26

565 42 1
                                    

Wpatrywałam się w telefon jak w zbawienie, ostatnie dni były ciężkie dla mnie, Angeli i Quila. Jacob przestał się odzywać, unika Quila i nas oraz telefonów. Billy twierdzi, że ma mono i nie możemy go odwiedzać co szanujemy. 

Podnoszę telefon ze stołu i wybieram numer który od kilku dni milczy niczym głaz. 

- Jacob? Wiem, że masz mono ale martwimy się. Ja, Angela i Quil tęsknimy za tobą więc proszę odezwij się. - w moich oczach pojawiają się łzy. - Mam nadzieję, że jak wyzdrowiejesz to pójdziemy na plażę albo znów będziemy jeździć na motorach. Angela powiedziała, że też by chciała spróbować. - śmieję się do siebie - Tęsknię Jake i tęsknię za jednym z moich najlepszych przyjaciół. Zdrowiej Jake. - rozłączam się i wybucham płaczem. 

- Kochanie? - ocieram łzy i spoglądam w stronę wejścia do salonu. - Wszystko w porządku?

- Tak, jest w porządku. - uśmiecham się do niej delikatnie i kiwam głową. 

- Jeśli chcesz to w lodówce jest jedzenie. - proponuje na co posyłam jej delikatny uśmiech.- Miłego dnia kochanie i nie martw się Jacob niedługo się odezwie.- kiwam głową i spoglądam prosto na telewizor. - Angela! Witaj kochanie. - spoglądam na wejście gdzie stoi dziewczyna i posyłam jej lekki uśmiech. 

- Dzień dobry Pani Gerard. - kiedy mama opuszcza dom wzdycham i opieram głowę o tył kanapy. 

- Wciąż nic? - dopytuje Angela na co kiwam głową i pokazuje na telefon leżący na stoliku. - Trzydzieści razy dzwoniłaś? - kiwam głową. 

- W tym dziesięć z pocztą głosową.- dodaję na co dziewczyna spogląda na zewnątrz myśląc o czymś gorączkowo. 

- Pojedźmy do niego. - patrzę na nią wielkimi oczami. - Najwyżej spojrzymy na niego i wrócimy do domu. Musimy wiedzieć co się dzieje Tiano. 

- Dobrze. - obie wychodzimy z domu i ruszamy do samochodu po zamknięciu drzwi na klucz. Wsiadamy do auta i ruszamy w stronę La Push, towarzyszyły nam pojedyncze krople wody spadające z nieba i nim się obejrzałyśmy rozpoczęła się ulewa. 

- Myślisz, że to dobry pomysł? - pytam w chwili gdy zatrzymujemy się na podwórku Blacków. 

- Byłam wcześniej Tiano, Billy powiedział że Jacob wyszedł z przyjaciółmi. - kiwam głową przełykając ślinę. 

- Myślisz, że Sam go dopadł? - pytam niepewnie na co wzrusza ramionami. Zatrzymuję auto i wpatruję się w ulewę szukając Jacoba lub kogokolwiek znajomego. Kiedy ktoś wychodzi z domu odpinam pas i szybko wysiadam z auta tak samo jak Angela. 

- Jacob! - krzyczy dziewczyna Weber na co chłopiec przystaje. Po chwili namysłu odwraca się w moją stronę i obserwuje mnie z uwagą. 

- Jake obciąłeś włosy? I zrobiłeś tatuaż wow - kiwam głową i obserwuję posturę chłopca. Jego włosy niegdyś piękne i długie zmieniły się na piękne i bardzo krótko przystrzyżone. - Co się stało Jacob? Czy Sam cię dopadł? - drugie pytanie z trudnością przechodzi mi przez gardło. 

- Sam nie ma z tym nic wspólnego. - warczy na mnie na co unoszę brwi. - Pomaga mi.

- Więc o co chodzi? - pytam spokojnie na co prycha i widzę jak jego dłonie zaciskają się w pięści.

- A co z tymi brudnymi pijawkami, Cullenami? - drwi na co moje dłonie drgają. 

- To nie tak Jacob.. nie mogłam ci powiedzieć.. - urywam widząc jego piorunujące spojrzenie. 

- Daruj sobie i odejdź Tiano. - wpatruje się we mnie z gniewem na twarzy. - Tak samo jak Angela, nie dzwońcie i nie pojawiajcie się tutaj. - kręcę głową i kiedy z pomiędzy drzew wychodzi czwórka chłopców wzdycham. 

- Yo Jake, chodź. - rozpoznając głos Embry'ego zaciskam dłonie. 

- Możemy ci pomóc Jacob. - szepcze cicho na co kręci głową. 

- Odejdźcie bo jeszcze stanie wam się krzywda. - łzy spływają po moich policzkach. 

- Nie zniosę utraty kolejnej ważnej dla mnie osoby Jacob. - szepcze na co ten toczy w myślach jakąś walkę. - My i Charlie pomożemy ci, ale proszę nie odchodź. Nie ty. - niemal jestem w stanie błagać go na kolanach w błocie by nie odchodził. Łapię dłoń chłopaka i ściskam ją między swoimi. - Proszę Jacob.

- Jacob! - ponaglający głos Sama dociera do naszych uszu. 

- Nie Jake, nie musisz. - kręcę głową, ale kiedy posyła mi smutne spojrzenie wiem że przegrałam. Wyrywa dłoń w uścisku moich dłoni i odbiega w stronę Sama i reszty. Zasłaniam dłonią usta nim zacznę szlochać i obserwuję jak Jacob odchodzi od nas. Łzy spływają po moich policzkach i odsuwam dłoń od twarzy na kilka chwil by złapać głęboki wdech. 

- Chodźmy Tiano. - smutny głos Angeli dociera do moich uszu. Zakrywam twarz dłońmi i wybucham płaczem, szloch roznosi się wokoło nas jakbyśmy były w jaskini i z pomocą Angeli wracam do samochodu. 

Zajmuję miejsce pasażera i przyciągam nogi do klatki piersiowej. Nie patrzyłam na to, że wybrudzę fotele, lub że jestem przemoczona. 

Moje serce po raz kolejny zostało zmiażdżone przez ważnego dla mnie faceta. 

Moje życie jest skazane na porażkę w związkach z mężczyznami czy to z rodziny czy bliskich mojemu sercu. 

Bloodline|E.CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz