę dziewczynę na łóżku. 

- Pomogę, też jestem lekarzem. - oferuje Carlisle i obaj zostają w sali gdy pielęgniarka mnie wyprasza.

- Ed? - spoglądam na Alice i przecieram twarz dłonią. - Muszę ci coś powiedzieć. 

- Nie mamy teraz czasu Alice! - mówię podniesionym głosem i patrzę przez okno drzwi na Tianę. 

- Chodzi o Bellę.. - wzdycham i kiwam głową by kontynuowała. 

~*~

Kiedy Tiana została opatrzona i wszystko było z nią względnie w porządku. Leżała na łóżku podłączona do urządzeń medycznych, na twarzy miała wąsy tlenowe które pomagały jej oddychać. 

Ukryłem twarz w dłoniach kiedy po raz kolejny nie dostrzegłem ruchu z jej strony, nawet minimalnego. 

To moja wina. Gdybym był wcześniej nic by jej nie było. 

- Tiana? - spoglądam na mamę Tiany wbiegającą do sali, zaraz za nią wpadł Charlie i Damien. - Edwardzie? Co się stało? - pyta przerażona na co przełykam ślinę i spoglądam smutno na Charliego. 

- Tiana dzwoniła do pani, że ona i Rosalie wyjeżdżają na kilka dni z Forks. Chodziło o Bellę na meczu bardzo obrażała Ti. Przyjechały tutaj by odpocząć, ale Bella przyjechała za nimi po tym jak odwiozłem ją do domu. - wzdycham i zaciskam pięść. - Wymyśliła, że ja i Tiana mamy romans i po prostu popchnęła Tianę ze schodów. Pojechałem tam tak szybko jak mogłem gdy Rosalie powiedziała mi, że Bella stoi pod drzwiami pokoju dziewczyn i się do nich dobija. 

- Och ta dziewczyna mnie zabije. - wzdycha zdenerwowany Charlie i przeciera twarz dłonią. - Przepraszam za Bellę Freyo. 

- To nie twoja wina Charlie. - uśmiecha się kobieta i spogląda na niego z miłością w oczach. Uśmiecham się delikatnie na ten widok i spoglądam na Tianę, która wciąż była nieruchoma. 

- Pójdę po kawę, ktoś chce? - pyta szeryf na co ojciec Tiany zgadza się. Charlie wychodzi i spoglądam na dwoje dorosłych którzy patrzą na mnie z wyczekiwaniem. 

- James ją dorwał, starałem się jak mogłem ale ja.. Ja nie dotarłem do niej na czas i zawiodłem ją. - kręcę głową, a w moich oczach pojawiają się łzy. 

- Miała powód by oddać się w jego ręce. - mówi Freya kucając przede mną i łapiąc moje dłonie w swoje. - Napewno myślała, że James ma kogoś z was. - uśmiecha się i głaszcze mój policzek. 

- Rosalie. Myślała, że ma Rosalie. - kiwam głową i delikatnie uśmiecham się do kobiety. - Miał Angelę, złamał jej trzy palce u dłoni. Esmee zabrała ją tu do szpitala gdy tylko ją zobaczyła i później będziemy musieli jej wytłumaczyć co się stało. 

- Lub mogę sprawić by zapomniała. - mówi Damien na co spoglądam na niego zaskoczony. - Zajmiemy się tym później, teraz musisz pozbyć się Izabelli. - właśnie z tymi słowami do sali wpada Bella.

- Edwardzie! - krzyczy i rzuca się w moją stronę, kiedy to robi odsuwam się i zaskoczona dziewczyna patrzy to na mnie to na rodziców Tiany. - Co się dzieje? - pyta zaskoczona na co drwię. 

- Żartujesz? - prycham i kręcę głową z niedowierzaniem. - Wykorzystujesz mnie by zdobyć nieśmiertelność? 

- Ja to nie prawda. - kłamie na co uśmiecham się i kiwam głową. 

- Nie wierzę ci Bello. Ani teraz, ani.. Jak mogłaś co?- unoszę brwi na co uśmiecha się drwiąco. 

- Chodzi o tą małą sukę? Och jaka szkoda, że niedługo będzie martwa bo Victoria po nią przyjdzie. - śmieje się na co widzę na twarzy Freyi wyraz obrzydzenia. - Wykorzystywałam cię, chciałam być nieśmiertelna i by się udało gdyby nie ta suka. Jeśli chcesz wiedzieć nie kochałam cię, Mike i Eric są całkiem dobrzy w sprawach łóżkowych. 

- Jesteś obrzydliwa. - spoglądam na Angelę stojącą w wejściu do sali. - Byłaś moją przyjaciółką i tak po prostu spałaś z moją sympatią? Kurwiłaś się z nim i Mike'm? - widzę jak usta dziewczyny Swan otwierają się i zamykają co chwila jakby chciała coś powiedzieć. 

- Wychodzimy Izabello. - spoglądam na Charliego który stoi w wejściu do sali z niezadowolonym wyrazem twarzy.- Wracasz do matki i nie obchodzi mnie czy ci się to podoba. Żałuję, że przyjąłem cię do mnie, a nigdy nie żałowałem niczego co dotyczyło twojej osoby. - Bella i Charlie opuszczają salę. 

Słyszałem ich oddalające się kroki i to jak Charlie mówi do Belli, a raczej krytykuje ją za to co zrobiła. 

- Będzie z nią w porządku? - spoglądam na Angele, która siada obok łóżka Tiany. Jej noga była w gipsie, na nadgarstku bandaż usztywniający nadgarstek, oraz na drugim przedramieniu opatrunek powoli pokrywający się krwią z rany którą zostawiły zęby Jamesa. 

~*~

Wszyscy poderwaliśmy się gdy do sali wszedł lekarz Tiany i spojrzeliśmy na niego z wyczekiwaniem. Przestępowałem z nogi na nogę i to samo robiła Rosalie w ramionach Emmetta. 

- W organizmie Tiany wystąpiła reakcja alergiczna czy..

- Nasza córka nie jest na nic uczulona. - mówi Freya na co lekarz marszczy brwi. 

- Najwidoczniej coś ją uczuliło, czy w poprzednich tygodniach skarżyła się na ból lub coś ją ugryzło? - spoglądam na siebie z Freyą. 

- Nie, nigdy. - mówi kobieta na co lekarz kiwa głową i spogląda na Tianę. 

- W porządku, gdyby coś wam się przypomniało proszę mówić. Niedługo powinna się obudzić, jednak ile jej to zajmie sami nie wiemy. - Freya kiwa głową i lekarz ostatni raz rzucając na nas wzrokiem wychodzi z sali. 

- James ją ugryzł. - mówię od razu i dostrzegam porozumiewawcze spojrzenie mamy i ojca Tiany. 

- O co chodzi? - pyta Rosalie i wiem, że nie tylko ja to widziałem. 

- Porozmawiamy o tym gdy tylko Tiana się obudzi. - mówi jedynie Damien i spogląda na Freyę odgarniającą włosy z twarzy Tiany. Przyglądam się obu i uśmiecham na widok matki i córki. 

- Powiedzcie chociaż cokolwiek! - unosi się Emmett na co Freya wzdycha i spuszcza głowę. 

- Krew Tiany jest lekarstwem dla was. - mówi spokojnie, a ja mógłbym przysiądz że moje serce gdyby teraz biło zatrzymałoby się. 

- O mój Boże. - szepcze do siebie Rosalie i zakrywa usta dłonią. 

Bloodline|E.CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz