Rano nie odzywałam się do nikogo, zabrałam jedynie naleśnika z talerza z rana i uśmiechnęłam pod nosem kiedy zauważyłam podbite oko i siny policzek Belli. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami z całą siłą jaką posiadałam i ruszyłam w stronę swojego auta. Musiałam się uspokoić bo pomimo iż wczoraj wieczorem zlałam Izabellę niezbyt mi to pomogło, krzyczenie z całych sił w pokoju i płacz w poduszkę też nic nie dał chociaż miało to pomóc.
Chciałam dziś przeżyć ten dzień w szkole nie mówiąc nikomu przykrych słów lub nie obrazić przyjaciół. Wieczorem jeszcze napisałam do dziewczyn co się stało i nie szczędziły obraźliwych epitetów w stronę dziewczyny Swan.
Dla niej to głupia zdjęcie, a dla mnie cały świat. Wtedy cały świat znaczył dla mnie Landon i zawsze będzie tyle znaczyło dla części mojego serca.
Zrobiliśmy te zdjęcie przed wypadkiem w wesołym miasteczku. Byliśmy z jego przyjaciółmi ze szkoły i bawiliśmy się świetnie. To było jedyne zdjęcie z chłopakiem, który nienawidził ich sobie robić. Te zrobił pod przymusem, ale było najcudowniejszą pamiątką na świecie, i po prostu żałuję, że nie mam drugiego takiego.
Parkując na swoim stałym miejscu, odpięłam pasy i zgasiłam silnik jednak nie wysiadłam z samochodu. Zamknęłam oczy opierając głowę o zagłówek za mną i wypuściłam drżące powietrze z płuc.
- Czy to miejsce jest zajęte? - zaskoczona otwieram oczy i spoglądam prosto w ciemne oczy chłopca obok.
- Landon - uśmiecham się delikatnie i kręcę głową na co uśmiecha się szeroko.
- Skoro tu jestem to jest z tobą naprawdę źle. - podsumowuje na co parskam cichym śmiechem. - Co tym razem?
- Straciłam nad sobą panowanie i zlałam Bellę. Oblałam Rosalie Hale wodą gdy byłam pijana i.. cóż tęsknię za tobą. - szepcze na co uśmiecha się smutno w moją stronę.
- Więc mamy szczęście, że ktoś nas lubi i pozwala mi wracać gdy tylko masz doła. - chichoczę na jego słowa i kiwam głową.
- Nawet jeśli to moja wyobraźnia. - szepcze pochylając się w jego stronę.
- Nawet jeśli to ona. - zgadza się ze mną i odsuwa kosmyki moich włosów do tyłu. - Jeśli pobiłaś Bellę zrobiła coś okropnego. Moja Tiana nigdy nie zrobiłaby tego komuś kto na to nie zasłużył, tak samo jak z tą Rosalie.
- Chyba masz racje Landonie. - wpatruję się w jego ciemne oczy i unoszę dłoń do góry, niepewnie dotykam jego twarzy i kiedy nie rozpływa się uśmiecham się szeroko. Głaszczę jego policzek i rozchylam usta gdy zbliża się do mnie. Zamykam oczy kiedy nasze usta mają się spotkać, ale kiedy niczego nie czuję otwieram oczy dostrzegając przed sobą pustkę.
- Cholera. - czując łzy w oczach opadam na moje miejsce i wpatruję się w parking, gdzie prawie wszyscy zajmują się sobą. A mając na myśli prawie wszystkich to Cullenowie wpatrywali się we mnie ze smutkiem i prośbą w oczach - jak zawsze zresztą.
~*~
Siedziałam na lunchu wpatrując się w sałatkę przede mną. Obok mnie siedziała reszta wraz z "kochanymi" Cullenami i Bellą, która nie ukrywała śladów jakie jej sprawiłam.
- Mogę pomóc. - unoszę mordercze spojrzenie na Bellę która zabiera głos i wpatruję się w nią.
- Tiana mi pomaga. - mówi spokojnie Angela i łapie moją dłoń, ściskając delikatnie. - Ma ładne pismo i lekką rękę.
- Czy to ci wygląda na lekką rękę? - pyta dziewczyna Swan na co uśmiecham się ironicznie gdy Tyler parska i szybko zasłania usta. Jednak po spojrzeniu Edwarda spuścił wzrok i śmiał się pod nosem co zauważyłam po jego trzęsących się ramionach.
- Tiana cię tak urządziła? - pyta zaskoczona Lauren posyłając mi zaskakujące spojrzenie. - Gdybym wiedziała, poprosiłabym ją by zlała tego faceta z restauracji i Tyler nie miałby kłopotów. - posyłam dziewczynie buziaka w powietrzu.
- O głupie zdjęcia. - prycha Bella na co zaciskam dłoń na plastikowym widelcu.
- Mogę wbić ten widelec w jej pieprzone usta? - pytam na co Angela kręci głową i zabiera mi widelec z dłoni odsuwając jak najdalej. - Jeśli się nie zamkniesz to Bóg mi świadkiem, że Charlie cię nie uratuje, ani Cullenowie. - warczę na co każdy z wampirów patrzy na mnie zaskoczony.
- Mówię wam, oszalała jakby to było coś najważniejsze na świecie. - drwi dziewczyna na co uderzam dłońmi w stół i zrywam się z miejsca.
- Jeszcze słowo głupia pizdo, a tak ci zmasakruję twarz, że matka cię nie pozna nawet w kawałkach. - grożę na co uśmiecha się drwiąco.
- Tak się boję. - drwi na co mrużę oczy i zaciskam pięści wbijając paznokcie w wewnętrzną część dłoni.
- Tiano! - zaskoczona odwracam się w stronę głosu i prawie upadam dostrzegając Landona. Nie to jest zaskakujące bo każdy patrzy to na mnie to na niego. - Tutaj jesteś! - podbiega do mnie i przyciąga do siebie obejmując ramionami.
- L-Landon..- marszczę brwi kiedy uśmiecha się szeroko w moją stronę i układa dłonie na moich policzkach. Przełykam ślinę czując jego niską temperaturę, jednak jego oczy wciąż były ciemno brązowe nawet czarne.
- Tak bardzo tęskniłem. - szepcze i wbija się w moje usta. Zaskoczona unoszę dłonie do góry, jednak zaraz delikatnie odpycham go od siebie.
- Co tu robisz? - pytam na co uśmiecha się i głaszcze moje policzki.
- Pogadajmy na osobności. - kiwam głową i zabieram torbę z miejsca. Posyłam Angeli i Jessice zdezorientowane spojrzenie które te odwzajemniają bo jeszcze niedawno byłyśmy przekonane, że on nie żyje.
- Wszystko dobrze? - pyta bezgłośnie Angela na co kiwam głową i ruszam w stronę wyjścia ze stołówki, a zaraz za mną Landon. Zaciskam dłoń na pasku torby i wychodzę z pomieszczenia, kieruję się w stronę parkingu gdzie jest mój samochód.
Chyba mam coś nie tak z głową, albo to głupi sen. Proszę niech to się okaże snem.. tak bardzo proszę.
--------
/ Więc! Czy to sen? Czy może faktycznie Landon żyje? Piszcie co o tym sądzicie i jak podoba wam się do tej pory opowiadanie!
CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.