42

416 27 6
                                    


Wysiadłam pod domem Cullenów wraz z mamą, tatą i Landonem. Przetarłam policzki dłońmi chcąc je trochę rozgrzać i ruszyłam schodami zaraz za resztą. 

- Cześć. - unoszę wzrok na Carlisle'a i posyłam mu sztywny uśmiech. - Wejdźcie. - nasza czwórka wchodzi do środka i od razu ruszamy do salonu. Siadamy na kanapach i czuję jak Landon układa swoją dłoń na moich ramionach. 

- Dziękujemy. - kiwam głową i spoglądam na mamę, patrzącą na mnie z lekkim uśmiechem. 

- Zająłem się sytuacją w Seattle razem z moimi przyjaciółmi. To była Victoria. - tata podsumowuje wszystkie morderstwa. - Pomogły mi czarownice przez co było łatwo ich wszystkich wybić. Nie ma za co. - spogląda na Edwarda karcącym spojrzeniem. 

- Chcę.. - zaczynam składając dłonie przed twarzą. - Rozmawiałam o tym z Edwardem kilka miesięcy temu i.. - gryzę wargę i drapię się po czole. - Ja chcę dać wam moją krew. - mówię szybko na co każdy spogląda po sobie. 

- Co masz na myśli? Po tym wszystkim co zrobiliśmy, ty chcesz nam pomóc? - pyta Rosalie na co posyłam jej delikatny uśmiech i wzruszam ramionami. 

- Tak robią przyjaciele. - obserwuję blondynkę, która patrzy na mnie z jadem w oczach. - I wiem, że ostatnimi czasy byłam okropna i potraktowałam cię strasznie ja.. Byłam zraniona, ale teraz. - biorę głęboki wdech i spoglądam na Landona. - Wiem czego chcę w życiu i na pewno nie jest to, to aby gniewać się na was przez całe życie. - parskam cicho i wracam spojrzeniem na blondynkę. - Więc jeśli chcecie, możemy to zrobić teraz. 

- To naprawdę miłe z twojej strony. - mówi Esmee na co posyłam jej delikatny uśmiech. 

- Aczkolwiek muszą to jeszcze przemyśleć. - spoglądam na Bellę wyłaniającą się zza rogu. - Prawda? 

- Co masz do gadania? - pytam unosząc brew i wstając z miejsca. 

- Och wiesz, jestem w ciąży. - parskam śmiechem tak samo jak mój tata, który staje obok mnie. - Edward jest tatą i..

- Nawet jeśli jesteś w ciąży..- zaczyna mój tata i spogląda na dziewczynę Swan. - To nie jest dziecko Edwarda Cullena, gdyby tak było już dawno leżałabyś na kanapie nie mogąc wstać nawet na chwilę. 

- Tak?! To dlaczego.. - jej oczy rozszerzają się na wskutek tego co sobie uświadomiła. - Ty skurwielu! - spoglądam na Landona, który obejmuje mnie ramieniem i uśmiecham się szeroko. 

- Nic nie zrobiłem, nawet bym cię nie dotknął. - wywraca oczami i całuje mnie w skroń. - Tiana jest wyjątkiem prawda, słodyczko? - parskam na jego słowa i popycham go ramieniem w bok. - Chociaż jej ciało jest wspaniałe nie dotknąłbym też jej. 

- Co? - spoglądam na Edwarda i wzruszam ramionami. 

- Landon jest gejem, a ty łykałeś nasze kłamstwa jak pelikan ryby. - śmieje się na widok jego zaskoczonego wyrazu twarzy. - Wszyscy łapaliście. - wzruszam ramionami. 

- Korzystacie z mojej propozycji? - spoglądam na każdego Cullena po kolei. 

- Tak. - uśmiecham się słysząc zgodną odpowiedź Emmetta i Rosalie. 

- Będzie miło nie chcieć zabić każdego, więc tak. - chichoczę słysząc słowa Jaspera. 

- Ciężko będzie się przyzwyczaić, ale tak. - kiwam głową na słowa Alice i spoglądam na Esmee. 

- Tak, chcemy spróbować postarać się o dziecko. - mówi w imieniu swoim i Carlisle'a. 

Kiwam głową i przenoszę wzrok na Edwarda, który patrzył na mnie zamglonymi oczami. Uśmiecham się do niego delikatnie i unoszę brwi do góry, kiedy wzrusza ramionami. 

- Zostawicie nas samych? - pyta po krótkiej chwili. 

- Będziemy na zewnątrz kochanie. - kiwam głową kiedy mama całuje moją skroń i wypychając Bellę za drzwi wychodzi z domu razem z resztą depczącą jej po plecach. 

- Tiano. - odgarniam włosy z twarzy i patrzę prosto na Edwarda. - Chcę przeprosić. 

- Okej, pogodziłam się z tym. - wzruszam ramionami. - Wybrałeś swoją ścieżkę, a ja wybrałam swoją. I rozumiem... - uśmiecham się zbliżając do wampira. - To była Bella, zawsze była ona. - układam dłoń na jego policzku i pocieram kciukiem. Widzę jak kręci głową i układa swoją dłoń na mojej dociskając moją dłoń do swojego policzka. 

- Nie, to byłaś ty Tiano, zawsze byłaś ty. - parskam cicho śmiechem i kręcę głową. - Po prostu byłem zbyt ślepy i głupi by zrozumieć. By móc spróbować być z tobą tak naprawdę, bez krzywdzenia ciebie i siebie. To co wtedy powiedziałem nie było prawdą. Jesteś potrzebna w moim życiu i zawsze będziesz. - kręcę głową uchylając usta jednak zanim zdążę coś powiedzieć znów zaczyna mówić. - Wróciłem do Belli, owszem, ale ona przypominała mi o tobie. Owszem spałem z nią raz, jeden jedyny raz i żałowałem tego do czasu aż nie zobaczyłem cię wtedy w Volterze. Mogę ci przysiądz, że moje serce zabiło jak u człowieka Tiano. Poczucie winy zżerało mnie gdy po prostu uratowałaś mnie przed światłem słonecznym, a ja tak okrutnie... 

- Edwardzie. - pocieram jego policzek i posyłam delikatny uśmiech. - To w porządku, ja jestem w porządku. Wierz mi lub nie, ale jestem w porządku. Otwierałeś swoją skrzynkę mailową? Pisałam do ciebie każdego cholernego wieczoru odkąd odszedłeś. Odkąd zostawiłeś mnie w lesie, samotnie. - biorę głęboki wdech i wzruszam ramionami. - Pogodziłam się z tym już wtedy w Volterze, że nigdy nie będziesz mój. Czułam, że Bella jest tą z którą musisz zostać, nie ja, nie ktoś inny, ona. Więc, tak.. tak musiało być. 

- Tiano.. - kręcę głową i odsuwam się od wampira. 

- W porządku. Przemyślcie to jeszcze raz i spotkamy się jutro rano. Muszę coś załatwić.- odwracam się ruszając do wyjścia z salonu.

- Kocham cię Tiano! - zatrzymuję się słysząc jego słowa i wzdycham opierając dłoń o famugę drzwi. Spoglądam na udręczonego wampira za mną i posyłam mu smutny uśmiech. 

- Ja też cię kocham Edwardzie, robię to, ale tym razem to ja jestem tą która odchodzi.- odwracam się nim zauważy łzę wypływającą z mojego oka i schodzę schodami na dół. 

~*~

- Kto to?- uśmiecham się słysząc pytanie Paula i staję w świetle ganku za domem Emily. 

- Mogę dołączyć? - unoszę brwi patrząc na każdego po kolei. 

- Będziemy zaszczyceni. - uśmiecham się do Emily która wyciąga do mnie dłonie i wpadam w jej ramiona. 

- Tęskniliśmy za tobą. - obejmuje ramionami Paula i Jareda. 

- Cieszę się, że jesteś. - chichoczę kiedy Rachel i Kim obejmują mnie ramionami. 

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - spoglądam na Sama, który wpatruje się we mnie zmrużonymi oczami. Przez chwilę wpatrujemy się w siebie, ja z neutralną miną i sam ze swoją niezadowoloną miną. 

- Jeśli znów odejdziesz uduszę cię. - śmieje się i wpadam w ramiona Sama. Chichoczę czując jak przytula mnie mocniej i opiera swoją głowę na mojej. 

- Tiana? - odwracam się w stronę głosu i chichoczę zbliżając się do Angeli, Jess, Jacoba, Quila i Embry'ego. - Tiana! - piszczę gdy zostaję przewrócona na ziemię i śmieje się czując ciężar pięciu ludzi na mnie. 

- Już dobrze, dobrze! - klepię w ziemię. - Wygraliście! Boże jesteście jak sumo! - słyszę głośny wybuch śmiechu Jareda i sama śmieje się głośno.

- Miło, nie ma co. - wywracam oczami gdy czuję jak ktoś wbija mi swój łokieć w brzuch. 

- To mój brzuch ośle! - wydzieram się i śmieje widząc skruszoną minę Embry'ego. 

Do domu wróciłam kiedy zaczynało świtać, wszyscy bawiliśmy się świetnie. Było trochę zabawy, trochę powagi i jeszcze więcej zabawy. Wszystko było dobrze, jakby nigdy nic się nie wydarzyło, jakbyśmy nie byli w nadprzyrodzonym miasteczku. Cieszyłam się, że było normalnie chociaż raz.

Bloodline|E.CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz