Wysiadłam pod domem Cullenów wraz z mamą, tatą i Landonem. Przetarłam policzki dłońmi chcąc je trochę rozgrzać i ruszyłam schodami zaraz za resztą.
- Cześć. - unoszę wzrok na Carlisle'a i posyłam mu sztywny uśmiech. - Wejdźcie. - nasza czwórka wchodzi do środka i od razu ruszamy do salonu. Siadamy na kanapach i czuję jak Landon układa swoją dłoń na moich ramionach.
- Dziękujemy. - kiwam głową i spoglądam na mamę, patrzącą na mnie z lekkim uśmiechem.
- Zająłem się sytuacją w Seattle razem z moimi przyjaciółmi. To była Victoria. - tata podsumowuje wszystkie morderstwa. - Pomogły mi czarownice przez co było łatwo ich wszystkich wybić. Nie ma za co. - spogląda na Edwarda karcącym spojrzeniem.
- Chcę.. - zaczynam składając dłonie przed twarzą. - Rozmawiałam o tym z Edwardem kilka miesięcy temu i.. - gryzę wargę i drapię się po czole. - Ja chcę dać wam moją krew. - mówię szybko na co każdy spogląda po sobie.
- Co masz na myśli? Po tym wszystkim co zrobiliśmy, ty chcesz nam pomóc? - pyta Rosalie na co posyłam jej delikatny uśmiech i wzruszam ramionami.
- Tak robią przyjaciele. - obserwuję blondynkę, która patrzy na mnie z jadem w oczach. - I wiem, że ostatnimi czasy byłam okropna i potraktowałam cię strasznie ja.. Byłam zraniona, ale teraz. - biorę głęboki wdech i spoglądam na Landona. - Wiem czego chcę w życiu i na pewno nie jest to, to aby gniewać się na was przez całe życie. - parskam cicho i wracam spojrzeniem na blondynkę. - Więc jeśli chcecie, możemy to zrobić teraz.
- To naprawdę miłe z twojej strony. - mówi Esmee na co posyłam jej delikatny uśmiech.
- Aczkolwiek muszą to jeszcze przemyśleć. - spoglądam na Bellę wyłaniającą się zza rogu. - Prawda?
- Co masz do gadania? - pytam unosząc brew i wstając z miejsca.
- Och wiesz, jestem w ciąży. - parskam śmiechem tak samo jak mój tata, który staje obok mnie. - Edward jest tatą i..
- Nawet jeśli jesteś w ciąży..- zaczyna mój tata i spogląda na dziewczynę Swan. - To nie jest dziecko Edwarda Cullena, gdyby tak było już dawno leżałabyś na kanapie nie mogąc wstać nawet na chwilę.
- Tak?! To dlaczego.. - jej oczy rozszerzają się na wskutek tego co sobie uświadomiła. - Ty skurwielu! - spoglądam na Landona, który obejmuje mnie ramieniem i uśmiecham się szeroko.
- Nic nie zrobiłem, nawet bym cię nie dotknął. - wywraca oczami i całuje mnie w skroń. - Tiana jest wyjątkiem prawda, słodyczko? - parskam na jego słowa i popycham go ramieniem w bok. - Chociaż jej ciało jest wspaniałe nie dotknąłbym też jej.
- Co? - spoglądam na Edwarda i wzruszam ramionami.
- Landon jest gejem, a ty łykałeś nasze kłamstwa jak pelikan ryby. - śmieje się na widok jego zaskoczonego wyrazu twarzy. - Wszyscy łapaliście. - wzruszam ramionami.
- Korzystacie z mojej propozycji? - spoglądam na każdego Cullena po kolei.
- Tak. - uśmiecham się słysząc zgodną odpowiedź Emmetta i Rosalie.
- Będzie miło nie chcieć zabić każdego, więc tak. - chichoczę słysząc słowa Jaspera.
- Ciężko będzie się przyzwyczaić, ale tak. - kiwam głową na słowa Alice i spoglądam na Esmee.
- Tak, chcemy spróbować postarać się o dziecko. - mówi w imieniu swoim i Carlisle'a.
Kiwam głową i przenoszę wzrok na Edwarda, który patrzył na mnie zamglonymi oczami. Uśmiecham się do niego delikatnie i unoszę brwi do góry, kiedy wzrusza ramionami.
- Zostawicie nas samych? - pyta po krótkiej chwili.
- Będziemy na zewnątrz kochanie. - kiwam głową kiedy mama całuje moją skroń i wypychając Bellę za drzwi wychodzi z domu razem z resztą depczącą jej po plecach.
- Tiano. - odgarniam włosy z twarzy i patrzę prosto na Edwarda. - Chcę przeprosić.
- Okej, pogodziłam się z tym. - wzruszam ramionami. - Wybrałeś swoją ścieżkę, a ja wybrałam swoją. I rozumiem... - uśmiecham się zbliżając do wampira. - To była Bella, zawsze była ona. - układam dłoń na jego policzku i pocieram kciukiem. Widzę jak kręci głową i układa swoją dłoń na mojej dociskając moją dłoń do swojego policzka.
- Nie, to byłaś ty Tiano, zawsze byłaś ty. - parskam cicho śmiechem i kręcę głową. - Po prostu byłem zbyt ślepy i głupi by zrozumieć. By móc spróbować być z tobą tak naprawdę, bez krzywdzenia ciebie i siebie. To co wtedy powiedziałem nie było prawdą. Jesteś potrzebna w moim życiu i zawsze będziesz. - kręcę głową uchylając usta jednak zanim zdążę coś powiedzieć znów zaczyna mówić. - Wróciłem do Belli, owszem, ale ona przypominała mi o tobie. Owszem spałem z nią raz, jeden jedyny raz i żałowałem tego do czasu aż nie zobaczyłem cię wtedy w Volterze. Mogę ci przysiądz, że moje serce zabiło jak u człowieka Tiano. Poczucie winy zżerało mnie gdy po prostu uratowałaś mnie przed światłem słonecznym, a ja tak okrutnie...
- Edwardzie. - pocieram jego policzek i posyłam delikatny uśmiech. - To w porządku, ja jestem w porządku. Wierz mi lub nie, ale jestem w porządku. Otwierałeś swoją skrzynkę mailową? Pisałam do ciebie każdego cholernego wieczoru odkąd odszedłeś. Odkąd zostawiłeś mnie w lesie, samotnie. - biorę głęboki wdech i wzruszam ramionami. - Pogodziłam się z tym już wtedy w Volterze, że nigdy nie będziesz mój. Czułam, że Bella jest tą z którą musisz zostać, nie ja, nie ktoś inny, ona. Więc, tak.. tak musiało być.
- Tiano.. - kręcę głową i odsuwam się od wampira.
- W porządku. Przemyślcie to jeszcze raz i spotkamy się jutro rano. Muszę coś załatwić.- odwracam się ruszając do wyjścia z salonu.
- Kocham cię Tiano! - zatrzymuję się słysząc jego słowa i wzdycham opierając dłoń o famugę drzwi. Spoglądam na udręczonego wampira za mną i posyłam mu smutny uśmiech.
- Ja też cię kocham Edwardzie, robię to, ale tym razem to ja jestem tą która odchodzi.- odwracam się nim zauważy łzę wypływającą z mojego oka i schodzę schodami na dół.
~*~
- Kto to?- uśmiecham się słysząc pytanie Paula i staję w świetle ganku za domem Emily.
- Mogę dołączyć? - unoszę brwi patrząc na każdego po kolei.
- Będziemy zaszczyceni. - uśmiecham się do Emily która wyciąga do mnie dłonie i wpadam w jej ramiona.
- Tęskniliśmy za tobą. - obejmuje ramionami Paula i Jareda.
- Cieszę się, że jesteś. - chichoczę kiedy Rachel i Kim obejmują mnie ramionami.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - spoglądam na Sama, który wpatruje się we mnie zmrużonymi oczami. Przez chwilę wpatrujemy się w siebie, ja z neutralną miną i sam ze swoją niezadowoloną miną.
- Jeśli znów odejdziesz uduszę cię. - śmieje się i wpadam w ramiona Sama. Chichoczę czując jak przytula mnie mocniej i opiera swoją głowę na mojej.
- Tiana? - odwracam się w stronę głosu i chichoczę zbliżając się do Angeli, Jess, Jacoba, Quila i Embry'ego. - Tiana! - piszczę gdy zostaję przewrócona na ziemię i śmieje się czując ciężar pięciu ludzi na mnie.
- Już dobrze, dobrze! - klepię w ziemię. - Wygraliście! Boże jesteście jak sumo! - słyszę głośny wybuch śmiechu Jareda i sama śmieje się głośno.
- Miło, nie ma co. - wywracam oczami gdy czuję jak ktoś wbija mi swój łokieć w brzuch.
- To mój brzuch ośle! - wydzieram się i śmieje widząc skruszoną minę Embry'ego.
Do domu wróciłam kiedy zaczynało świtać, wszyscy bawiliśmy się świetnie. Było trochę zabawy, trochę powagi i jeszcze więcej zabawy. Wszystko było dobrze, jakby nigdy nic się nie wydarzyło, jakbyśmy nie byli w nadprzyrodzonym miasteczku. Cieszyłam się, że było normalnie chociaż raz.
CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.