Oficjalnie zaczynamy Księżyc w Nowiu
------
*Dwa miesiące później*
Wbiegłam schodami do domu Cullenów, myślałam tylko o tym by znaleźć się w ramionach Esmee, Alice lub Rosalie.
- Rosie?! Alice?! Esmee?! - gorączkowo krzyczę wbiegając do salonu i już miałam paść jak długa, gdy ramiona owinęły się wokoło mojej tali unosząc mnie do góry. - Nie! Pomocy! - śmieje się gdy para rąk przebiega po moich bokach gilgocząc mnie zawzięcie. - To nie jest fair! - krzyczę przez śmiech wierzgając się jak jakiś wąż.
- Jasper na litość boską daj dziewczynie spokój! - krzyczy Esmee na co blondyn spogląda w jej stronę zaprzestając swoich ruchów. Wyrywam się z jego dłoni i wpadam w ramiona żony Carlisle'a.
- Jesteś najlepsza Esmee. - całuję jej policzek i szybko przebiegam obok Jaspera. Wbiegam na górę i z szerokim uśmiechem wpadam do pokoju Edwarda, który posłał mi uśmiech znad książki. - Jasper chciał mnie zabić. - podchodzę do wampira, który zaznacza stronę i wyciąga do mnie dłonie. Wdrapuję się na jego kolana i z szerokim uśmiechem pocieram swoim nosem o jego zanim się pocałujemy.
Nasz mały rytuał.
Chichoczę kiedy słyszę jak mruczy, gdy przebiegam dłonią po jego włosach i odsuwam się biorąc wdech. Wtulam się w ramiona Edwarda zamykając oczy i opierając głowę o jego ramię.
- Tęskniłam Eddieboy. - chichoczę kiedy słyszę jego sapnięcie.
- Ja tęskniłbym bardziej gdybyś nie mówiła na mnie Eddieboy. - wywracam oczami i siadam prosto na jego kolanach.
- Nie lubisz tego? - kręci głową na co wydymam dolą wargę do przodu. - A może powinnam mówić wampirze? Lub kochanie? Skarbie? Moja miłości?
- Zadowolę się Eddieboy. - chichoczę i znów całuję usta mojego wampira. - Jak było we Francji?
- Jak to Francja. Cholerni francuzi mówiący Oui, Oui byli wkurzający, ale wieża Eiffla była niesamowita. Kocham to jak wieczorem wyglądał Paryż i miałyśmy nocne wycieczki rowerowe po ulicach miasta. Było cudownie Ed. - uśmiecham się rozmarzona na wspomnienia o dwu tygodniowej wycieczce do Paryża z mamą.
Za dwa dni wracamy do szkoły i chociaż się cieszyłam to chciałam wciąż zostać w Paryżu. Theo został w tym czasie w Forks pod opieką Charliego.
- A tobie jak minęła wycieczka na Alaskę? - pytam ciekawie na co wzrusza ramionami.
- Tak jak zawsze, było trochę zabawy ale w większości nudno bo nie było ciebie. - wywracam oczami i sięgam po książkę leżącą obok nas.
- Ciekawa? - pytam na co wywraca oczami, jak zawsze kiedy chodzi o zmianę tematu.
- Czy chociaż raz możemy porozmawiać o tym co..
- Nie Edwardzie, nie chcę o tym rozmawiać. - tym razem to ja wywracam oczami. - Czy jesteś szczęśliwy?
- Nie. - przygryzam wargę i schodzę z wampira. - Nie chcesz porozmawiać ze mną o ważnych sprawach Ti.
- Edwardzie..
- Daj spokój, czego się tak boisz? - pyta na co kręcę głową i wstaję z miejsca.- Ti nic nie zmieni mojego zdania o tobie, musisz to wiedzieć.
- Edwardzie nie chodzi o mnie po prostu musisz mi zaufać dobrze? - proszę na co spogląda na książkę leżącą obok niego. Widzę jak kręci głową na co kiwam głową i opuszczam jego pokój zamykając za sobą drzwi.
Jesteś głupia Tiano.
Kręcę głową i zbiegam schodami na dół opuszczając dom Cullenów. Mój dobry humor poszedł w niepamięć i chciałam.. właściwie nie wiem co chciałam. Tak póki co musiałam uciec z dala od domu Edwarda.
Nienawidziłam prowadzić pod wpływem emocji, ale teraz byłam zmuszona to robić i nienawidziłam tego. Moje serce biło niesamowicie mocno, a rozum schował się do kieszeni i nie miał zamiaru wychodzić. Pędziłam drogą w stronę domu i nie spoglądałam nawet na prędkość.
- Tiano nie! - podskoczyłam zatrzymując gwałtownie samochód i uderzając twarzą w kierownice. Skołowana uniosłam głowę do góry i rozejrzałam się w poszukiwaniu głosu, kiedy takowego nie znalazłam spojrzałam we wsteczne lusterko, z mojego nosa powoli zaczęła wypływać krew na co przeklęłam.
Zamknęłam oczy, ale zaraz je otworzyłam gdy niechciane wspomnienia wpadły do mojej głowy. Warknęłam cicho i uderzyłam pięścią w kierownicę kilku krotnie. Nie pomogło to, a obrazy pokazywały się przede moimi oczami.
Samochód. Ja na miejscu kierowcy cała we krwi. Martwe ciało obok mnie. Mój głośny płacz i błagania. Policja. Karetka. Zapłakana mama. Brak czucia w nogach.
Zapłakałam cicho i wysiadłam z samochodu. Moje dłonie się trzęsły niczym galareta i czułam jak brakuje mi powietrza. Oparłam się o maskę samochodu i starałam się brać głębokie wdechy.
- Wszystko w porządku? - kręcę głową na nieznany mi głos i łapię się za klatkę piersiową.
- Ma atak paniki. - słyszę drugi głos i spoglądam w stronę dwóch nastolatków - co wywnioskowałam po głosach. Mój wzrok był zamazany, a płuca coraz bardziej bolały domagając się o powietrze. - Posłuchaj musisz brać głęboki wdech. - starałam się. Naprawdę tak, ale nie wychodziło mi to.
Poczułam jak ktoś łapie moje dłonie i układa na swojej klatce piersiowej.
- Rób to co ja. - powoli biorę wdech tak samo jak osoba trzymająca moje dłonie. - Teraz wydech. - powtarzamy to kilka razy i kiedy się uspokajam kiwam głową w stronę trójki nastolatków.
- Dziękuję za pomoc. - uśmiecham się delikatnie do obojga.
- Jestem Embry. - chłopiec trzymający moje dłonie przedstawia się. - To Jacob i Quil. - dwoje chłopców niedaleko macha do mnie na co kiwam do nich głową.
- Jestem Tiana.
- Mieszkasz na przeciwko Charliego. - ożywia się Jacob na co kiwam głową. - Dziękuję, że dzięki tobie Bella wyjechała. Nie dawała mi spokoju ostatnimi czasy. - chichoczę i przybijam mu żółwika.
- Popchnęła mnie ze schodów przez urojenia w głowie więc..- wzruszam ramionami i spoglądam na wpatrzonego we mnie Embry'ego. - To urocze, że tak na mnie patrzysz, ale zaczynam się krępować. - chichoczę na widok jego zarumienionej twarzy.
- Wybacz po prostu jesteś śliczna. - uśmiecham się i kiwam głową na jego słowa.
- Wiem, mam najlepsze geny z mojej rodziny. - wzruszam ramionami i spoglądam na zegarek na moim nadgarstku. - Musze lecieć, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - mrugam do trójki chłopców i wracam do samochodu.
----
/Lekki, krótki i na szybko bo nie miałam dziś czasu przysiąść by cokolwiek napisać. Mam nadzieję, że się spodoba i nie mogę doczekać się drugiej części! Ktoś jeszcze jest tak podekscytowany?!
CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.