*Kilka dni później*
- Angelo stój! - krzyczę kiedy bez słowa wparowuje do domu Billy'ego.
Dzisiejszego poranka wpadła do mnie do domu i siłą wyciągnęła mnie z niego. Mój stój składał się zza dużej koszulki Edwarda, spodenek oraz złapanego w biegu swetra Emmetta. Nie miałam nawet skarpetek tylko klapki które wrzuciła do samochodu.
- Przepraszam cię Billy. - wzdycham kiedy uśmiecha się do mnie i podążam za Angelą. Czując dziwne uczucie obserwowania wyglądam przez drzwi na tył domu i wzdycham widząc tam Sama i resztę. - Angela? Co robisz? - pytam kiedy wychodzi przez drzwi. Miałam co do Sama i jego świty dziwne przeczucie niebezpieczeństwa. - Hej nie zbliżaj się do nich. To niebezpieczne.
- Muszę wiedzieć co mu zrobili! - krzyczy wymijając mnie na co wywracam oczami.
- Angela? Angela! - krzyczę ruszając biegiem za dziewczyną która już krzyczała na chłopców.
- Nic nie powiedział bo się was boi! - krzyczy w twarz jednego z nich przez co ten wybucha śmiechem. Nim zdążę coś zrobić ten obrywa w twarz, a z moich ust wydobywa się sapnięcie.
- Angela! - krzyczę odciągając dziewczynę do tyłu.
- Angela. Tiano odejdźcie. - kiwam głową patrząc na chłopca drżącego z wściekłości. - Teraz. Paul uspokój się.
- Idziemy. Już. - Odciągam Angelę szybkim krokiem jednak zaraz zamieram. Zza nas słychać ostrzegawcze warknięcie przez co zastygam w miejscu. Powoli odwracam się i dostrzegając wielkiego grafitowego wilka obnażającego kły w moją stronę przeklinam pod nosem.
Rusza w naszą stronę na co odpycham Angelę do tyłu i z głośnym przerażonym krzykiem opadam na ziemię pod ciężarem wilka. Czułam jak jego pazury wbijają się w moje ramię na co zacisnęłam zęby. Wpatrywałam się w rozjuszone oczy wilka i coraz bardziej zażarcie trwała nasza bitwa na wzrok.
- Złaź! - warczę na co ten przechyla łeb w bok. - Głuchy jesteś? Złaź! - po chwili zastanowienia schodzi ze mnie.
- Tiano! - odwracam się w stronę głosu i obserwuję jak Jacob przeskakuje barierki i w biegu zmienia się w wilka. To wydawało się rozjuszyć Paula - wilka przez co przez chwilę krążyli wokoło siebie aż w końcu rzucili się na siebie.
- Zabierzcie dziewczyny do Emily. - nakazuje Sam na co wzdycham i spoglądam na Angelę. Uśmiecham się do niej i z jej pomocą wstaję z miejsca.
- Wilk wyszedł z worka co? - wywracam oczami na słaby żart Embry'ego i z pomocą Jareda ruszam w stronę auta Angeli.
~*~
Kiedy docieramy do domu niejakiej Emily wysiadam z auta jako jedna z pierwszych. Nie czekałam na pozostałych tylko bardzo grzecznie wpadłam do domu kobiety i zatrzymałam się jak wryta kiedy z kuchni spoglądała na mnie zaskoczona czarnowłosa kobieta. Mimo blizn przechodzących przez twarz wyglądała pięknie.
- Musisz być Emily, jestem Tiana. - uśmiecham się szeroko w jej stronę i wyciągam w jej stronę dłoń.- Miałabym prośbę.
- Jasne. - ściska moją dłoń z uśmiechem na twarzy.
- Umiesz opatrywać rany? - pytam ściągając z siebie sweter i ukazując krew spływającą w dół moich ramion.
- Usiądź już się tobą zajmuję. - kiwam głową i siadam na jednym z krzeseł przy stole. Już po chwili obok mnie krząta się Emily opatrując moje ramiona z niezwykłą delikatnością i ostrożnością.
Kiedy do środka wchodzą chłopcy z Angelą uśmiecham się do czarnowłosej nastolatki upewniając się czy wszystko w porządku. Kiedy uśmiecha się do mnie kiwam głową i spoglądam na Emily która z uśmiechem zakrywa moje rany plastrami.
- Dziękuję. - kiwam głową i zakrywam ramiona swetrem. - To miłe z twojej strony.
- W końcu zrobił to któryś z tych wilczych chłopców. - chichoczę na jej słowa i obserwuję jak zbiera rzeczy i rusza do kuchni. Kiedy wraca z tacą pełną babeczek oczy Jareda i Embry'ego rozbłyskają. - Zostawcie dla braci i może babeczkę? - pyta mnie i Angelę. Przyjaciółka z szerokim uśmiechem sięga po jedną jednak ja kręcę głową gdy spogląda na mnie z wyczekiwaniem.
- Wyglądają pysznie Emily ale nie jestem głodna. - uśmiecham się delikatnie i wzdycham dostrzegając drzwi na taras. - Mogę? - pytam wskazując na drzwi i kiedy kiwa głową ruszam w tamtą stronę.
- Kochanka pijawek wciąż nie w humorze? - drwi Jared na co zatrzymuję się gwałtownie i odwracam w jego stronę z uniesionymi brwiami.
- Jak mnie nazwałeś? - pytam na co unosi brwi i uśmiecha się drwiąco.
- Kochanka pijawek. - mówi melodyjnie na co wywracam oczami i kręcę głową.
- Oni chociaż nikogo nie krzywdzą. - staję w ich obronie na co trójka wtajemniczonych w wilkołaczy świat osób patrzy na siebie zaskoczona. - Po za tym miałbyś choć trochę szacunku do starszych. - słyszę jak drwi pod nosem i wgryza się w babeczkę.
- Biegasz za wampirami? - pyta Emily na co kręcę głową i opieram się o kanapę za mną.
- Nie można biegać za wampirami są szybkie. - Angela staje obok mnie i łapie wspierająco za dłoń. Posyłam jej delikatny uśmiech i delikatnie kiwam głową.
- Jesteśmy szybsi, już się boisz? - pyta Jared na co posyłam mu mrożące spojrzenie.
- I spójrz słyszymy wszystkie swoje myśli. - chwali się Embry na co wywracam oczami.
- Stary to tajemnice handlowe! - wydziera się Jared na co prycham pod nosem.
- Nie jesteście pierwszymi czytelnikami myśli jakich spotykam. - wzruszam ramionami kiedy trójka osób spogląda prosto na mnie.
- Jacob ma rację jesteście dobre w dziwnościach. - mówi Sam wchodząc do środka i od razu kierując się do Emily. Kiedy obcałuje jej twarz odwracam wzrok czując silne ukłucie w piersi i ogarniający mnie żal.
- Przepraszam. - mówi Paul wchodząc do środka i patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. Kiwam głową i posyłam mu uśmiech, jednak ten znika gdy Jacob pojawia się w drzwiach.
- Przejdziemy się? - pyta mnie i Angelę na co kręcę głową.
- Poczekam tu na ciebie Angelo. - odwracam się i wychodzę na taras przy domu Emily i Sama. Przysiadam na bujawce niedaleko i oddycham świeżym powietrzem wpatrując się w las naprzeciwko mnie.
Gdyby nie to głupie przyjęcie byłabym teraz zapewne z Rosalie i Emmettem na polanie lub w Seattle na jakichś zakupach. Albo leżałabym w łóżku z Edwardem oglądając kiepskie komedie romantyczne. Albo jest jeszcze jedna opcja Jasper uczyłby mnie historii.
Ocieram łzy które nie wiadomo kiedy spłynęły po moich policzkach i pociągam nosem.
Dlaczego was tu nie ma?

CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.